Obserwatorzy

poniedziałek, 25 stycznia 2016

La Luxe. Garść recenzji komu? Bo idę do domu! II część






Tak jak obiecałam, zabieram się dzisiaj za poplotkowanie o kolejnych kosmetykach z kolorówki La Luxe.

Część opisałam w poprzednim poście tutaj, a ponieważ to marka, która się dopiero przebija na rynku, więc myślę, że warto jej poświęcić co nieco uwagi.
W poprzednim poście zgodziłyśmy się, że La Luxe to młodsza(?) siostra Eveline, sporo opakowań jest tu bardzo podobnych. 
La Luxe jest chyba ciut bardziej korzystna cenowo, choć nie wszystkie ceny poszczególnych kosmetyków potrafiłam znaleźć w necie, niektóre podaję orientacyjnie, tylko z jednego miejsca i być może promocyjne.


La Luxe Odżywka do paznokci 9 w 1
w Lidlu ponoć można ją kupić za około 6 zł



Tę odżywkę można używać jako podkład pod lakier, co ja właśnie ostatnio czynię, lub jako samodzielną, odbudowującą, wygładzającą i chroniącą warstwę na płytce paznokciowej.
Jeśli używamy tylko odżywki, na pazurkach mamy ładną, właściwie bezbarwną, z lekkim połyskiem warstewkę - efekt taki jaki daje rozbielony lakier bezbarwny. 
Moje paznokcie są w dosyć dobrej kondycji, w dodatku nie potrafiłabym egzystować bez jakiegoś kolorku, więc u mnie na tapecie jest tylko wersja podkładowa.
Odżywka rzeczywiści wyrównuje i wygładza płytkę, co jest zdecydowanie widoczne po nałożeniu lakieru. 
Już dawno żaden lakier tak ładnie mi nie lśnił i nie błyszczał jak teraz, kiedy pod lakier kładę tę odżywkę.
Producent obiecuje też regenerację, wzmocnienie i zapobieganie rozdwajaniu, nie powiem - ważna sprawa, jeszcze cenne jest też zabezpieczenie przed przebarwieniem płytki jakimś intensywnym kolorem, więc zalet ma ten maluch co niemiara.
Odżywka ma bardzo fajny, cienki pędzelek, dla mnie super, wygodny i precyzyjny.


Lakiery La Luxe   moje kolory jakie są, każdy widzi.
bywają w Biedronce, cena około 5 - 7 zł













Kolory dostałam na chybił trafił, ale osóbka, która kompletowała mój zestaw wyraźnie celnie trafia, bo cała trójka będzie bywała na moich pazurkach często.
Czerwień wiadomo, klasyka, a ta, lekko koralowa z pomarańczową nutą , teraz jedyna taka w moich lakierkowych zbiorach, więc jest świetnie.
Niebieski jest ostatnio mocno lansowany, tu i tam wieszczą mu jeszcze długą obecność wśród topowych barw. Ja do błękitów, niebieskich czy granatów czuję stałą, niezmienną sympatię.
I czarny. Na ten kolor już dawno ostrzyłam sobie pazurki, uwielbiam szarości, popiele, antracyty, grafity, i mam ich sporą kolekcję. Teraz jest i głęboka, lśniąca czerń.

O ich jakości powinnam właściwie tylko piać z zachwytu.
Biorąc pod uwagę naprawdę niedużą cenę i zalety, których nie da się nie zauważyć, namawiam Was bezapelacyjnie na małe zakupy.
Pędzelek super wygodny, niewielki, i na tyle sztywny, że właściwie można zaoszczędzić sobie podczas malowania płytki, malowania też skóry tam i ówdzie (mnie się to niestety często zdarza).
La Luxe szybko schną, i stosunkowo szybko przestają być podatne na zarysowania czy odciski.
Kolory bardzo dobrze kryją, ja z reguły nakładam dwie warstwy, ale na przykład, czarny lakier na zdjęciu został nałożony tylko raz.
Dla mnie jednak bezkonkurencyjny jest tu efekt błyszczenia się lakierów. Wydaje mi się, że w tej konkurencji nie wiem czy mają dużo lepszych od siebie zawodników.
Trwałość całkiem przyzwoita. 
U mnie z podkładem z odżywki, bez top coatu, w nienagannym stanie wytrzymują ze 3 dni, ja nie jestem lakieromaniaczką, lubię gdy lakier wytrzymuje z tydzień, więc najczęściej kładę jeszcze utwardzacz.



La Luxe Odżywka do rzęs
Cena odżywki około 11 - 12 zł.




To moje pierwsze spotkanie z tego typu kosmetykiem, więc nie mam skali porównawczej. 
Moje rzęsy nie są niestety rzęsami marzeń; długość i gęstość jest tak przeciętna, że każda poprawa będzie dla mnie sukcesem. Na razie więc używam i zaglądam łakomym okiem czy coś drgnęło w temacie "Rzęsy jak firanki".
Odżywkę można stosować na dwa sposoby i ja z obu skrupulatnie korzystam.
Po pierwsze nakładam ją na rzęsy wieczorem po demakijażu, ale też rano, przed nałożeniem tuszu na rzęsy.
Ten drugi sposób ma jeszcze dodatkowy plus. Odżywka nie tylko dba i pielęgnuje, ale też bardzo ładnie pogrubia i przedłuża rzęsy, więc efekt bardziej wypasionych rzęs po nałożeniu tuszu jest słodko widoczny. Tusz z podkładem z odżywki zachowuje się dokładnie tak, jak ten nakładany bez niej. Nic mi się nie kruszy, ani nie znika w trakcie dnia, a dwie pieczenie przy jednym ogniu w postaci regeneracji i zwiększania objętości, musicie przyznać, są warte uwagi.



Błyszczyk La Luxe  nr 11
W Lidlu w promocyjnej cenie bywa po 8 zł




Bardzo, bardzo jasny, typowy nudziak, dla bladolicych będzie świetny. Ja mam ciemną karnację, więc o jakieś dwa tony jest dla mnie za jasny. Daje dosyć ładny połysk, ale ja coś ostatnio odstawiłam błyszczyki. Ten też jednak lepi wargi, choć w kleistym aspekcie urody większości błyszczyków umieściłabym go w niskiej strefie stanów średnich.


Spotkałam się z informacją, że szafy z kosmetykami La Luxe coraz częściej można spotkać w niektórych Biedronkach i Lidlach. Widziałyście u siebie? 
Ponoć często bywają mocno przetrzebione.


Pozdrawiam
Margaretka

środa, 13 stycznia 2016

La Luxe, czyli ceny luksusowo łagodne, a cechy luksusowo godne I część





Dzisiaj mam w planie pokazać Wam garść kosmetyków kolorowych. Udało się mi je dostać dzięki wygranej w zabawie na fajcebookowym fanpage'u La Luxe.

Marka La Luxe na pewno niejednej  z Was jest już znana, bo o ile udało mi się dobrze ustalić, za moment stuknie jej roczek od czasu, jak jest dostępna w Polsce.
Ta francuska marka ma niezły adres - mieści się przy chyba najbardziej reprezentacyjnej paryskiej alei; Avenue des Champs-Élysées. 
U nas zawędrowała prawie że pod przysłowiowe strzechy, gości między innymi na półkach Biedronki i Lidla. 
Trafiłam na informację, że szafy z kosmetykami do make - up'u La Luxe są na razie w niektórych Lidlach. 
Biorąc pod uwagę wspólny adres z Eveline, podejrzewam że to jakaś bliska rodzina - może siostrzyce?





W przypadku La Luxe producent założył sobie, że przy całkiem przyzwoitej jakości kosmetyków nie przesadzi i nie będzie szalał z drenowaniem naszych kieszeni.
Przyglądając się z bliska kilku kosmetykom La Luxe nie mogę powiedzieć, a nazwa chciałaby sugerować, że oto mamy tu do czynienia z jakimiś luksusami, ale na pewno mogę powiedzieć, że z porządnymi, solidnymi, o zadowalającej mnie jakości.



Myślę, że krótki przegląd czas już zacząć, piszę krótki, bo cieszę się tymi kosmetykowymi cudeńkami od niedawna, więc nie wszystko jeszcze poznałam tak jak bym chciała. 
W dzisiejszym poście znajdzie się część.
 Te, o których sporo już mogę powiedzieć. Pozostałym kosmetykom muszę jeszcze dać trochę czasu na bliższą znajomość.



Tusz i kredkę do oczu dostałam w fajnym zestawie, ale pewnie w sklepach są sprzedawane osobno.

Tusz La Luxe Volume Lash Definer




Tusz polubiłam od pierwszego nałożenia na rzęsy. Świetna, niespecjalnie duża, a więc precyzyjna szczoteczka dociera idealnie tam, gdzie chcę by dotarła. Co dla mnie bardzo ważne, nie mazia grubo rzęs tuszem, raczej trzeba trochę popracować, ale za to rzęsy są wyraźnie wydłużone, a o jakiś grudkach czy sklejeniu nie ma tu mowy.
Jeśli byśmy oko przez moment potraktowały jak okno, to dzięki fioletowemu tuszowi  La Luxe mamy go w długich, lekkich firankach, a nie w grubych, ciężkich zasłonach.
Ponoć ma w swoim składzie składniki aktywne, które wzmacniają i odbudowują nasze rzęsy, ale to stwierdzę po jakim dłuższym czasie.
Ładna, nasycona czerń, żadnego kruszenia się w ciągu dnia, to kolejne plusy. Całkiem fajnie się zmywa.
Cena tuszu około 11 - 12 zł. 


Kredka z temperówką też jest niczego sobie. 



Ani zbyt miękka, ani za twarda, u mnie dobrze radzi sobie u nasady dolnych rzęs, nie rozmazuje się jeśli tego nie chcę, ale jeśli chcę, ładnie poddaje się roztarciu przez gąbkową pacynkę.
Zwróćcie uwagę na temperówkę wkomponowaną w zatyczkę na kredkę - super patent, bo temperówkę którą mam luzem wiecznie szukam w czeluściach moich makijażowych utensylii.



Szminka La Luxe Colour Instant nr 707




Pomadka w ładnym odcieniu pomarańczu. To niby dosyć trudny kolor, ale ten odcień nie dosyć, że absolutnie nie daje zębom żółtawych tonów (co niestety zdarza się w takich rudo - pomarańczowych kolorach), to jeszcze nie jest zbyt nachalny, powiedziałabym raczej pomimo intensywności jest zadziwiająco spokojny.
Bardzo odpowiada mi lekko matowe wykończenie. Ten efekt ładnie optycznie powiększa usta, czyni je bardziej pełnymi.
Szminka jest przyjemnie kremowa, a masło aloesowe zawarte w jej składzie ładnie wygładza i nawilża skórę ust.
Nie zjada się zbytnio, nie wysusza, naprawdę udana bestia.



Róż, La Luxe Satin Blush nr 03



Super, z nazwy brzoskwinia, ale taka gdzie odcienie różowe pięknie zgrały się i wymieszały z pomarańczowymi dając kolor twarzowy, dosyć ciepły. Róż jest bardzo aksamitny w efekcie, leciutko rozświetlający, ale nie ma tu żadnych błyszczących drobinek, więc jest świetny do całodziennego, naturalnego makijażu. Dobrze nakłada się go pędzlem, ma optymalne nasycenie, bo ładnie konturuje, ale nie robi z nas pisanki czy malowanej lali.
Wygodne, estetyczne opakowanie z dosyć sporą powierzchnią różu - dobrze się nakłada pędzlem.


Puder matujący La Luxe, mineralny w kamieniu nr 31




Tu za dużo nie napiszę, bo z pudrami matami nie całkiem mi po drodze, wolę takie z efektem rozświetlenia.
To co mogę powiedzieć, to że ten nie robi z twarzy maski, jest na tyle transparentny i jedwabisty, że fajnie kryje, a przy tym dobrze wtapia się w skórę. Wypróbowałam jego moc nakładając go tylko na bazę w postaci kremu nawilżającego i muszę przyznać, że spisał się dobrze. Ładnie wyrównał koloryt, delikatnie skorygował niedostatki skóry.
Uważam, że niespecjalnie udało się opakowanie. Niby w swojej prostocie wygodne i bardzo lekkie, ale nie radzę mieć go przy sobie w torebce. Nie domyka się za dobrze i myślę, że nie trzeba za bardzo się wysilić, żeby otworzyło się i zasypało pudrem wszystko i wszędzie. Jedyny sposób, który nas uratuje, to zafundować pudrowi jakieś ubranko.

Zostało mi jeszcze kilka kosmetykowych pyszności La Luxe do poplotkowania o nich.  Mam je jeszcze nie całkiem przetestowane, ale nawet  gdyby było inaczej i tak co za dużo to nie zdrowo, zasnęłybyście mi tu ja susły, więc pewnie zajmę się nimi w jakiejś nieodległej przyszłości.

Wpadło Wam coś w oko? 

P.S.
tutaj dalsza część recenzji

Pozdrawiam

Margaretka


poniedziałek, 11 stycznia 2016

Dywan bardzo piękny i koty, które się psu nie kłaniają



Pamiętacie mój dywan?

Ten robiony przeze mnie w pocie czoła i prawie że ze zrolowanym mózgiem, bo zwijając tyle kłębków wełny czasami miałam wrażenie, że skręci mi się wszystko i wszędzie. 
Pisałam o nim tutaj i tutaj.

Teraz się śmieję, ale gdyby nie efekty pewnie nie brałabym się za kolejny.



Obiecałam Młodej, więc nie miałam wyjścia, kolejne dziesiąt godzin spędzonych wśród wełnianych swetrów, już spilingowanych, skurczonych, sfilcowanych, albo po prostu takich, na które nie chciało się już spojrzeć nawet najbardziej życzliwym okiem, ale żyję, a moje dzieło jest już na swoim miejscu. 
Znajomi pomogli w zaopatrzeniu, mogłam więc trochę poszaleć w kolorach,







Wyszedł całkiem, całkiem, Młoda jest zachwycona, koty jeszcze bardziej, bo sprezentowałam im mięciutką i milutką matę do sparingów. Założę się, iż są pewne, że to specjalnie dla nich.




Jeśli już piszę o naszych kotach to spieszę donieść, że mają się świetnie. To znaczy, my tak myślimy i mamy nadzieję, że one też mają takie zdanie. Choć kto wie co w tych cwanych łebkach siedzi. 
Obie, Daszeńka i Wiedźmina wyrosły i wydoroślały, choć głuptasy i rozkoszniaki z nich dalej, że aż miło. O tym jak powiększyła się nam rodzina pisałam tutaj.







Pamiętacie jak bałam się czy kiedykolwiek zaprzyjaźnią się z dziewczynami - suniami.
Wszystko się ułożyło, Emma i kotki trzymają sztamę. Niestety w międzyczasie odeszła od nas Nela. Słuszny wiek i cukrzyca zrobiły swoje. Pożegnaliśmy ją w maju.







Emma została sama. Jako jedyny teraz w naszym domu dzielny reprezentant psiego rodu, daje radę (ha, ha, takie skojarzenie), pilnowanie łazikowania po półkach i ladach w kuchni, mordowania pazurami foteli i sof, wszystko teraz na jej chwackiej, mądrej głowie. 
Nie może pojąć jak można tak się zachowywać, włazić tam gdzie włazić się nie powinno, szczególnie do wszelkich przyniesionych właśnie kartonów, toreb, nawet małych woreczków foliowych, gmerać wśród choinkowych błyskotek, wyjadać z jej miski i w ogóle myśleć, że jest się pępkiem świata.


Pozdrawiam
Margaretka



poniedziałek, 4 stycznia 2016

Dermika Hialiq Spectrum, czyli kwas hialuronowy na wojnę ze zmarszczkami gotowy




No i mamy nowy roczek. 
Pełną gębą, w mroźnej krasie, czy się to komuś podoba czy nie.

Nie przepadam za zimą, więc dla mnie cała nadzieja w tym, że wiosna już gdzieś na dalekim horyzoncie zerka w naszą stronę dumna, że za nią tęsknię.
Przez ostatnie dni z przepięknym, szafirowym niebem nad głową naładowałam trochę baterie po świąteczno - noworocznym rozpasaniu, leniuchowaniu i niestety kompletnym odpuszczeniu sobie umiaru w pałaszowaniu tego i owego. Jak to zwykle bywa, biorę się za siebie. 
Cokolwiek to znaczy i jakkolwiek się to skończy. 
A ponieważ silna wola u mnie słabnie w mgnieniu oka, sama trzymam za siebie kciuki. 
Może i Wy potrzymacie?


Dzisiaj mam w planie bliżej przyglądnąć się moim nowym kremom. To znaczy "przyglądam" się im już od ponad miesiąca, za co moja skóra jest mi niewątpliwie wdzięczna.




Dermika Hialiq Spectrum to, jak obiecuje producent,wielopoziomowa kuracja odmładzająca o ukierunkowanym działaniu przeciwzmarszczkowym.
Zauważyłam, że u mnie kosmetyki, które oparte są o kwas hialuronowy świetnie się sprawdzają.
Trzy kremy, które teraz używam maja różne zadania i coraz bardziej doceniam posiadanie właśnie takich serii do pielęgnowania skóry kompleksowo i jak się da najefektywniej.





DERMIKA HIALIQ SPECTRUM
HIALURONOWY KREM UELASTYCZNIAJĄCY 40+ DZIEŃ/NOC


Zacznę od kremu, który ja stosuję tylko na noc, to znaczy właściwie to krem dzień/noc, ale wydaje mi się, że jako dzienny jest on zbyt mocny.



Mocny w sensie, że dosyć długo pozostaje na skórze w formie delikatnej, wilgotno - tłuściutkiej warstewki. Na noc dla mnie idealnej, na dzień już niekoniecznie, bo jak tu jeszcze nałożyć nawilżający fluid czy podkład. Jak w banku moja skóra się wtedy świeci jak, nie przymierzając, psu kulki. 
Dla tych z Was, które nie robicie makijażu ten krem jako dzienny też się fajnie sprawdzi.
Używam go na noc, po demakijażu i bardzo go sobie chwalę. Od razu czuje się jak skórze dostarczona zostaje potężna dawka nawilżenia i to uczucie bardzo ładnie trwa.
O tym, że krem jest dla mnie odpowiedni najlepiej świadczy jednak stan skóry rano, po przebudzeniu. Uwielbiam kiedy czuję na skórze taką gładkość, dobre napięcie, a spoglądając w lustro widzę wypoczętą, zdrowo wyglądającą cerę.
Używając Dermika Hialiq Spectrum ani raz nie zdarzyło mi się mieć odbite na buzi "zmarszczki" od poduszki (śpię na brzuchu więc facjatą mocno się do niej przytulam).

Od producenta:
redukcja zmarszczek, poprawa elastyczności skóry,
natychmiastowa poprawa napięcia skóry
Zmarszczki są pierwszą widoczną oznaką starzenia się skóry. Zróżnicowane
stadium ich rozwoju sprawia, że cera dojrzała wymaga precyzyjnej kuracji przeciwzmarszczkowej.
Krem HIALIQ SPECTRUM do cery dojrzałej 40+ powstał z myślą o redukcji
zmarszczek oraz o przywróceniu optymalnego napięcia skóry twarzy. Tajemnicą
skuteczności kremu jest kwas hialuronowy HA SPECTRUM, który zawiera pełne
spektrum wielkości cząsteczek – od najmniejszych do największych. Dzięki zróżnicowanej
wielkości cząsteczki uzupełniają się nawzajem, aby precyzyjnie wypełnić
nawet najtrudniej dostępne zmarszczki. Dodatkowo STYMULATOR NOWEGO KOLAGENU wpływa na poprawę elastyczności skóry, odbudowując jej struktury.


DERMIKA HIALIQ SPECTRUM
HIALURONOWE SERUM WYGŁADZAJĄCE „ZMARSZCZKI SNU”

Drugi krem to już typowo dzienna bestyjka.
Dostał on nazwę Serum wygładzające zmarszczki snu i jeśli ktoś nie używa kremu na noc to pewnie go pokocha.



U mnie krem na noc to podstawa, więc zmarszczki snu mają u mnie pod górkę, ale ranne dostarczenie porcji kwasu hialuronowego i tak jest nie do przecenienia. Tym bardziej, że bardzo odpowiada mi żelowa formuła tego kremu. Bardzo lekki, bardzo mokry, działa natychmiastowo i ten efekt jest widoczny.
Skóra w moment świetnie się napina i wygładza. W moment dostarcza skórze pokaźny "łyk" wilgoci, ale świetnie to nawilżenie się wchłania.
 Uwielbiam go, bo bardzo ładnie współpracuje z podkładami i fluidami. Sprawdzałam kilka i to z różnej półki cenowej i jakościowej. Nawet te podkłady, za którymi nie przepadam, bo są trochę maskowate, kiedy jako bazę mają krem Dermika Hialiq Spectrum serum, zyskują, bo wyglądają na skórze znacznie szlachetniej.

Od producenta:
redukcja zmarszczek, zmniejszenie podatności
skóry na „zmarszczki snu”, intensywne ujędrnianie
„Zmarszczki snu”, czyli poranne zagniecenia skóry, to pierwsze widoczne objawy
utraty jej elastyczności i jędrności.
Serum HIALIQ SPECTRUM do cery dojrzałej powstało z myślą o zmniejszaniu podatności
skóry na poranne zagniecenia i redukowaniu zmarszczek we wszystkich
stadiach ich rozwoju.
Tajemnicą skuteczności serum jest intensywnie wygładzający kompleks HYDRASIL
i kwas hialuronowy HA SPECTRUM, zawierający pełną gamę cząsteczek
– od najmniejszych do największych. Dzięki zróżnicowanej wielkości cząsteczki
uzupełniają się nawzajem, aby precyzyjnie wypełnić nawet najtrudniej dostępne zmarszczki.


DERMIKA HIALIQ SPECTRUM
HIALURONOWY KREM POD OCZY I NA POWIEKI

Jeszcze jeden krem z tej serii to maleństwo o pojemności 15 ml.



W przypadku tego typu kremu oczekuję przede wszystkim delikatności, braku podrażnień i absolutnie żadnego łzawienia (niestety źle dobrany krem od razu powoduje u mnie większą skłonność do zalewania się łzami na wietrze i mrozie).
Ten krem spisuje się u mnie na piątkę.
Oczywiście właściwości wygładzające i choć ciut zmniejszające moje zmarszczki wokół oczu są tu zagwarantowane. Bez jakiś fajerwerków, ale dbanie o skórę wokół oczu jest dla mnie koniecznością, bo tu skóra jest wyjątkowo cienka i szybko na niej widać upływający czas. Właściwości pielęgnujące oceniam w tym kremie bardzo wysoko, szkoda tylko, że z moimi cieniami kolejny już krem pod oczy niestety niespecjalnie sobie umie poradzić.

Od producenta:
redukcja zmarszczek, redukcja „kurzych łapek”, poprawa kolorytu skóry
Zmarszczki są jedną z pierwszych oznak starzenia się skóry. Główną przyczyną
ich powstawania jest postępujący z wiekiem spadek ilości kwasu hialuronowego
w skórze.
Krem pod oczy i na powieki HIALIQ SPECTRUM z potrójnym kwasem hialuronowym
zapewnia redukcję „kurzych łapek” i zmarszczek.
Działanie kwasu hialuronowego wspomaga lipoaminokwas redukujący zmarszczki
mimiczne. Składniki aktywne uzupełniają się nawzajem dla zapewnienia
maksymalnych efektów odmłodzenia. Już po tygodniu stosowania kremu skóra
okolicy oczu jest wyraźnie wygładzona, a koloryt wyrównany.
Sposób użycia: Krem stosować 1–2 razy dziennie, nakładając niewielką ilość na skórę powiek i pod oczy.

Muszę jeszcze słów kilka napisać o tym co na zewnątrz. Wszystkie kremy Dermika Hialiq Spectrum mają ładne, cieszące oko opakowania.
Podstawowy krem dzień/noc znajduje się w klasycznym, szklanym słoiczku, natomiast dwa pozostałe kremy to bardzo lubiane przeze mnie plastikowe pojemniczki z pompkowym aplikatorem. Wszystko w delikatnej, biało - złotej kolorystyce, dającej poczucie posiadania kosmetyków dobrej, wysokiej jakości. Dla mnie to też bardzo ważne.



Ceny poszczególnych kremów zawierają się w granicach 40 - 60 zł, uważam, że za całkiem rozsądne pieniądze kupujemy kremy naprawdę porządnej jakości. 


Pozdrawiam
Margaretka