Obserwatorzy

czwartek, 18 grudnia 2014

Ta choinka naprawdę jest prosto z lasu

Witam Moje Drogie!  

Jak u Was z duchem świąt?  Odwiedził już Was i  Wasze domy?
Ja jeszcze muszę oglądnąć Opowieść wigilijną, ha, ha, i mogę powiedzieć, że christmastajm będę miała otwarty.
Poprawię jeszcze przygotowaniami do świąt u Griswoldów, rzucę ze dwa, trzy sznury światełek tu i tam, ...i biorę się za lepienie uszek.

Tymczasem upstrzyłam już kilka kątków w domu.

Najbardziej zadowolona jestem z totalnie ekologicznej choinki. 
Połamane, suche patyki z lasu, kilka szyszeczek, miechunkowe lampiony i inne, bądź jakie łąkowe zbiory, pół godziny zabawy i choinka wyszła świetna.













A świeca - bombka z wosku pszczelego jak się Wam, Kochane podoba? 
W tym roku właśnie na takie naturalne klimaty stawiam, to nie tylko coś dla przyjemności, ale i dla zdrowotności dobre. Ano zobaczymy.
Pozdrawiam
Margaretka

poniedziałek, 15 grudnia 2014

Kołdra Växjö All Seasons, pod nią śnienie to marzenie (senne)

Pod miękką kołderkę sny już się wślizgnęły
Śpij i przestań gadać
                         sennie się żachnęły.         

Witajcie Moje Drogie!  


Jestem klasycznym śpiochem. uwielbiam spać, uwielbiam łóżko. Łóżko musi być duże, musi być wygodne. Musi dawać mi dużo wolnej przestrzeni, koniecznie swojej, niczyjej innej, tak bym mogła kręcić się, wiercić i przewracać do woli. Ktoś obok musi być mocno obok, raczej dalej niż blisko. Moje łóżko, mój materac, moja poduszka, moja kołdra. Żadna wspólna, tylko moja. Tu żadna wspólnota mnie nie kręci, to jest mój kawałek nocy. Na resztę łóżkowych tematów spuśćmy zasłonę milczenia.

Ale dosyć już tych pościelowych wynurzeń, dzisiejszy post, pomimo, że z łóżkiem ma wiele wspólnego, dotyczy jednak nie uniesień i figlowania, bo przecież kołdra do tego nie jest zbytnio potrzebna.
Kołdra potrzebna jest do tego by było ciepło, miło i przytulnie.
Żeby się spokojnie zasypiało, mając na sobie, otulającą,  mięciutką  lekkość.

Pamiętam kilka kołder, pod którymi zdarzało mi się zasypiać, to znaczy chciałam zasnąć i za nic nie mogłam. Pamiętam wielką pierzynę u mojej cioci, taką wysoką, aż napuchniętą od nabitego pierza, w pierwszym momencie ciepłą i luksusowo otulającą, ale po kilku moich ruchach (wiercenie to moja specjalność), pierze umknęło gdzieś w nogi tworząc wielką górę, a pod brodą pozostała mi cienka, pusta poszewka. Pamiętam ten przejmujący chłód i złość i bezsilność czekania na koniec tej koszmarnej nocy.

Widzicie więc, że dobra kołdra to dla mnie jeden z priorytetów. I wcale nie musicie się ze mnie śmiać, że priorytet to niezbyt wyszukany. Przecież w łóżku spędza się jedną trzecią życia, w każdym razie ja na pewno spędzam coś koło tego, bo spokojnie, jak tylko mogę, śpię przynajmniej 7 godzin.


Tak więc wiadomość, że udało mi się znaleźć wśród blogerek, które dzięki portalowi UrodaiZdrowie.pl i firmie Wendre będą testowały nową kołdrę, wywołała u mnie zaciekawienie i nadzieję, że w łapki wpadnie mi udany i pożądany przeze mnie produkt.







Kołdra Vaxjo All Seasons to nowość na naszym rynku, w dodatku poza wszelkimi bardzo korzystnymi cechami dobrej, nowoczesnej przykrywajki, ma jeszcze jedną ważną zaletę. Nie jest niebotycznie droga, nie musimy płacić na nią bajońskiej sumy, bo jej orientacyjna cena to 85 zł.




Jest jeszcze coś, co tę kołdrę wyróżnia spośród innych, w każdym razie ja nic nie wiem o tym, by takie rozwiązanie było już na rynku. 
To takie 2 w 1, a właściwie 2 w 4, bo cała kołdra składa się  z dwóch, cieńszej i grubszej, w dodatku z możliwością spięcia jej w jedno, tak więc teoretycznie:
lato - cienka kołdra
jesień - grubsza kołdra
zima - obie kołdry spięte w jedną, jeszcze grubszą
wiosna - grubsza kołdra




Pewnie że to teoria, jesteśmy różne, jedne z nas to zmarzluchy (ja!) i pewnie tę wersję obu spiętych kołder będziemy miały i miały, czy to zima czy już wiosna. Ja w każdym razie instaluję się od dwóch tygodni co wieczór pod full version i jest mi jak w niebie.
Jest jeszcze coś. Ani raz nie zdarzyło mi się pod nią spocić jak szczur, jeśli przyjmiemy, że szczur ma w swoich zwyczajach się pocić. Całą noc jest mi ciepło, ale nie gorąco, podejrzewam więc tę kołdrę o jakieś właściwości oddychające. 

Obie kołdry bardzo prosto można spiąć i rozdzielić, na rogach i bokach mamy plastikowe napy - zatrzaski, więc rach, ciach, ciach mamy to co chcemy.







Kołdra jest świetnie miękka, leciutka i całkiem puszysta, taka sprężysta, nowoczesny sztuczny puch to doskonała opcja - antyalergiczny i co równie ważne, pozwalający prać kołdrę w pralce nawet do temperatury 60'C.

Jak już napisałam, ta moja towarzyszka nocy jest w moich objęciach (albo ja w jej) już prawie dwa tygodnie, i jest dalej jak nowa, żadnego zbijania się w górki i doliny, żadnego przesuwania się. Bardzo miłe w dotyku poszycie, pikowane, pozwala mięciutkiemu wypełnieniu być cały czas tam gdzie być ma i koniec, kropka.

 
Poszycie    100% poliester (mikrofibra) 
       Wypełnienie   100% włókna HCS czyli włókien poliestrowych z domieszką silikonu, karbowanych i sprężystych

Moja kołdra to rozmiar 155 x 200 cm,  ale w sprzedaży jest, a właściwie już niedługo będzie też wersja duża, 200 x 220 cm, więc szalej dusza, piekła nie ma, kupujemy to co nam bardziej pasuje. 
Obecnie w sprzedaży jest dostępny tylko rozmiar 155x200 cm. Rozmiar 200x220 cm będzie w sklepach od lutego.

No i jak? Podoba Wam się Dziewczyny taka kołdra? 
Ja w każdym razie z czystym sumieniem polecam Wam taki zakup. Udany będzie niewątpliwie, ze znalezieniem kołder też nie powinno być kłopotu, bo mają one być w sprzedaży w sieciach hipermarketów.
Dostałam od firmy Wendre informację, że kołdrę można kupić w największych sklepach sieciowych w Polsce m.in. Carrefour, Selgros, Auchan, E.Leclerc i Makro oraz w punktach sprzedaży tradycyjnej. 
Na początku stycznia 2015 roku kołdra pojawi się również w sklepach sieci Biedronka.


Zastanawiałam się co by tu wytknąć, żeby nie było tak słodko i wiecie, nie znalazłam niczego, plusy i to w dodatku tylko dodatnie.... i to całą gębą! 
No, chyba że chciałybyśmy kołderkę nucącą nam do snu kołysanki. Ta niestety jeszcze tego nie potrafi.


Pozdrawiam Was, Kochane cieplutko
Margaretka

poniedziałek, 8 grudnia 2014

Bo taka koszulka jest najbliższa ciału

Hej Moje Drogie!  


W dzisiejszym poście właściwie wystarczyłyby same zdjęcia, one mówią same za siebie. 
Kochacie bieliznę, bo ja bardzo. 
Uwielbiam bieliźniane koronki, jedwabne, cieniutkie, mgiełkowe tkaniny i dzianiny, ale....... na co dzień to jednak tylko  teoria. 
Z okazji tego postu przeglądnęłam moje szuflady z bielizną, i nie ma co się czarować, u mnie rządzi bawełna. 
Delikatne, jedwabne, koronkowe majteczki leżą sobie gdzieś głębiej schowane, a w codziennym użyciu panoszy mi się wiecznie 100% cotton i już.
Koszulki też. Bawełniane i kropka. Szczególnie teraz, w okresie jesienno - zimowym noszę je codziennie, nie ma opcji, żebym o mięciutkiej, ciepłej koszulce teraz zapomniała. 
Oczywiście bez przesady, czasem poszaleję i jak mam wyjście typu duża impreza, to i ja odpuszczam bawełny i barchany, wtedy rządzą koronki i hafty. To tak jak ze szpilkami. Niby mniej wygodne niż adidasy, ale ......





Tą śliczną, czarną koszulkę z gipiurową koronką dostałam od Ulubionej bielizny.pl
Jestem z niej bardzo zadowolona. Nie tylko głęboka, mocna czerń jest jej mocną stroną. Doskonale dobra gatunkowo, bo bawełna mięciutka, sprężysta, to jakość, którą zawsze doceniam.
Jak widać na zdjęciach spokojnie noszę ją też jako widoczną część codziennego looku. 




Chciałabym zaprosić Was na ciut dłuższy moment do sklepu  Ulubiona bielizna.pl 
Bardzo podoba mi się oferta, naprawdę ogromna i ciekawa, świetne fasony, paleta barw - marzonko, a ceny? Zaglądnijcie same, bo najlepiej samemu przekonać się o ich atrakcyjności.



W temacie biustonoszowym, tu lubię jak jest na bogato, koronki, kolory, hafty, kokardki, czym chata bogata. Ma być i komfortowo i ślicznie. Zobaczcie, w Ulubionej bieliźnie tak jest.

A majtadałki, figi, szorty - też wybór na każdą dupencję.


Nie mogę jeszcze nie wspomnieć o bieliźnie nocnej. Cieszę się, że teraz wiem, gdzie szukać, bo z kupnem fajnej, dobrej jakościowo, ale nie niebotycznie drogiej piżamki zawsze miałam pod górkę. 



Kończę post klimatami domowo - przytulnymi, więc jeszcze na moment tu się zatrzymajmy. 
Pamiętacie jak martwiłam się czy moje małe kociaki zostaną zaakceptowane przez dwójkę białych suń?
Donoszę uprzejmie, że jest dobrze, towarzystwo urzęduje razem. Daszka i Wiedźminka najwyżej piąstką tylko z rzadka uzbrojoną w pazurki, wymuszają na Emmie i Neli posłuszeństwo. I kto by pomyślał, że takie małe, kocie srajtki robią z psami co chcą.





Pozdrawiam,
również w imieniu mojej bandy czworga
Margaretka

piątek, 5 grudnia 2014

Hugo Boss Men, Mikołaj i Aniołek już mają go na oku

Hej Moje Drogie!  


Cóż, w dalszym ciągu perfumy mają mnie w swojej mocy. Miła moc, nie powiem, więc poddaję się jej bez gadania i narzekania, wręcz przeciwnie, podążam w świat zapachów z całkiem niekłamaną miłością. 
Dzisiaj ciąg dalszy moich propozycji zapachowych. 

Tym razem muszę zająć się tymi, którzy ponoć pochodzą z Marsa, jeśli my, pięknoty i ślicznoty wszelkiej maści za kolebkę mamy Wenus. A tak mówią.
Mężczyzna też człowiek, próżność i kokieterię, ale i elegancję też ceni, już dawno przestał sądzić, że zdobi go tylko natura i samczy zapach, więc i perfumy docenia. I całe szczęście!

Jedni faceci dbają o swoją zapachową toaletkę osobiście, innym jakiś nietuzinkowy i ponętny zapach zamknięty w  kuszącej buteleczce podać trzeba na tacy, a ja dzisiaj jak na tacy podaję Wam garść tego i owego o wodzie toaletowej właśnie dla panów.




 Za dwa dni Mikołajki, za dwa tygodnie święta, więc pora na czynienie planów prezentowych w pełnym, świątecznym rozkwicie. 
Podejrzewam, że nasz duży chłopczyk z dużą radością 6 grudnia przyjmie z rąk Mikołaja lub w Wigilię wygrzebie z aniołkowych, podchoinkowych czeluści taki mały, ale jakże czarowny prezent.




Ten zapach został wprowadzony na rynek w 1995 roku, udany i chętnie noszony przez panów, dalej ma się dobrze i nic nie wskazuje na to, by jego popularność miała się kończyć. Nie schodzi z listy bestsellerów od lat i pewnie na tej liście jeszcze długo pobędzie.
To zapach raczej dzienny, niezobowiązujący, bez fajerwerków, ale z klasą. Odpowiedni na każdą porę roku i na każdą okazję. A panowie cenią sobie taką zapachową solidność.
Czasem ten zapach Hugo Bossa nazywany jest Army, podejrzewam, że to w związku ze stylizacją kartonika i tej ciekawie wykończonej zakrętki, klimaty faktycznie trochę wojskowo - mundurowe. 





Nie wiem, myślę, że nie każdego faceta ciągnie w kamasze, choć cała militarna otoczka to już robi na nich wrażenie, za to stare, ale jare przysłowie o tym, że za mundurem panny sznurem, pozwala przypuszczać, że zapach to dla nas kobitek też  ponętny. 

Aż się przestraszyłam teraz, czy za moim chłopem pachnącym tym Hugo Bossem za bardzo ten sznur się nie ciągnie, oj trzeba się temu przyjrzeć i w razie czego przykręcić kurek (psikany) tego flakonika.




Sam zapach, w typie tych orzeźwiających, lekko korzenny, z nutą lawendy i bursztynu, choć i wyraźne cytrusowe tony też znalazły się w tej kompozycji. W tle pobrzmiewa też zapach mokrego lasu i pikantnie pachnących liści, ale i jakiejś morskiej bryzy, więc i o nietuzinkowym polocie twórców tej kompozycji śmiało Wam donoszę.
Nie będę precyzyjnie wymieniać poszczególnych składników tej kompozycji, mi to zawsze mało mówi i i tak nie pozwala na wyobrażenie sobie zapachu.
Trójnutowy układ i tu przechodzi z fazy w fazę pięknie, ciekawie i niezwykle męsko.
Albo, niech będzie, niech wszystko co znalazło się w tej kompozycji będzie wymienione:

Linia głowy - grejpfrut, zielone jabłko, tymianek, bergamotka, mięta, bazylia, cedrowe listki
Linia serca - jaśmin, szałwia, geranium, lawenda, drzewo cedrowe, paczula, goździk
Linia podstawy - jodła, drzewo sandałowe, piżmo, mech dębu, wetiweria



I co? Brzmi ciekawie? A wierzcie mi, że i pachnie nieźle.
Trwałość, jak to mówi mąż, w górnych granicach przyzwoitości, spokojnie można liczyć na 5-6 godzin.

O przybliżenie i zrecenzowanie tego zapachu zostałam poproszona przez Perfumy-Perfumeria.pl,  chcę właśnie tam zaprosić Was do ewentualnych zakupów.
Adres to solidny, dobrze oceniany przez klientów i z bardzo przyzwoitymi cenami.





Pokażę Wam jeszcze, moje drogie, jakie ja mam plany związane z prezentem dla siebie. Wolę nie polegać na nosie mojego męża, nie żeby był jakiś felerny, ale wolę trzymać rękę na pulsie, więc nieśmiało pokazałam mu jaki zapach mi się marzy. 
Tegoroczna, jeszcze cieplutka nowość od Givenchy, Ange ou Demon La Secret 2014. Obwąchałam to cudo ze wszystkich stron w perfumerii w bielskiej Sferze, zapach dla mnie marzonko, więc mojego prywatnego Mikołaja, albo Aniołka spróbuję skierować tu na zakupy, bo cena znacznie bardziej do przełknięcia niż w stacjonarnych:



A może znacie już tego Hugo Bossa? 
Ciekawa jestem Waszych zapachowych faworytów. 


Pozdrawiam
Margaretka

poniedziałek, 1 grudnia 2014

Czas na prezenty, czas na perfumy



Moje Drogie,  



listopad jaki jest każdy widzi. Nie, każdy widział, bo na szczęście od dzisiaj ten ni to jesienny, ni to zimowy miesiąc już za nami. Mgliste toto, szarobure, a i temperatury delikatnie mówiąc przykre, w każdym razie ziąb lubi zahaczyć i przeniknąć do samego szpiku kości. 
Niby nie lubię listopada, ale z drugiej strony plus ma on wielki i bardzo przeze mnie doceniany.
Zaczyna się okres przedmikołajkowy i przedświąteczny, a ja chyba właśnie samo oczekiwanie, planowanie i przygotowania lubię przynajmniej tak samo jak same święta.
Dłubię jakieś cudaki na choinkę, zaczynam pstrzyć kąty i kątki w domu, stawiam w ciepłym miejscu zakwas z buraków, mam chcicę (co roku tylko mam chcicę i na tym się kończy) upiec kopczyk pachnących imbirem i cynamonem brązowozłotych pierników.




Są jeszcze prezenty. 
Na razie rozglądam się gdzie i co komu kupić, dla mnie to jednak poza tym, że frajda jest, to i ciut stresujące zadanie, bo wiadomo, budżet ograniczony, a chciałabym, żeby na widok tych drobiazgów mniejszych i większych, dziób śmiał się obdarowanemu od ucha do ucha.

Pewnie zgodzicie się ze mną, że w prezentowej krainie najlepsze są totalne niespodziewajki, jednak pewniaki, na które postawić zawsze można też warte są rozważenia. 
Jakbyście mnie spytały co chciałabym dostać od tego szalonego jegomościa z przepastnym workiem, co swój gruby brzuch lubi przeciskać przez najcieńszy nawet komin lub co chciałabym, żeby pod swoimi iglastymi gałązkami skrywała choinka, chyba od razu pomyślę o perfumach.
Są one dla mnie poza konkurencją, pierwszy, piąty, dziesiąty flakon, zawsze radość, zawsze genialne uczucie posiadania małego skrawka luksusu.


Ponieważ między innymi bosko pachnące zakupy perfumiarskie przed nami, zapraszam Was dzisiaj do zaglądnięcia do dobrej i pewnej perfumerii, gdzie zakupy prezentowo - świąteczne zrobić można przebierając, wybierając, a przy tym niekoniecznie za nie płacąc bajońskie sumy, bo ceny jak na nasze, polskie standardy dosyć przyzwoite.



klik w zdjęcie (link do sklepu)


Wybrałam kilka zestawów perfum, które ja osobiście uwielbiam, które są moimi zapachowymi must have, więc również polecam te zapachy i Wam, moje drogie.

Zestawy właśnie teraz, kiedy stawiamy na prezenty to ciekawa opcja. Umówmy się, musi być niezła okazja, żeby swoje ciało dopieszczać tak wypasionymi żelami czy balsamami jak Lancome czy Versace, mnie w każdym razie zdarza się to tylko w wyjątkowo sprzyjających okolicznościach prezentowo - upominkowych. 
W święta w naszych domach ślicznie i klimatycznie, jedzonko też ekstra, świąteczna klasa, ciało i skóra niech też ma czas  wytworności i wyrafinowania.
Więc szalejmy i dajmy poszaleć naszym najbliższym.


La vie est belle



Mój ukochany, numer jeden, 
Kręgosłupem zapachu jest tu irys Pallida z Florencji, jeden z najrzadszych i najdroższych składników perfumeryjnych, dla rozświetlenia zmysłowej, irysowej mgiełki i podkreślenia kwiatowego serca, są tu też nuty jaśminu Sambac i kwiatów tunezyjskiego drzewka pomarańczowego oraz niepowtarzalny olejek eteryczny z indonezyjskiej paczuli.
I na koniec, smakowity i kuszący akord; coś jak cukier połączony z nutą wanilii; fasola tonka, praliny, czarna porzeczka i gruszka, otulają wyrafinowaną niewinnością.

To na pewno zapach bardzo luksusowy, blisko 50% składników to składniki naturalne, w tym znaczeniu La vie est belle jest w perfumeriach niewątpliwie zapachem zupełnie wyjątkowym.

Dla mnie zapach La vie est belle jest po prostu śliczny. Taki jak lubię, mocny,  ale w takiej  subtelno - kobiecej wersji, na pewno w klimatach tych słodko - kwiatowo - owocowych, jest niewiarygodnie trwały, więc go pokochałam miłością najwierniejszą. Post o nim tutaj .



Lancome La Vie Est Belle Zestaw perfum Edp 30ml + 50ml Żel pod prysznic + 50ml Balsam










Dot


Zapach cudnie gra ze słodką urodą flakonu. Jest właśnie taki słodki, nazwałabym go nawet landrynkowym, ale w tym dobrym, uroczym tego słowa znaczeniu.
W pierwszym momencie nieoczekiwanie mocno owocowy, jak najbardziej w czerwonym, a nie zielonym kolorycie smaków i zapachów, bardzo soczysty, pikantny i na pewno ma w sobie coś z gorących zapachów tropików.
Zapach zaczyna się od nut owocowych, ulokowały się tu żurawina z pitają, zwaną również  smoczym owocem.
Teraz docierają do nas bogaty, kwiatowy zapach jaśminu, miodowy kapryfolium i upojna woń kwiatu pomarańczy, tak może pachnieć tropikalny ogród w gorącą, słodką noc.
I baza, to czarowny romans mleka kokosowego z wonną wanilią i  ze zmysłowym piżmem.
Ten zapach jest pełen mocy, słodkiej i niewinnej, ale wyrazistej, bujnej i bardzo trwałej. Ja czuję go na sobie jeszcze po wielu godzinach, to jego kolejna, niezwykle cenna cecha. Post o nim tutaj.

Bardzo dobra cena, właściwie balsam i żel mamy prawie za free.


Marc Jacobs Dot  Zestaw perfum Edp 50ml + 75ml Balsam + 75ml Żel pod prysznic









Vanitas


Bardzo jasny, można by rzec, że nieomal niewinny, pomyślałam nawet, że tak powinna pachnieć dziewczyna w bieli, stając na ślubnym kobiercu.
Ja co prawda mam to już za sobą, ale trochę niewinności, przynajmniej w temacie zapach, jak najbardziej wyjdzie mi na zdrowie.
Zapach jest z tych czystych, świeżych, lekko słodki, ale bez landrynkowych nut, tak często spotykanych od jakiegoś czasu w perfumach.
Na pewno kwiatowy, z elementami słodkiego kwiatu tiare i frezji, delikatnie podbity zapachem limonki, bardzo pogodny i optymistyczny, każący myślom biec gdzieś w stronę zapachu porannej rosy na mokrych płatkach.
Po chwili docierają do nas lekko ostre nuty drzewa cedrowego i bobu tonka, wszystko wykwintne i nienachalne, faktycznie zapach oczarowuje i łatwo daje się pokochać.
pisałam o nich tutaj


 

Versace Vanitas  Zestaw perfum Edt 100ml + 100ml Balsam + Kosmetyczka 










Be Delicious


Byłam akurat w Nowym Jorku, kiedy ( 2004r ) perfumy Be Delicious DKNY miały swoją dość huczną i mocno reklamowaną premierę, ja oczywiście też uległam pokusie i jeden kulisty flakon musiał być mój.
W bardzo oryginalnym opakowaniu - symbolu Nowego Jorku, jabłku, Donna Karan ukryła zapach prześliczny, niezwykłe połączenie egzotycznych kwiatów ze zmysłowymi drzewnymi nutami. Rześki, inspirowany miastem, jest hołdem dla indywidualności. Od tego czasu Be Delicious mają sporo swoich braci, ja wracam do tych perfum bez ustanku, najczęściej do nowych, zielonkawych wersji. Post tutaj.



DKNY Be Delicious  Zestaw perfum Edp 30ml + 30ml Edp Fresh Blossom













Zaczynamy łowy, mam nadzieję, że owocne. 
W każdym razie życzę tego i sobie i przede wszystkim Wam, Moje Kochane.
Macie w swoich świątecznych, zakupowych planach perfumy?




Pozdrawiam
Margaretka