Hej Dziewczyny!
Dzisiaj bohaterem mojego postu jest eyeliner marki W7.
Dostałam go od firmy WIT Dystrybutor Kosmetyków razem z wodą perfumowaną Extasia Goldy, o której moją recenzję możecie przeczytać we wcześniejszym poście tutaj.
To moje pierwsze spotkanie z marką W7, przyznam, że całkiem udane, w każdym razie na kosmetyki W7 zwrócę teraz większą uwagę, bo i jakość wygląda zupełnie dobrze, a ceny kuszą niezwykle.
Już przechodzę do dzisiejszego tematu, a więc eyeliner zapraszam na salony, (no, dokładnie do łazienki przed lustro).
W pierwszym momencie wydaje się, że mamy tu do dyspozycji eyeliner w pędzelku, ale nic z tych rzeczy.
To raczej pióro zanurzone w maleńkim kałamarzu (jeszcze lepiej brzmi w inkauście) z czarnym, gęstym tuszem zamiast atramentu.
Zresztą to opakowanie bardzo mi się podoba; zgrabna, wysmukła linia, jedynie srebrne napisy na buteleczce trochę za szybko się ścierają.
Mamy do dyspozycji 8 gram tuszu, głęboka, dobrze napigmentowana czerń, na powiece szybko wysycha, pozostaje taka lekko błyszcząca, co sprawia wrażenie jakby cały czas była mokra.
Bardzo fajnie robi się kreskę, a musicie mi wierzyć w 100%, bo nie jestem w tym temacie zbytnią profesjonalistką, kreski miewałam od czasu do czasu, a tu moja mało wprawna ręka w połączeniu z tym ustrojstwem spisują się na medal i teraz częściej krechy goszczą na moich powiekach.
Plusem jest też możliwość zrobienia i bardzo cienkiej i całkiem grubej kreski, jak ja radzę sobie z tym dobrze to Wy pewnie też będziecie zadowolone.
Nie można tylko przesadzić z ilością tuszu, zbyt gruba warstewka na powiece bywa, że pęka w ciągu dnia.
Eyeliner W7 jest nieprawdopodobnie udany jeśli chodzi o wodoodporność. Nie ma opcji, żeby rozpuścił czy rozmazał nam się nawet w najbardziej mokrych z mokrych warunkach czy okolicznościach jakie mogą nam się trafić.
Te kreski na dłoni były ze mną kilka godzin, w międzyczasie zmyłam kilka garów dobrze "bawiąc się" w wodzie z płynem, kilka razy myłam dłonie wodą z mydłem, dopiero płatek z płynem do demakijażu naruszył i usunął malowanko.
Nie odbija się na górnej powiece, nie ściera się, nie rozmazuje, bywa, że lekko pęka.
Zresztą zmywanie makijażu w tym wypadku nie jest trudne, tusz z kresek nie rozmazuje się, a raczej schodzi w postaci takich czarnych drobinek-skórek.
Eyeliner ani raz nie wywołał u mnie uczucia pieczenia, nie spowodował łzawienia (a mam do tego tendencje), tak, że wszystkim wrażliwcom mogę go polecić.
Cena 6 - 8 zł.
Na pewno znowu go sobie kupię, bo lubię go za łatwość malowania kreski, za moc na powiece i za cenę.
Moja Bardzo Kobieca Galeria jak zwykle zaprasza.
Dzisiaj przepiękne obrazy rosyjskiej malarki Kateriny Kiselevej, popatrzcie.
Dzisiaj bohaterem mojego postu jest eyeliner marki W7.
Dostałam go od firmy WIT Dystrybutor Kosmetyków razem z wodą perfumowaną Extasia Goldy, o której moją recenzję możecie przeczytać we wcześniejszym poście tutaj.
To moje pierwsze spotkanie z marką W7, przyznam, że całkiem udane, w każdym razie na kosmetyki W7 zwrócę teraz większą uwagę, bo i jakość wygląda zupełnie dobrze, a ceny kuszą niezwykle.
Już przechodzę do dzisiejszego tematu, a więc eyeliner zapraszam na salony, (no, dokładnie do łazienki przed lustro).
W pierwszym momencie wydaje się, że mamy tu do dyspozycji eyeliner w pędzelku, ale nic z tych rzeczy.
To raczej pióro zanurzone w maleńkim kałamarzu (jeszcze lepiej brzmi w inkauście) z czarnym, gęstym tuszem zamiast atramentu.
Zresztą to opakowanie bardzo mi się podoba; zgrabna, wysmukła linia, jedynie srebrne napisy na buteleczce trochę za szybko się ścierają.
Mamy do dyspozycji 8 gram tuszu, głęboka, dobrze napigmentowana czerń, na powiece szybko wysycha, pozostaje taka lekko błyszcząca, co sprawia wrażenie jakby cały czas była mokra.
Tu makijaż ma już ze cztery godziny, kreski w realu są bardziej czarne, to efekt lampy błyskowej popsuł trochę obraz.
Bardzo fajnie robi się kreskę, a musicie mi wierzyć w 100%, bo nie jestem w tym temacie zbytnią profesjonalistką, kreski miewałam od czasu do czasu, a tu moja mało wprawna ręka w połączeniu z tym ustrojstwem spisują się na medal i teraz częściej krechy goszczą na moich powiekach.
Plusem jest też możliwość zrobienia i bardzo cienkiej i całkiem grubej kreski, jak ja radzę sobie z tym dobrze to Wy pewnie też będziecie zadowolone.
Nie można tylko przesadzić z ilością tuszu, zbyt gruba warstewka na powiece bywa, że pęka w ciągu dnia.
Eyeliner W7 jest nieprawdopodobnie udany jeśli chodzi o wodoodporność. Nie ma opcji, żeby rozpuścił czy rozmazał nam się nawet w najbardziej mokrych z mokrych warunkach czy okolicznościach jakie mogą nam się trafić.
Te kreski na dłoni były ze mną kilka godzin, w międzyczasie zmyłam kilka garów dobrze "bawiąc się" w wodzie z płynem, kilka razy myłam dłonie wodą z mydłem, dopiero płatek z płynem do demakijażu naruszył i usunął malowanko.
Nie odbija się na górnej powiece, nie ściera się, nie rozmazuje, bywa, że lekko pęka.
Zresztą zmywanie makijażu w tym wypadku nie jest trudne, tusz z kresek nie rozmazuje się, a raczej schodzi w postaci takich czarnych drobinek-skórek.
Eyeliner ani raz nie wywołał u mnie uczucia pieczenia, nie spowodował łzawienia (a mam do tego tendencje), tak, że wszystkim wrażliwcom mogę go polecić.
Cena 6 - 8 zł.
Na pewno znowu go sobie kupię, bo lubię go za łatwość malowania kreski, za moc na powiece i za cenę.
Moja Bardzo Kobieca Galeria jak zwykle zaprasza.
Dzisiaj przepiękne obrazy rosyjskiej malarki Kateriny Kiselevej, popatrzcie.
Pozdrawiam
Margaretka
obrazy mnie zachwyciły, pozdrawiam cieplutko i życzę miłego weekendu:))
OdpowiedzUsuńJeśli nie uczula to muszę go wypróbować, do tej pory tylko jeden eyeliner mnie nie uczulił ;/
OdpowiedzUsuńmi czasem po zrobieniu makijażu łzawią oczy więc wiem co to szukanie odpowiednich kosmetyków :)
UsuńPiękne obrazy, a eyeliner bardzo ciekawy
OdpowiedzUsuńŁadne opakowanie ma.
OdpowiedzUsuńpiękny kolor czerni ♥
OdpowiedzUsuńNie odbija się na górnej powiece, nie ściera się, nie rozmazuje - to najwazniejsze - z checia bym go kupila:))) pozdrawiam
OdpowiedzUsuń:)
Usuńcałuski, pozdrawiam Cię Kochana
Ja właśnie nie przepadam za takimi aplikatorami, nie potrafię się nimi dobrze obsługiwać ;-) Wolę zwykłe eyelinery w słoiczku :-)
OdpowiedzUsuńwygląda bardzo ciekawie, choć nie wiem na ile perfekcyjną kreskę udałoby mi się "piórem" wyczarować ;)
OdpowiedzUsuńgaleria zapiera dziś dech w piersiach!
mi się to kojarzy z miniaturkową wersją końcówki gęsiego pióra, więc Ameryka tu nie została odkryta :)
Usuńcałuski
Aplikator wygląda na bardzo wygodny. Nie lubię pędzelków, bo są zbyt sprężyste i trudno mi się ich używa, a tutaj widać, że aplikator jest chyba gąbeczką? Fajny. Może kiedyś się skuszę.
OdpowiedzUsuńKasiu, nie, to nie jest gąbeczka, końcówka jest utwardzona, sztywna, tak, że łatwo jest zrobić równą kreskę, dla mnie to fajne rozwiązanie :)
Usuńużywam eyelinera w pędzelku, kreska raz równa, raz krzywa, muszę wypróbować taki, może lepiej się sprawdzi
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :)
chyba dla mnie też byłby wygodny :)
OdpowiedzUsuńnie miałam jeszcze takiej końcówki eyelinera, ciekawa :)
OdpowiedzUsuń