Obserwatorzy

czwartek, 27 lutego 2014

Mój dywan czyli hand made w pocie czoła

Hej Dziewczyny!   


Dzisiaj post z cyklu coś z niczego, a dokładniej recykling w pełnej krasie.
Urządzanie domu trwa u mnie w najlepsze, mieć by się chciało wszystko i  jeszcze więcej, a worek z pieniędzmi ma u mnie rozmiar woreczka, sakiewki, sakiewiątka. 

  Na szczęście uwielbiam rzeczy tak zwane "coś z niczego", jestem dumna jak paw, kiedy siądę sobie i patrzę na efekt mojej pracy.

Szaleję więc z europaletami, meble z jakąś tam metryką przemalowuję, przecieram, shabby chic święci u mnie ostatnio tryumfy, a dzisiaj muszę Wam pokazać moje dywanowe dzieło.










 Pers to nie jest, ale mięciutka miła wełna a i owszem, bo całość zrobiona z wełnianych, starych swetrów.
Ogołociłam znajomych i rodzinkę, moje, nielubiane już  swetrzycha też wylądowały na podłodze i w nowym wydaniu mają się całkiem, całkiem.

Zaczynałam mając w planie dywanik, pisałam o nim w tym poście:




 ale okazało się, że pomimo dziesiątek godzin spędzonych na wdychaniu gorącego kleju, palcach w bąbelkach raz większych, raz mniejszych, dywanik mogę śmiało powiększyć do rozmiaru całkiem konkretnego dywanu.





Czekam teraz cieplejszych dni  i werandowanie się na tarasie, bo kolejny dywan już zamówiony.


Dzisiejszy wschód słońca, na horyzoncie Tatry, nie mogłam sobie odmówić dorzucenia tej fotki, bo cały czas jeszcze jestem pod urokiem okolicy i widoków.




Pozdrawiam Was cieplutko, wiosennie

Margaretka

poniedziałek, 24 lutego 2014

NUXE Reve de Miel krem do stóp by piękne były


Hej Dziewczyny!  


O tym świetnym kremie do stóp za moment, najpierw pozwólcie na słów kilka o moim niebycie w blogosferze.


Zrobiłam sobie ciut długaśną przerwę w blogowaniu, działo się u mnie dużo. 

Najważniejsze i w skrócie;  życie w ścisłym centru Bielska zamieniłam na wymarzone góry.
Roboty huk, głowa zajęta wiecznie piętrzącymi się problemami, zajęcia malarsko - wykończeniowe, ale macie przed sobą najszczęśliwszą osobę pod słońcem. Łapałam sto srok za jeden ogon, postanowiłam więc sroce - blogerce dać chwilę wytchnienia, teraz już jestem i jeszcze raz : Cześć moje Kochane.


Za płotem z tyłu las:


Rano budzą nas takie wschody słońca:




Nazbierało mi się sporo smakowitych kosmetykowych kąsków, będę je systematycznie przedstawiać Wam, a dzisiaj zaczynam od czegoś co moje stopy pokochały miłością wielką.



To już kolejny produkt NUXE, który mam przyjemność testować i niezmiennie jestem pod urokiem tej marki. Poza cenami, które niestety nie należą do łatwych do przełknięcia ( za tubkę 75ml kremu Reve de Miel trzeba wysupłać jakieś 30-40zł) kosmetyki są boskie i warte polecenia.

Bardzo wygodna, zrobiona z dosyć "mięsistego" tworzywa tubka jest fabrycznie zabezpieczona foliowym kapturkiem, tak, że mamy gwarancję, że do tubeczki nikt nam wcześniej nie zaglądał.
Kolorystyka taka bardzo ekologiczna, bez fajerwerków, ale marka NUXE szczyci się swoimi naturalnymi i zdrowymi dla skóry składami kosmetyków, więc te delikatne barwy są jak najbardziej uzasadnione i na miejscu.



Sam krem jest dosyć gęsty, taki mocny, już konsystencja zapowiada pielęgnację stóp intensywną i efektywną.
Tak jest naprawdę, to chyba najlepszy krem do stóp jaki dotąd miałam. Doskonale się wciera, świetnie wchłania, choć skóra pozostaje taka mięciutka i wyraźnie nawilżona? natłuszczona?, nie wiem jak to opisać, pozostaje na niej taka pielęgnacyjna warstewka, ale bardzo przyjemna.

Jeśli chodzi o same pięty, bo to często jest problem, to też ten krem jest prawdziwym mistrzuniem .
Ja co prawda nie mam z rogowaceniem pięt specjalnych kłopotów, po prostu codziennie, na bieżąco traktuję je tarką, ale i tak widzę różnicę. Przy tym kremie skóra jest znacznie bardziej miękka, nie robią się żadne skórki, o jakiejś szorstkości można zapomnieć, ja mam teraz znacznie ładniejsze stopy, gładziutkie jak pupka niemowlęcia.
Dodatkowo krem daje nam bardzo fajne poczucie komfortu dla stópek, rzecz cenna i przeze mnie szczególnie doceniana.
Stopy są bardzo zadbane, dopieszczone, śliczne i aż żal, że nie można jeszcze kozaków zamienić na sandałki. Ale wszystko przed nami, a zapowiada się, że ciepła wiosna tuz, tuż.

Zapach jest przyjemny, delikatny, wyczuwam tu wyraźnie słodki ton miodu, z opisu wynika, że akacjowego, zresztą w składzie jest jeszcze olejek z sezamu, masełko Shae i wyciąg z otrębów ryżowych. Bardzo ładny skład, bardzo dobry krem.



Notka o kremie do stóp NUXE ze strony http://pl.nuxe.com/  marki:

SKUTECZNOŚĆ DZIĘKI NATURZE

Ten krem do pielęgnacji suchych stóp o kremowej konsystencji i miodowym zapachu nawilża, natłuszcza, łagodzi i odbudowuje przez całą dobę bardzo suchą lub zniszczoną skórę stóp.

DOBRODZIEJSTWO DLA MOJEJ SKÓRY

Od pierwszego zastosowania stopy odzyskują uczucie komfortu i miękkości.
- Redukcja zaczerwienień: 81%*,
- Odbudowa zniszczonej skóry stóp: 86%.
* Test kliniczny przeprowadzony pod kontrolą dermatologiczną na 21 ochotnikach badanych podczas 28 dni stosowania preparatu dwa razy dziennie – odsetek badanych zgadzających się z przytoczonym twierdzeniem.

NAJWAŻNIEJSZE AKTYWNE SKŁADNIKI

Intensywnie i trwale odżywiona skóra bez wrażenia tłustości dzięki olejkom uzyskanym z ziaren (sezam i otręby ryżowe). Ten krem do stóp eliminuje wrażenie napięcia (masło shea) i regeneruje skórę (miód akacjowy).



Jeszcze kilka słów podsumowania. Polecam Wam, Dziewczyny ten krem gorąco, jest świetny. Dla Tych z Was, które macie problem z rogowaceniem naskórka koniecznie go sobie sprawcie (apteki stacjonarne i internetowe), będziecie bardzo zadowolone, a już na pewno nie zapomnijcie o nim wiosną, kiedy wreszcie zaczniemy biegać z odkrytymi stopami. Te 30-40zł jest warte zainwestowania w urodę naszych nóżek. 

Teraz jak zawsze moja Bardzo Kobieca Galeria, tym razem piękne stopy w roli wcale niepośledniej. 
Trochę lata w wakacji w środku zimy (?), obrazy portugalskiego malarza, Antonia Duarte, zapraszam, popatrzcie.




Pozdrawiam
Margaretka