Hej Dziewczyny!
Trochę wakacji już za mną, dobrze, że lato dalej ma się tak cieplutko, tak więc lądowanie w codziennej rzeczywistości wcale nie jest zbyt bolesne.
Zresztą Reksio też jest zafrasowany tym, że lato już powoli finiszuje.
Z przyjemnością powracam do świata kosmetyków, dzisiaj mój i Wasz czas na chwil kilka chcę zająć bardzo udanym kremem pod oczy.
To mój drugi kosmetyk z firmy SYLVECO i po raz drugi jestem pod wrażeniem świetnej jakości produktów tej polskiej marki.
Znowu krem bogaty w naturalne składniki, prym wiodą tu dary naszych pól i lasów, tym razem o naszą skórę wokół oczu dbają chaber bławatek, świetlik łąkowy oraz brzoza biała, choć w składzie nie brakuje też takich światowych gwiazd kosmetyki jak masełko karite czy olej arganowy.
Zanim napiszę słów kilka o samym kremie, chcę jeszcze zwrócić Waszą uwagę na wyjątkową dbałość producenta o bardzo czytelną, dopracowaną szatę graficzną, a ściślej informacyjną. Lubię kiedy producent traktuje mnie (klientkę) z takim szacunkiem, dostrzegam, że zrobione zostało wszystko bym była zadowolona z posiadanego kosmetyku.

Jak wszystkie kremy marki SYLVECO i ten znajduje się w wygodnym, plastikowym pojemniczku z pompkowym aplikatorem, dobrze, bo ten sposób nakładania sobie kremu jest znacznie bardziej higieniczny, przynajmniej ja cenię to sobie bardzo.
Kremik jest świetny, za jego główną zaletę muszę uznać wyjątkowo przyjazne traktowanie mojej skóry w okolicach oczu.
Wcale to nie jest takie oczywiste, nie każdy krem pod oczy w moim wypadku się sprawdził, bo mam skłonności do jakiś takich podrażnień i bywa, że rano oczy mi nieźle łzawią.
Tu jest idealnie, żadnych takich problemów, wręcz przeciwnie krem przynosi mi ukojenie i takie bardzo sympatyczne uczucie łagodności i dopieszczenia skóry wokół oczu.
Regularnie używam go wieczorem, przed snem i bardzo lubię tę chwilę ukojenia zmęczenia, krem działa jak złoto. Rano, przed makijażem też go polecam, bo ładnie współpracuje z wszelkimi makijażowymi ustrojstwami.
Ciut mam zastrzeżenia co do obiecywanego zmniejszania cieni pod oczyma, tu niestety nie jest idealnie, ale też jeszcze żaden krem pod oczy u mnie się z tym problemem nie uporał, cóż chyba taka moja uroda i z cieniami muszę walczyć dalej korektorem i fluidem.
Krem ładnie napina skórę, dobrze mi ją nawilża, tak, że w zadaniach pielęgnacyjnych spisuje się na całkiem przyzwoicie.
Jest bezzapachowy, w odczuciu na skórze bardziej mokry niż tłusty, świetnie się wchłania, bo pomimo, że w konsystencji taki raczej zwarty, krem jest wyjątkowo lekki i delikatny.
Polska, dobra marka, bardzo ładny skład, działanie nieomal na piątkę (odejmuję minusik za cienie) i bardzo przyjemna cena - około 25 zł, to wcale nie mało plusów dodatnich (!) w kremikowym, oczyskowym świecie.
Teraz zapraszam na moment do mojej Bardzo Kobiecej Galerii.
Dzisiaj ciekawe, pełne tajemnicy obrazy mieszkającej w Nowym Jorku malarki, Christine Wu.
Pozdrawiam
Margaretka