Chyba trochę przesadziłam z tytułem posta, dzisiaj będzie, owszem, o kilku umilających mi w ostatnich dniach życie drobiazgach, choć w sensie materii, gabarytów trudno je maleństwami nazwać.
Zaczynam od umilaczy kąpielowo - prysznicowych, myjących pachnidełek nieomal prosto w Francji, dokładniej z Prowansji, które bez problemu i w dużym, zapachowym wyborze w naszych drogeriach dostać można.
O żelach pod prysznic Le Petit Marseillais jest teraz w blogosferze głośno i obficie, a wszystko to za sprawą zgrabnej i pomysłowej kampanii marketingowej marki, która zaopatrzyła dużą grupę blogerek w zestaw kosmetyków dla siebie i pakiet próbek dla przyjaciółek i koleżanek.
Ja swoją paczkę też dostałam, żele przetestowałam.
Jak je oceniam?
Uważam, że są całkiem przyzwoite.
Mocną stroną jest zapach, w tym wypadku mamy tu kombinacje nut cytrusowych w sympatycznych, naturalnych klimatach, bez jakiś chemicznych zawirowań. ,
Właściwości myjąco - pielęgnacyjne też niczego sobie, opakowanie nie powala urodą, ale broni się sporą funkcjonalnością i wygodą, a przecież to pod prysznicem ma znaczenie niebagatelne.
Biorąc jeszcze pod uwagę dobrą, nie drenującą kieszeni cenę i łatwą dostępność w drogeryjnych sieciach, spokojnie po te żele można sięgnąć podczas zakupów, choć wielkiego ŁAŁ u siebie raczej nie oczekujcie.
Teraz to krótkie, acz wiele mówiące słówko ŁAŁ ma faktyczną rację bytu, bo właśnie tak zareagowałam, po raz pierwszy wąchając tę wodę toaletową.
Na razie trudno ją kupić, bo to najświeższa ze świeżych świeżynka, na pewno będzie do dostania od lipca w Rossku.
Gabriela Sabatini większość swoich wariantów zapachowych ma całkiem udanych, więc i w tym wypadku nie powinnam się dziwić moim pozytywnym odczuciom.
Gabriela Sabatini Happy Live to moim zdaniem wybitny strzał w dziesiątkę jeśli chodzi o zapachy bardzo letnie, radosne i pełne lekkości.
Właściwie gdyby ten zapach został zapakowany w jabłuszko Be Delicious DKNY, bo są to mniej lub bardziej te klimaty, a szczególnie pierwszej, zielonej wody, i wtedy bym go brała w ciemno; choć cena wtedy byłaby znacznie wyższa.
Gabriela Sabatini Happy Live to nuty owocowo - kwiatowe, słodkie, ale nie przesłodzone, w bukiecie znalazły się magnolia, róża, jaśmin, towarzyszy im bergamotka, brzoskwinia i różowy pieprz, ale też piżmo i wanilia. Zapach jest przyzwoicie trwały, sympatycznie mocny, ale nie jest absolutnie nachalny.
Dziewczyny, koniecznie przyjrzyjcie się temu zapachowi z bliska, moim zdaniem jest wyjątkowo udany.
Cena 110 - 130 zł za flakon 60 ml.
Jeszcze coś pachnącego i pychotkowego.
Truskawki w wersji mus, słodkie to i wyśmienite, a krótki, acz intensywny sezon na te owoce sprzyja podawaniu i zajadaniu ich w różnych wydaniach.
Garść truskawek, trochę cukru, chwila miksowania i pucharek pełen owocowych delicji jest nasz.
Już na koniec jedno danie smakowite i pachnące piękną polszczyzną.
"Jeść" to książka do napawania się słowem, wszak autorem jest mistrz nad mistrze słowa mówionego i pisanego, sam Pan prof. Jerzy Bralczyk.
Pan Profesor zajął się tu nie kulinariami sensu stricto, ale bawi się brzmieniem, etymologią i skojarzeniami pysznych słów. Ta lektura to taka mała uczta, intelektualnie wypasiona, a kalorycznie w wersji super fit.
Ale w tej beczce miodu jest też łyżka dziegciu.
Samą mnie to zdumiewa, bo autor kojarzy mi się inaczej, ale troszkę mi się ta książka wpisuje w dzisiejsze, powierzchowne, trochę byle jakie, takie czasy po łebkach. Tak jakby Pan Profesor bał się, że zbyt długi tekst znudzi czytelnika. Czyżby nam nie dowierzał? Poszczególne hasła są opracowane krótko, bez pogłębienia, czytam i bez przerwy odczuwam niedosyt. Wiem, że przy pałaszowaniu jedzenia niedosyt jest zdrowy, ale tu... trochę szkoda.
Koniecznie muszę w tym miejscu zamieścić nieduży cytat z książki, on doskonale odda jej charakter, tak na zachętę, żeby wiadomo było czym tu pachnie:
"Tak się składa, że nazwy ssaczych mięs zwykle pochodzą od nazw samców, choć czasem nazwy pochodzące od samic brzmiałyby może bardziej naturalnie. Nie jemy krowiny, lecz wołowinę, od świniny wolimy wieprzowinę. Najwyraźniej widać to przy baraninie, owczyny sobie nie wyobrażamy (przy jagnięcinie płeć jest bez znaczenia, dominuje młodość)."
Pozdrawiam
Margaretka
takie drobiazgi potrafią umilić dzień, pozdrawiam:))
OdpowiedzUsuńtakie i inne, ważne żeby się nimi cieszyć :)
UsuńKocham zapach tych żeli pod prysznic :)
OdpowiedzUsuńMoje-ukochane-czytadelka
aż tak? Fakt, bardzo przyjemne :)
UsuńPrzeglądałam tę książkę Bralczyka w księgarni, też odniosłam takie wrażenie jak Ty, wygląda, że to najsłabsza jego książka, chyba wpisał się w ogólne trendy celebryckie; jak jestem znany, czytelnicy wszystko kupią :)
OdpowiedzUsuńsmutne to co piszesz, ale podpisuję się pod tym obiema rękami, omijam dużym łukiem te wszystkie celebryckie wypociny, mam tylko nadzieję, że Pan Profesor nie pójdzie tą drogą :)
UsuńNa szczęście dobra literatura też jest i tylko forsa człowieka ogranicza, ja w każdym razie w księgarniach aż cierpnę z żałości, że tak drogo :)
Usuńa zaglądałaś do internetowych? teraz tam masa dużych przecen i promocji :)
Usuńoj tak najmiejsze rzeczy zawsze najbardziej cieszą:)
OdpowiedzUsuńjak je dostrzegamy, jest nam na pewno fajniej żyć :)
Usuńdokładnie )
UsuńMiałam kiedyś perfumy Gabrieli Sabatini i bardzo je lubiłam do tego były na prawdę trwałe :)
OdpowiedzUsuńja mam jeszcze teraz resztkę Miss Gabriela Night, też udany zapach :)
UsuńPo tę wodę się wybiorę, jak mówisz, że w klimatach be delicious, to muszę sprawdzić, buźka :)
OdpowiedzUsuńjak najbardziej, od razu miałam skojarzenia tych zielonych i żółtych wersji Be Delicious, ale nie różowych :)
Usuńcałuski
Perfumy mnie ciekawią.
OdpowiedzUsuńkoniecznie sprawdź zapach, niezły!
UsuńSzkoda, że książka jest tak napisana... Zwłaszcza, ze to nie kolejny "poradnik celebrytki", tylko coś, co napisał inteligentny człowiek z dużą wiedzą.
OdpowiedzUsuńwyraźnie w tym wypadku mamy równanie w dół, a nie w górę, mam nadzieję, że następne Jego książki będą znowu na medal :)
UsuńJa bardzo lubię produkty Le Petit Marseillais. Pięknie pachną, są łatwo dostępne i cena jest przyzwoita :)
OdpowiedzUsuńZapraszam http://marysiaofficialblog.blogspot.com
te kosmetyki szybko się przebiły na naszym rynku, stały się równie znane i doceniane jak marki dotąd lepiej kojarzone z pielęgnacją :)
Usuńmus truskawkowy mniam!
OdpowiedzUsuńmogłabym go jeść na okrągło, w przeciwieństwie do samych truskawek, bo często trafiam na wcale nie tak słodkie jak kiedyś :)
UsuńStrasznie mnie kuszą te żele LPM, właśnie z tej cytrusowej edycji. Uwielbiam takie aromaty. A perfumy Gabriela Sabattini znam jeszcze sprzed lat, z mojego dzieciństwa. Były to pierwsze markowe perfumy jakie miałam.
OdpowiedzUsuńpewnie i z tego powodu masz do nich duży sentyment :)
UsuńOstatnio wąchałam olejek eteryczny bergamotowy i jest przepiękny, więc jeśli ten zapach jest w takiej tonacji utrzymany to pewnie by mi się spodobał. :) Truskawki dziś jadłam pierwszy raz w sezonie, ale jaki to był cudowny pierwszy raz! :D
OdpowiedzUsuńciekawa jestem zapachu bergamotki, ona często jest składnikiem perfum, a już sama nazwa jest bergamotka jest taka nietuzinkowa :)
UsuńAż mnie w nosku zakręciło od zapachów :D
OdpowiedzUsuńnajlepiej kręci ta woda :)
Usuńtrudskaweczki mniam
OdpowiedzUsuńUwielbiam żele LPM:) Truskaweczki też:)
OdpowiedzUsuńŚwietny post! Faktycznie po kampanii reklamowej kosmetyków marki Le Petit Marseillais pojawiło się mnóstwo, a ja nadal po nie nie sięgnęłam, ale może w końcu zaspokoję swoją ciekawość:P
OdpowiedzUsuńA mus z truskawek to świetna sprawa! Ale ja zamiast cukru wolę mieszać truskawki z bananami i jabłkami, a ostatnio także z morelami;p
Pozdrawiam;)
ja mam tak, że takie musy lubię słodkie, wiem, że lepiej byłoby bez cukru, ale jak ma być chwila przyjemności to niech będzie pełną gębą, nawet za cenę dodatkowych kalorii :)
UsuńMus z truskawek... Pycha :)
OdpowiedzUsuńMi też ślinak naplynęła na widok tego musu truskawkowego:) lubie tez te żele pod prysznic i książka ewydaje się ciekawa:)
OdpowiedzUsuńciekawa, ale, .... no właśnie to ale :)
UsuńJa bym jeszcze dodała jakiś delikatnie pachnący w tle wosk :)
OdpowiedzUsuńmasz rację, to też świetne umilacze, ale u mnie z nimi ostatnio krucho, wszystkie wyszły :)
Usuńkoktajlu bym się napiła ;D
OdpowiedzUsuńSama używam perfum Sabatimi, co prawda zapach jest ładny, ale muszę przyznać, po skończeniu wymienię je na coś innego. Zapach nie utrzymuje się długo, mimo iż nie przebywam ciągle na powietrzu. To chyba ich jedyny minus. Teraz na lato planuję odmienić siebie, a najlepiej to wychodzi poprzez zmianę koloru włosów. Co powiecie na coś podobnego? https://www.youtube.com/watch?v=_et7kzWFLic
OdpowiedzUsuńSpróbowałabym tego koktajlu :)
OdpowiedzUsuńa żele z tej serii uwielbiam. :)
Znam żele i lubię je. Szczególnie werbenę i cytrynę.
OdpowiedzUsuńja jem teraz truskawki codziennie w różnej postaci :D
OdpowiedzUsuńMalinowe Ciasteczka
Mmm :) Truskawki!
OdpowiedzUsuńTak z zapachów które mnie cieszą to właśnie: truskawki, zapach kwitnącej lipy, jaśminu i lawendy!
Bardzo lubię zapach Gabriela Sabatini ;)
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę doczekać się okresu, kiedy świeże truskawki będę mogła kupić na rynku. Pieczenie ciasta ze świeżymi truskawkami czeka. ;)
OdpowiedzUsuń