Perfumy to niewidoczny, niezapomniany i jedyny w swoim
rodzaju dodatek w sferze mody, który zapowiada przybycie kobiety i wciąż jeszcze
pobrzmiewa, gdy ona już odeszła
Coco Chanel
Myślicie, że bez perfum dałoby się żyć? Pewnie tak, ale co to byłoby za życie?
Muszę mieć zawsze kilka flakoników "moich" zapachów.
Muszę mieć zawsze kilka flakoników "moich" zapachów.
Na popołudniowe i wieczorne wyjście La vie est belle Lancome, na słoneczny dzień Be delicious DKNY; ten najstarszy, pierwszy, no i jeszcze ten i tamten, każdy z nich jakąś nutą lub kompozycją nut skradł mi serce.
Jedne wody są ze mną lata, inne to jednorazowy zakup.
Ubrana w dobry zapach czuję się bardziej zadbana, bardziej kobieca, pewniejsza siebie, śmiem nawet twierdzić, że czuję się luksusowo.
Ale jak mieć (zdobyć) wymarzone perfumy i nie zbankrutować?
Niepewna opcja
Pierwsza możliwość, że w niedługim czasie staniemy się posiadaczkami flakonu z pachnącą zawartością, to prezent. Można na to liczyć, w końcu co poniektóre z nas perfumy w prezentach otrzymują.
Są tu jednak dwa małe, ale jednak minusy: po pierwsze, możemy się jednak przeliczyć i zamiast wymarzonego flakonu, w prezencie dostaniemy najnowszy model patelni do smażenia naleśników. Po drugie, jeśli już prezentem są perfumy, może okazać się, że ukochany koniecznie chciał nam zrobić niespodziankę, ale w jej efekcie, sprezentował nam wcale nie ten zapach, który chodził nam po głowie i śnił się w pachnących snach.
Jeśli chcesz mieć trafiony prezent, zrób go sobie sama
I tu zaczynają się schody, bo przecież mówimy tu o perfumach, których ceny zawierają się w liczbach trzycyfrowych. W naszym budżecie nie jest to byle jaki wydatek, więc, żeby nie mieć wyrzutów sumienia związanego ze spustoszonym portfelem, proponuję podejść do tego metodycznie i z głową.
Rozeznanie terenu
Kiedy jakiś zapach chodzi za mną tak bardzo, że już wiem, iż nawet dla własnej równowagi psychicznej muszę go mieć, najpierw sprawdzam gdzie w bezpieczny sposób (uwaga na podróbki), ale za jak najbardziej korzystną cenę będę się mogła stać jego szczęśliwą posiadaczką.
W stacjonarnych, sieciowych perfumeriach - drogeriach, gdzie przyjemność kupowania niestety idzie w parze z drenażem naszych kieszeni, robię z reguły rozeznanie: namacalnie sprawdzam flakon, z testerów wydobywam psik lub dwa, żeby w 100% przekonać się czy na pewno ten zapach gra z moją skórą. Jeśli rzeczywiście fundusze są akurat tak uszczuplone, że zakup groziłby katastrofą finansową rodziny, obywam się smakiem i rozpoczynam poszukiwania w tańszych rejonach.
W sieci mamy do wyboru kilka całkiem fajnych, ale przede wszystkim pewnych e-perfumerii, gdzie jest gwarancja, że nie nadziejemy się na jakiś trefny towar, a za to cena będzie ciut bardziej do przełknięcia.
Jedną z takich perfumerii jest ALEPERFUMERIA, z bardzo dobrymi opiniami i całkiem sensownymi cenami.
Został nam jeszcze jeden detal, śmiem twierdzić, że najtrudniejszy, mianowicie wygospodarowanie potrzebnej na nasz wymarzony flakon kwoty.
Musimy gdzieś zaoszczędzić, tak by i wilk (w tym wypadku nasze potrzeby) był syty i owca (tu nasz portfel) była cała.
Pole do popisu mamy na kilku frontach. Zauważyłam, że jak się chce to się da i wcale te ograniczenia nie są zbyt bolesne:
1. Front kosmetykowy - przyrzekamy sobie solennie, że w tym miesiącu nie wydamy ani złotówki na piętnasty lakier do paznokci, piąte, obłędne, o zjawiskowym zapachu masełko do ciała, dziesiątą szminkę, tym razem we wściekłym pomarańczu, słowem, postanawiamy sobie korzystać do dna z tych zapasów, które mamy.
2. Front towarzysko gastronomiczny - odpuszczamy sobie zjedzenie z przyjaciółką wielkiego puchar lodów z kawą, tortowego ciacha, dwóch piw, dużej pizzy w ulubionej kafejce czy pubie. Spotkać się i pogadać tym razem proponuję w domu, a łasuchowe zakupy zrobić w sklepie.
3. Front kulturalny - darujemy sobie najnowsze wydanie hitu książkowego, poszukamy go w bibliotece, a może właśnie kupił go znajomy i będziemy drugie w kolejce do jego przeczytania. Zamiast biletu do kina i dużej coli robimy sobie herbatę i film oglądamy w internecie.
4. Front żywieniowo jedzeniowy - tu nie ułatwiamy sobie życia kupując trzy paczki pierogów z kapustą za 35 zł, tylko słuchając ulubionej muzyki lepimy 50 pierogów za 7 zł, a zamiast bardzo kolorowych i obiecujących cudną linię saszetek z płatkami owsianymi zaopatrujemy się w półkilgramową paczkę owsianych płatków błyskawicznych, która kosztuje tyle co jedna saszetka.
5. Front sportowo fitnessowy - rezygnujemy z karnetu do klubu fitness i to bez wielkiego bólu, bo w zamian zaczynamy biegać w pobliskim parku, a zmagania z hantlami zamieniamy na zmagania z odkurzaczem lub mopem, no, w grę wchodzić jeszcze może umycie okien.
6. Front ciuchowy - gdzie jak gdzie, ale tu pole manewru jest też wielkie. Nie dajemy się skusić na dwie zjawiskowe bluzki, które właśnie przecenili w naszej ulubionej sieciówce, te trzydzieści, które mamy w szafie, przez najbliższy miesiąc nam wystarczą. Podobnie postępujemy z kolejnymi szpilkami i tą piękną apaszką w grochy.
Dziewczyny, nie krzyczcie na mnie!. Nie mówię żeby zaraz zamienić się w kutwę, żeby zakręcać na amen kurek z przyjemnościami, a z życia uczynić jedno wielkie pasmo wyrzeczeń i poświęceń. Gdyby stosować się do wszystkich wyżej wymienionych punktów, zaoszczędziłybyśmy na pół perfumerii.
Chodziłybyśmy takie pachnące kupy nieszczęścia. Spoko! Luz!
Ja niedawno z przykrością zobaczyłam dno w moich ulubionych ostatnimi czasy perfumach Dolce&Gabbana L'Imperatrice 3.
Nie było wyjścia, zrobiłam sobie miesięczny szlaban na kosmetyki, zresztą bardzo dobrze, bo przydało się takie odchudzenie zapasów, no i nowy flakon cieszy już moje oczy.
Teraz w zakupowych planach mam wodę Lacoste Essential.
Tym razem to zachcianka Pana Męża.
Ma go już tam gdzie trzeba wywąchany i wyoglądany, znalazłam go w dobrej cenie w ALEPERFUMERIA.
Ta potrzebna stówa szybko się uzbiera.
Niewielki program oszczędnościowy już wcieliliśmy w życie, czego i Wam, jeśli jesteście w perfumiastej potrzebie, życzę.
Margaretka