Wyraźnie Orientana postawiła tu na zawartość, a nie na opakowanie.
Plastikowa, przeźroczysta buteleczka, bez żadnych fajerwerków, etykieta papierowa, też powiedziałabym, że dosyć skromna, choć zaopatrzona w podstawowe informacje, łącznie ze składem produktu, zamknięcie i dozowanie proste i stosunkowo wygodne - na zatrzask, więc w kwestii zewnętrznych objawów wewnętrznych potrzeb mamy tu zadowalające minimum.
A ja sprawa ma się z zawartością?
Skład jest bardzo miły dla oka, no sorry, dla skóry.
Orientana postawiła na bogactwo ekstraktów z roślin azjatyckich, zwracając przy tym uwagę, żeby szkodliwej chemii nam w pakiecie nie sprezentować. Taka polityka w dzisiejszych czasach bardzo się opłaca, Marka ma swoje zagorzałe zwolenniczki i czytając blogi i fora internetowe mam wrażenie, że grupa ta cały czas rośnie.
Nazwa Olejek z japońskiej róży i szafranu to wyraźnie marketingowy zabieg. Oczywiście nie krytykuję, bo marketing też musi mieć rację bytu, a japońska róża czy szafran brzmi cudnie, zachęcająco i obiecuje jakąś taką orientalną delikatność i subtelną skuteczność. W końcu o to chodzi w całej tej naszej babskiej kosmetykowej "zabawie".
A skład tego olejku i bez tych fajerwerków musi zwracać uwagę:
olej z
ziaren słonecznika, olej sezamowy, olej z oliwek, olej migdałowy, olej jojoba,
olej z pestek moreli, olej z kiełków pszenicy, olejek z róży, ekstrakt z
szafranu, wit E.
Bogactwo i różnorodność olejków, dla mnie boska, dla mojej skóry twarzy, dosyć suchej z natury, tym bardziej jest nie do przecenienia.
Nie używam tego olejku regularnie, i to wcale nie tylko dlatego, że chcę by był ze mną jak najdłużej, regularnie w dalszym ciągu używam kremów. Olejek natomiast, z racji tej bomby składników odżywczych, wzmacniających, regeneracyjnych czy nawilżających, stał się u mnie nieodzowny do dopełnienia kompleksowej pielęgnacji. Tym olejkiem zastąpiłam ostatnimi czasy maski i maseczki do twarzy. Kilka kropli olejku pozwala na cudny, rozgrzewający i odprężający, delikatny masaż twarzy, potem kilkanaście minut totalnego relaksu na kanapie z muzyczką w tle, tak by wszystkie składniki się wchłonęły w skórę. Potem już tylko krem na noc, a rano moja skóra jest jak zdjęta z młodszej siostry, co ja mówię, o mało co jest jak zdjęta z córki.
Czasem też, jak wieczorem widzę, że dzień bardzo dał w skórę (w kość) kondycji mojej facjaty, zamiast zmywania makijażu za pomocą żelu i wody, sięgam po płatek kosmetyczny i znowu 4-5 kropli olejku różano - szafranowego nie tylko przemiło oczyszcza, ale i przynosi ulgę i łagodność zmordowanej skórze. Genialne uczucie, wierzcie mi.
Dotąd nie wspomniałam jeszcze o zapachu.
To kolejna, mocna strona tego kosmetyku, która u mnie ma duże znaczenie. Lubię wszelkie pachnidełka, zapach udany to przyjemność używania, to taki dodatkowy, zmysłowy bonus.
Ten olejek w tej kwestii jest ideałem. Delikatny, bardzo subtelny, powiedziałabym też, elegancki, bez dominacji zapachu różanego, lekko orientalny, oczywiście bez żadnych sztucznych nut, myślę, że spodoba się każdej miłośniczce olejkowych klimatów.
![]() |
olejek jest zabezpieczony folią, którą niestety zdjęłam przed zrobieniem zdjęcia, a dodatkowo pod plastikową nakrętką jest jeszcze zaklejony folią |
Ten kosmetyczny maluszek tylko na oko wydaje się niewydajny. Okazuje się, że 55 ml olejku to całkiem pokaźna ilość, biorąc pod uwagę, jak niewiele wystarcza do zaopiekowania się naszą twarzą czy szyją. Znika powoli i teraz, po kilku tygodniach widzę, że jeszcze trochę ze mną będzie. A jak się skończy, pewnie znowu go poszukam, tym bardziej, że produkty Orientany coraz łatwiej można znaleźć w tej czy innej drogerii, nie mówiąc już o e-drogeriach, a cena, około 20 zł jest bardzo przyzwoita, zwłaszcza kiedy cenimy maksymalnie naturalne kosmetyki.
Pozdrawiam
Margaretka