Zwykle kończący się kosmetyk nie wywołuje u mnie żadnych przykrych emocji, zwykle, bo jest jeden wyjątek, to perfumy.
Dno w takim flakoniku zawsze napawa mnie smutkiem i żalem, że będę musiała się obejść wspomnieniem po zapachu, bo przecież tylko czasami kupuję te perfumy ponownie. Nęcą nowe kompozycje, a i fundusze mam na tyle ograniczone, że nie wszystko co bym chciała, mogę sobie tak po prostu fundnąć.
Niedawno dokładniej przyjrzałam się swojej perfumowej półeczce i serce zabiło mi coś jakby mocniej. Tu i tam widać dno, z kilkoma ulubieńcami przyjdzie albo już przyszło mi się rozstać.
Ten post jest właśnie im poświęcony, taka maleńka, nostalgiczna pamiątka, kiedyś tu zajrzę i powspominam tak, jak wspomina się chwile uwiecznione na zdjęciach w przepastnym albumie.
W koszu wkrótce wylądują:
Beautiful love Estee Lauder, piękne, bardzo zmysłowe, lekko kwiatowe z odrobiną zielonych, owocowych nut, nieziemsko trwałe, jeden z moich ulubionych zapachów.
I tak, i tak kiedyś je sobie jeszcze kupię.
Happy Clinique, kolejny mój zapach, świeżutki, kwiatowo - cytrusowy, również trwałość na piątkę. To jest wersja bez rozpylacza, aplikuje się za pomocą kulki, mój torebkowy must have, zawsze sobie leży w kieszonce obok długopisu i błyszczyka, mogą użyć go w każdej chwili, nie zmuszając ludzi wokół do zachwycania się rozpylanym zapachem. Na szczęście mam jeszcze w zapasie drugą sztukę, więc na razie żyję.
Masaki / Masaki Fluo, o tej wodzie pisałam jakiś czas temu, piękny, zjawiskowy zapach, niestety tak nietrwały, że na pewno już nie kupię.
Tresor Lancome, kiedyś, przez lata, mój ukochany zapach, wykończyłam już kilka setek i trzydziestek flakoników, to maleństwo było ze mną najdłużej, bo aplikacja trochę niewygodna.
Dla mnie najbardziej francuski z francuskich zapachów, pięknie świeży, słodki, a przy tym bardzo elegancki. Na szczęście teraz mam nowego Lancome, La vie est belle, trochę w tym klimacie, więc jestem szczęśliwa.
Chanel no 5, gwiazda wśród perfum, ikona i przedmiot pożądania każdej kobiety na tym świecie.
Tak długo mordowałam mojego faceta, że nie miał wyjścia i musiał mi kupić.
Zapach ma chyba tyle samo miłośniczek co i przeciwniczek, synonim stylu i dobrego smaku, kultowe perfumy, ale używam ich tylko na bardzo specjalne okazje, niesamowicie mocne, wykwintne, więc na co dzień nie czułabym się w nich dobrze.
Oczywiście są w moich przyszłych planach posiadania.
Dzisiaj w mojej Bardzo Kobiecej Galerii ponownie kilka ilustracji modowych. Autorką jest Sandra Suy.
Pozdrawiam
Margaretka
Oj tak, perfumy to chyba coś, do czego kobiety mają szczególnie sentymentalne podejście. Bardzo lubię używać perfum, ale nie codziennie to robię właśnie z obawy, że ulubiony flakonik zostanie opróżniony zbyt szybko:)
OdpowiedzUsuńJa mam jedne perfumy od 3 lat XD
OdpowiedzUsuńAle mi się już kończą ;/ a są świetne bo mocne i wystarczy jeden "prysk" a one dłuuugo się utrzymują :D
nie znam, muszę sprawdzić zapach w perfumerii :)
UsuńChanel nie zawodzą! O nieee : )
OdpowiedzUsuńŁączę się w bólu - perfumowe zużycia zawsze są smutne :(
OdpowiedzUsuńDOŁĄCZAM SIĘ - ZNAM TEN STAN GDY PERFUMKI SIĘ KOŃCZĄ , A JESZCZE GORZEJ JEST GDY FUNDUSZE NIE POZWALAJĄ NA ZAKUP kolejnej PEREŁKI - w tym wypadku najdroższa to Chanelka - więc jak nic 200zł trzeba przyszykować i do perfumerii powędrować ;-)
UsuńOoo, nie mam jak koniec perfum... No ale cóż :) Żadnych z tej kolekcji nie posiadałam, ale Chanel faktycznie kusi.
OdpowiedzUsuńClinique Happy miałam kilka flakonów! kochałam te perfumy;)
OdpowiedzUsuńSmutne, perfumowe pożegnanie...
OdpowiedzUsuńbye,bye ;)
OdpowiedzUsuńteż bardzo tego nie lubię i jest mi przykro, pewnie dlatego drogie perfumy zużywam wolno bo mi szkoda :)
OdpowiedzUsuńjuż tak dawno nie kupiłam sobie żadnego oryginalnego perfumu..:( kiedyś dostawałam przeważnie na urodziny albo święta. potem jakoś tak się poukładało, że perfumy się pokończyły, a ja żadnego nowego nie dostałam. zawsze obiecuję sobie, że zaszaleję i kupię jakiś, ale przy półce w perfumerii stwierdzam, że następnym razem..
OdpowiedzUsuńPERFUMU nie kupiłaś? Boooożeeee... Co to jest perfum?
Usuńmam to samo, ile razy odeszłam od półki, bo jednak kasa trzyma :)
Usuńtez takiego denka w perfummach nie lubie ..... perfumy jednak sa drogie ....
OdpowiedzUsuńdokładnie, smuteczki :)
Usuńz Chanel lubię mademoiselle, no5 jest dla mnie za ciężki :)
OdpowiedzUsuńuuu, nie dziwię się że Ci smutno :( ja podobnie jak Beauty Wizaż wolę Coco Mademoiselle, ale no5 też mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńChanel no 5 mam identyczne i pryskam sie nimi od wielkiego dzwonu :)a na codzien uzywam esencji w olejkach - bardzo trwale i tanie.
OdpowiedzUsuńTeż bardzo nie lubię jak perfumy mi się kończą :((
OdpowiedzUsuńEhhh też nie lubię kiedy kończą mi się perfumy :(
OdpowiedzUsuńP.S Obserwujemy?
bardzo nie lubię momentu kiedy perfumy dobijają dna buteleczki
OdpowiedzUsuńmoja mama uwielbia chanel no5 ale ja niestety chyba jeszcze do niego nie dojrzałam, jest za mocny, duszący
koniec ulubionego zapachu, to niezbyt dobrze zapowiadający się dzień ;)
OdpowiedzUsuńJestem teraz w okresie, że zaczynam na nowo kompletować swoją kolekcję:) więc tym bardziej wiem jak to jest. Z tym, że ja większość musiałam zostawić w rodzinnym domu. Nie sposób było zabrać się ze wszystkim. W każdym razie postawiłam sobie cel, że co miesiąc kupuję nowy flakon. Niektóre rzeczy mogą poczekać ale perfumy nie ;) To moja największa miłość:)
OdpowiedzUsuńcoś takiego jest w perfumach, że ich posiadanie sprawia nam wyjątkową przyjemność, i nigdy nie można sobie powiedzieć, że mam już wszystko co bym chciała mieć :)
UsuńJa również nie lubię momentu, kiedy zdaję sobie sprawę, że kończą mi się ulubione perfumy. Teraz zaczyna mi ubywać celine dion - sensitive, więc żal już zagościł u mnie:)
OdpowiedzUsuńmiałam chanel i bardzo je lubiałam :)))))
OdpowiedzUsuńTeż nie lubię jak kończą mi się perfumy - najgorzej jest, gdy nie można ich znowu kupić, bo np. firma zawiesiła działalność (już raz niestety spotkałam się z taką sytuacją). Na szczęście teraz używam tylko perfum z DKNY (zapach jabłkowy) - słyszałaś kiedyś o nich? Co do twoich perfum, to wyglądają na porządne, choć trudno mi stwierdzić czy są dobre, bo ich nie używałam (wyjątkiem są perfumy Chanel, bo te jeszcze mi się nie skończyły i muszę stwierdzić, że są bardzo dobre - w końcu to Chanel) ;] A tak w ogóle, to świetne obrazy - najbardziej podoba mi się ten pierwszy i drugi. Chciałabym kiedyś umieć tak malować ;D
OdpowiedzUsuńOj tak, zawsze jest smutno jak kończą się perfumy
OdpowiedzUsuńChanel *.* aż łzy sie do oczu cisną jak takie perfumy sie kończą ;<
OdpowiedzUsuń______________________
zapraszam do mnie limitedSmile.blogspot.com
Z jednej strony smutno kiedy kończą się perfumy ... a z drugiej powód, aby kupic kolejny flakonik. Kilka dni temu kipiłam Oxygene Lanvin.
OdpowiedzUsuńBylam posiadaczka Chanela no5 na poczatku nie moglam sie do tego zapachu przekonac wiec perfumy oddalam mamie dodam ze byl to prezent:D minelo lato przyszla jesien wlasciwie byla pozna jesien siegnelam po Chanela ponownie co efektem bylo zakochalam sie w nim. Czyli pory roku maja wiele do zapachu.Teraz tak jak u Ciebie pustki w fiolkach zbliza sie jesien wiec chyba usmiechne sie do no5 :D
OdpowiedzUsuńJa też nie lubię takich pożegnań ;( Jak zwykle świetne obrazy :) skąd czerpiesz pomysły? :D
OdpowiedzUsuńJa akurat nie przepadam za Chanel, jestem w tej drugiej połowie :P Za to bardzo często zdarza mi się kupować po raz któryś flakon tego samego zapachu :)
OdpowiedzUsuń