Obserwatorzy

piątek, 28 czerwca 2013

Gumy Orbit z własnym zdjęciem czyli opakowanie szyte na miarę

Powrót do strony głównejHej Dziewczyny!



Lubicie się czasem wyindywidualizować
 z rozentuzjazmowanego tłumu?
Bo ja bardzo.

Teraz możemy być na swojej własnej orbicie z własnymi gumami ORBIT.  

Ja będę tam już niedługo ze swoimi spersonalizowanymi (o Boże, co za pretensjonalne słowo) drażetkami.
A wszystko dzięki portalowi Uroda i zdrowie oraz marce Wrigley;

                                                                                     

Mój blog ma zaszczyt przybliżyć Wam co, jak i gdzie w trawie piszczy, czyli co trzeba zrobić, żeby takie osobiste, jedyne w swoim rodzaju, robione na specjalne zamówienie opakowania gum Orbit skomponować sobie i mieć lub dać.

     Stwórz własną gumę ORBIT

Fajny gadżet, świetny pomysł na prezent i .....  tak teraz sobie wymyśliłam, że np para młoda przy wręczaniu zaproszeń swoim przyszłym weselnym gościom nietuzinkowo mogłaby do nich dodawać  takie pudełeczko gum ze swoim zdjęciem, aż żal, że ja to mam już za sobą.

Ale do rzeczy, pokażę Wam jak to działa

Mamy w zanadrzu naszego komputera zdjęcie, które chcemy mieć na Orbitkach,
wybieramy szablon.
Ja, ponieważ przygotowywałam pudełeczko jako prezent dla mojego męża, a on kocha naszą Emmę miłością wielką, wybrałam taki:

Teraz wgrywamy zdjęcie i tu możemy go trochę obrobić (wybrać np. fragment)


Jeśli chcemy coś na nim skrobnąć, teraz mamy okazję

I już prawie gotowe

teraz czas na sprawy techniczne związane z wysyłką i zapłatą



 Fajne?  Myślę, że tak! 
Ciekawa jestem jak moje Orbitki będą wyglądały w oryginale, mam je dostać w połowie lipca, na pewno pochwalę się nimi, a co? Takie gumy to jest coś!!


Pozdrawiam
Margaretka


czwartek, 20 czerwca 2013

Marine Collagen, Kolagen morski, Altermedica, kiedy do oceanu daleko, a ryb na talerzu za mało

Hej Dziewczyny!  



Zawsze wiedziałam, że trzeba słuchać starszych, mądrych ludzi. 
Wiedzieć to jedno, a robić tak to drugie, z tym już nie jest zawsze łatwo.
Rozmawiałam kiedyś z wiekowym już lekarzem, człowiekiem wielkiej wiedzy. 

Opowiadał o prostych zasadach żywienia, o wpływie tego co jemy na to, jak zdrowi jesteśmy. 

Pamiętam jego zdanie o rybach.
Unikaj kupowania filetów ryb, szukaj i kupuj ryby ze skórą i takie je smaż, duś, gotuj, skóra i układ kostny ryb to kopalnia bardzo cennych związków, będziesz długo piękna, gładka,
 a i stawy będziesz miała zawsze sprawne.


Gdzieś z tyłu głowy ta zasada pozostała , faktycznie staram się kupować i jeść takie właśnie ryby, ale wybór nie jest zbyt imponujący, a czyściutkie filety też kuszą łatwością przyrządzania.
Zresztą o moje stawy trochę się boję, teoretycznie mogę w genach mieć zapisaną skłonność do nieodbudowywania przez organizm chrząstki stawowej, a grozi to potem endoprotezą tego lub innego stawu.
Chcę więc chuchać na zimne.

  
Suplement diety w postaci kolagenu morskiego jest dla mnie nie lada gratką. 
Bardzo optymalny, ograniczony do pożądanego minimum skład daje organizmowi właśnie to, czego w dzisiejszym, mocno spreparowanym świecie żywności po prostu brakuje.

Wygodna forma kapsułek, ja w każdym razie nie mogę złego słowa powiedzieć na łatwość połykania ich połykania, zapach minimalnie trąci rybką, ale to dla mnie zaleta, wszak ten kolagen właśnie z tych bestyjek jest wytworzony.




 Oczywiście efekty są raczej długofalowe, niż takie już konkretne, na teraz. Po miesięcznej kuracji wiem, że namacalnych oznak nie mam się co spodziewać, choć na pewno stan mojej skóry jest ciut ładniejszy, a i ustąpiły lekkie bóle kręgosłupa, myślę, że mogę to przypisać właśnie tym kapsułkom. Chyba, że działa tu też sugestia, wszak ona też potrafi zdziałać cuda.

Poniżej zamieszczam kilka informacji dotyczących właściwości kolagenu morskiego, przeczytajcie, bo warto wiedzieć, że ten kolagen okazuje się znacznie więcej warty niż najczęściej dotąd stosowany kolagen z ssaków.

Jest składnikiem kości, mięśni i stawów, które utrzymują ciało w pionie i pozwalają nam się sprawnie poruszać. W tym przypadku kremy z pewnością nie pomogą w uzupełnieniu jego ubytków.
 Lekarze polecają efektywny kolagen ze skóry ryb morskich.
Badania wykazują, że kolagen pozyskiwany z ryb morskich przewyższa swoją efektywnością stosowany do tej pory kolagen ze skóry ssaków hodowlanych. Jego cząsteczki są mniejsze, dlatego działa skuteczniej – ten sam efekt uzyskuje się, stosując mniejszą dawkę.

Skład
3 kapsułki zawierają:
600 mg hydrolizat kolagenu ze skór ryb morskich
29,4 mg wyciąg z owoców aceroli, w tym:
7,35 mg witaminy C.

Charakterystyka
MARINE COLLAGEN to enzymatyczny hydrolizat kolagenu ze skór ryb morskich.
Kolagen jest głównym białkiem tkanki łącznej i podstawowym składnikiem fibrylarnym (włóknistym) skóry, kości, ścięgien, chrząstek i zębów. Kolagen ze skór ryb morskich jest związkiem, którego cząsteczki są mniejsze niż cząsteczki kolagenu pochodzenia zwierzęcego, dlatego jego działanie jest efektywniejsze. Dodatek naturalnej witaminy C (z owoców aceroli) wspomaga prawidłową syntezę włókien kolagenowych w organizmie.
Preparat dla osób dorosłych narażonych na znaczne obciążenia stawów, w stanach pourazowych oraz dla rekonwalescentów i osób starszych jako uzupełnienie diety w łatwo przyswajalne, hydrolizowane, rozpuszczalne białka kolagenowe.

Wskazania
  • polecany osobom dorosłym narażonym na znaczne obciążenia stawów, a także rekonwalescentom w stanach pourazowych
  • wspomaga utrzymanie właściwego stanu tkanki łącznej - budującej strukturę całego ciała
  • przyspiesza regenerację m.in. tkanki kostnej, chrzęstno-stawowej, stawów i ścięgien
  • uzupełnia dietę w łatwo przyswajalne, hydrolizowane, rozpuszczalne białka kolagenowe
  • korzystnie wpływa na kondycję skóry, włosów i paznokci


Działanie
Wspomaga utrzymanie właściwego stanu tkanki chrzęstno-stawowej oraz regenerację tkanki kostnej, łącznej (chrzęstno-stawowej), stawów i ścięgien. Korzystnie wpływa na kondycję skóry, włosów i paznokci. Kolagen ze skóry ryb morskich jest związkiem, którego cząsteczki są mniejsze niż cząsteczki kolagenu pochodzenia zwierzęcego, dlatego działa efektywniej.

Będę po tę kurację jeszcze nie raz sięgała, jest zdrowa dla skóry, włosów , paznokci, nie mówiąc już o całym układzie kostnym i chrzęstnym, a to jest bezcenne.

Wy też pomyślcie, czy nie warto by było przyglądnąć się temu kolagenowi z bliska, jeśli tak, to zapraszam Was do sklepu Prosto z Natury, dzięki któremu mogłam przetestować ten suplement.

miesięczna kuracja - jedno opakowanie 90 kapsułek
cena 39 zł

                                                       prostoznatury.pl – Zywiec, Poland


Zapraszam teraz do mojej Bardzo Kobiecej Galerii. 
Dzisiaj znowu piękne obrazy - pięć momentów z dnia kobiety zatrzymanych pędzlem amerykańskiej malarki, Kim English.






Pozdrawiam
Margaretka

wtorek, 18 czerwca 2013

Dywanik ze starych swetrów, recykling na upalne dni

Hej Dziewczyny!  


Jak ja kocham ten błękit nieba, to wzdychanie, że można oszaleć z gorąca, no i wreszcie dzieje się w temacie upały.
 Już trzymam kciuki za te wszystkie wyże, kontynentalne powietrze, podmuchy znad Azorów, zresztą wsio rybka co to i skąd do nas wpadło w gościnę , byleby pobyło z nami, niech będzie, nawet do jesieni.

Takiemu pogodowemu szczęściu trzeba pomagać, ja robię to w konfrontacyjny, morderczy sposób. 

Powyciągałam z szafy sweterki, których czas dobiegł końca i ten koniec zafundowałam ich spektakularnie nagły, zabójczo okrutny; kończą jako wąskie paski, długie szmatki.




Ponieważ całkiem bezwzględną bestią nie jestem, daję im szansę na drugie życie. Jeśli wszystko wyjdzie tak jak zaplanowałam, sweterki skończą na nowej, jaśniutkiej podłodze w salonie, może koło kominka, tak by w postaci mięciutkiego dywanika zapraszały mnie do polegiwania i patrzenia na ogniki ognia.






Na razie jestem w trakcie zwijania, klejenia i co jakiś czas parzenia sobie palców (gorący klej).
Potem mniejsze elementy będę łączyła ze sobą też tak na ciasno, mam w planie zrobić taki pi razy drzwi, owalny, a może okrągły kształt.
Końcowy efekt nie omieszkam Wam pokazać za jakiś czas, a teraz wracam do recyklingowej twórczości.

Jeśli macie za sobą taką dywanową robótkę, bardzo proszę o podpowiedzi i wskazówki.

Pozdrawiam
Margaretka

czwartek, 13 czerwca 2013

SO'BIO Żel pod prysznic, za chwilę na chwilę uciekam do Prowansji



Hej Dziewczyny!  


 Wakacje o krok, podróże kuszą, choć moje plany wyjazdowe w tym roku na razie mgliste. 

Wyraźnie na obecnym etapie mogę powędrować sobie palcem po mapie, cóż, nawet najbardziej wyimaginowana podróż lepsza niż nic.
Jeszcze lepiej niż w taki kartograficzny sposób, błąkam się myślami po świecie leżąc i relaksując się w wannie.

I tu mojemu globtroterskiemu szwędaniu przyszedł na pomoc żel pod prysznic i do kąpieli francuskiej marki So'Bio Etic.

Moja wersja; cytrynowo-werbenowa herbata, zaprasza mnie na wędrówkę po Prowansji. 
Nie mam nic na przeciwko, co więcej zaproszeniu poddaję się skrupulatnie i z prawdziwą rozkoszą, wszak lawendowe, werbenowe pola Prowansji to jeden z punktów na mapie świata, do którego przyciąga człowieka jak miśka do ula pełnego miodu.



Zresztą zobaczcie co dystrybutor kosmetyków mówi o tym żelu:

Opis produktu

Ucieknij na południe Francji, do Prowansji, z organicznym żelem pod prysznic o zapachu cytrynowo-werbenowej herbaty. Formuła wzbogacona organicznym aloesem energetyzuje zarówno ciało jak i umysł. Zakochasz się w jego wibrującym i ożywiającym zapachu, idealnym żeby rozpocząć dzień w dobrym nastroju.

Opakowanie pochodzi z recyklingu w 70% i w 100% nadaje się do przetworzenia bez ftalanów ani bisfenolu.

Stosowanie
Nałożyć na mokrą skórę, masować i następnie spłukać.

Skład
Aqua (Water), Ammonium Lauryl Sulfate, Cocamidopropyl Betaine, Sodium Chloride, Decyl Glucoside, Lippia Citriodora Leaf Water*, Benzyl Alcohol, Parfum (Fragrance), Limonene, Citral, Benzoic Acid, Dehydroacetic Acid (Vitamin C), Aloe Barbadensis Leaf Juice Powder*, Linalool, Citrus Medica Limonum (Lemon Peel) Oil*
                                                    * z rolnictwa ekologicznego

99% składników jest pochodzenia naturalnego
10% składników pochodzi z rolnictwa ekologicznego



O tym żelu mogę pisać tylko dobrze!

- Świetne opakowanie, nietuzinkowy kształt, bardzo wygodne, poręczne i stabilne, a to tak ważne w warunkach kąpieli,
- zapach sprawiający, że chwile pod prysznicem czy w wannie stają się nadzwyczajnie przemiłe,
- konsystencja niezbyt gęsta, tak, że szybko wyciskamy pożądaną ilość żelu
- wydajność dobra, żel świetnie się pieni i fajnie myje ciało,
- skład bardzo naturalny, ekologiczny, a więc znajdujemy tu maksymalne bezpieczeństwo i opiekę naszej skóry, ja w każdym razie bardzo cenię takie kosmetyki.

cena 22 zł, poj. 300 ml




Marka So'Bio Etic proponuje nam zresztą nie tylko wypad do Prowansji. 
Kusi mnie też Bombaj w towarzystwie nut bursztynu i zielonej herbaty, mam chcicę na Madagaskar, tam wąchać będę bukiety białych kwiatów i yang-yang, a co powiecie na Thaiti całe skąpane w kokosie lub wanilii? 
Ja się zapisuję na takie podróże. 

                                

Więcej żeli znajdziecie tutaj.

Żel So'Bio Etic dostałam do przetestowania od firmy Matique - Galerii Kosmetyków Ekologicznych. 
                                         MATIQUE

 Zaglądnijcie tam, bo dla nas, kobitek ceniących kosmetyki naturalne, organiczne, ekologiczne i mineralne, właśnie takich kosmetyków wiodących marek z całego świata, jest w Matique jak w prawdziwym  królestwie bioeko.

Teraz oczywiście zapraszam na chwil kilka do mojej Bardzo Kobiecej Galerii.
Dzisiaj właśnie wakacyjnie, może i w klimatach Prowansji.
Obrazy kanadyjskiej malarki, Susan Rios






Pozdrawiam
Margaretka

piątek, 7 czerwca 2013

W7 Liquid eyeliner, już dodałam do makijażowych niezbędników

Hej Dziewczyny!  



Dzisiaj bohaterem mojego postu jest eyeliner marki W7.
 Dostałam go od firmy WIT Dystrybutor Kosmetyków razem z wodą perfumowaną Extasia Goldy, o której moją recenzję możecie przeczytać we wcześniejszym poście tutaj.

WIT Dystrybutor Kosmetyków – Łódź, Poland

To moje pierwsze spotkanie z marką W7, przyznam, że całkiem udane, w każdym razie na kosmetyki W7 zwrócę teraz większą uwagę, bo i jakość wygląda zupełnie dobrze, a ceny kuszą niezwykle.

Już przechodzę do dzisiejszego tematu, a więc eyeliner zapraszam na salony, (no, dokładnie do łazienki przed lustro).





W pierwszym momencie wydaje się, że mamy tu do dyspozycji eyeliner w pędzelku, ale nic z tych rzeczy. 
To raczej pióro zanurzone w maleńkim kałamarzu (jeszcze lepiej brzmi w inkauście) z czarnym, gęstym tuszem zamiast atramentu.




Zresztą to opakowanie bardzo mi się podoba; zgrabna, wysmukła linia, jedynie srebrne napisy na buteleczce trochę za szybko się ścierają.

Mamy do dyspozycji 8 gram tuszu, głęboka, dobrze napigmentowana czerń, na powiece szybko wysycha, pozostaje taka lekko błyszcząca, co sprawia wrażenie jakby cały czas była mokra.




Tu makijaż ma już ze cztery godziny, kreski w realu są bardziej czarne, to efekt lampy błyskowej popsuł trochę obraz.

Bardzo fajnie robi się kreskę, a musicie mi wierzyć w 100%, bo nie jestem w tym temacie zbytnią profesjonalistką, kreski miewałam od czasu do czasu, a tu moja mało wprawna ręka w połączeniu z tym ustrojstwem spisują się na medal i teraz częściej krechy goszczą na moich powiekach.
Plusem jest też możliwość zrobienia i bardzo cienkiej i całkiem grubej kreski, jak ja radzę sobie z tym dobrze to Wy pewnie też będziecie zadowolone.
Nie można tylko przesadzić z ilością tuszu, zbyt gruba warstewka na powiece bywa, że pęka w ciągu dnia.

Eyeliner W7 jest nieprawdopodobnie udany jeśli chodzi o wodoodporność. Nie ma opcji, żeby rozpuścił czy rozmazał nam się nawet w najbardziej mokrych z mokrych warunkach czy okolicznościach jakie mogą nam się trafić. 

Te kreski na dłoni były ze mną kilka godzin, w międzyczasie zmyłam kilka garów dobrze "bawiąc się" w wodzie z płynem, kilka razy myłam dłonie wodą z mydłem, dopiero płatek z  płynem do demakijażu naruszył i usunął malowanko.



Nie odbija się na górnej powiece, nie ściera się, nie rozmazuje, bywa, że lekko pęka.

Zresztą zmywanie makijażu w tym wypadku nie jest trudne, tusz z kresek nie rozmazuje się, a raczej schodzi w postaci takich czarnych drobinek-skórek.

Eyeliner ani raz nie wywołał u mnie uczucia pieczenia, nie spowodował łzawienia (a mam do tego tendencje), tak, że wszystkim wrażliwcom mogę go polecić.
Cena 6 - 8 zł.

Na pewno znowu go sobie kupię, bo lubię go za łatwość malowania kreski, za moc na powiece i za cenę.

Moja Bardzo Kobieca Galeria jak zwykle zaprasza.
Dzisiaj przepiękne obrazy rosyjskiej malarki Kateriny Kiselevej, popatrzcie.






Pozdrawiam
Margaretka