Obserwatorzy

piątek, 22 sierpnia 2014

L'Oreal, Volume Million Lashes So Couture So Black, tyle nowości i co tu wybrać?

Witam moje Drogie 


Dawno nie było u mnie postu o tuszach do rzęs. Pora to nadrobić, tym bardziej, że ostatnimi czasy dostałam do przetestowania kilka pięknych, czarnych, maskarowych cacuszek.
Tak się poskładało, że moje lubiane i cenione marki wprowadzają teraz bardzo interesujące nowości, rzeczywiście jest w czym wybierać.
Cała prezentowana tu piątka maskar, moim zdaniem, zasługuje na przyjrzenie się im bliżej, musicie przyznać, że już opakowania są bardzo eleganckie, dopracowane i co tu dużo mówić, kuszą te tusze, że aż strach.



1  L'Oreal, Volume Million Lashes So Couture So Black, czarny, 9,5ml


2  Rimmel, Wonderfull, czarny, 12 ml

3  Max Factor, Masterpiece Transform, czarny, 12 ml

4  L'Oreal, False Lash Wings Intenza, czarny, 7 ml


5  Rimmel, Scandaleyes, Kate, czarny, 12ml




W następnych postach będę zajmowała się każdym z tych tuszowych osobników z osobna, dzisiaj zacznę od naprawdę jeszcze gorącej nowości. 
Nie wiem jak w innych drogeriach, ale w Rossmannie ma on być w sprzedaży od października.




To nowa, ulepszona wersja swojej poprzedniczki L'Oreal, Volume Million Lashes So Couture. Wersja So Black jest ultra czarna, formuła tuszu wzbogacona została o wyjątkowo czarne pigmenty. Producent uszlachetnił też ten tusz płynnym jedwabiem i rzeczywiście, coś w tym jest, bo rzęsy są mięciutkie, nie ma tu żadnej osypującej się sztywności, a więc i kruchości.
Już pokochałam tę maskarę, moje rzęsy są takie jak lubię. Bardzo ładnie wytuszowane, każde pociągnięcie delikatnie pogrubia i wydłuża, przy czy rzęsy są świetnie rozdzielone, o zlepienie ich trzeba by się bardzo mocno postarać.
Szczoteczka jest wygodna, ma się wrażenie, że obejmuje swoimi włoskami każdą rzęsę z osobna, łatwo jest dotrzeć do tych najmniejszych, schowanych gdzieś w kąciku oka.




Efekt jest bardzo naturalny, te z Was, które lubią mocny, prawie teatralny makijaż mogą być tą maskarą rozczarowane, no chyba że nakładałoby się tusz bez końca, ale wiadomo, nie o to chodzi.
Tusz jest bardzo trwały, bez najmniejszych ubytków, wykruszeń wytrzymuje cały dzień, nie rozmazuje się, a wierzcie mi, próby w deszczu przeszedł mistrzowsko.

Jestem też pod urokiem jego zapachu. Co prawda sprawa to drugorzędna, ale przyznacie Kochane, że bardzo miły zapach, moim zdaniem, słodkich migdałów podczas makijażu oka to miły bonus.

Teraz będzie mały minus, przynajmniej dla mnie. 
Zmywanie tego tuszu nazwałabym lekko problematycznym. To znaczy, ponieważ nie lubię płynów, mleczek, żeli do demakijażu, swój codziennie zmywam pianką do mycia twarzy. 
Ten tusz wyciął mi mały numer. Za bardzo podoba mi się całokształt jakości tego osobnika, żebym odstawiła go na półkę, więc musiałam pogodzić się z "fachowcem" do demakijażu, bo tylko takie profesjonalne kosmetyki radzą sobie z tą bestią. Przy piance zmywanie trwa i trwa, więc znowu w użyciu u mnie płatek kosmetyczny i demakijażowy żel.

No i to by było na tyle dzisiaj, za jakiś czas obiecuję wziąć kolejnego tuszowego delikwenta w obroty i przyjrzeć mu się dogłębnie, do najczarniejszej czerni jego maskarowego jestestwa.

Teraz zapraszam na moment do mojej Bardzo Kobiecej Galerii.
Popatrzcie na obrazy francuskiego malarza, Loica Allemanda, czyż nie są pełne tętniących emocji i pulsujących barw? 






Pozdrawiam
Margaretka

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

O grzybach, herbatce rooibos i tomiszczu ploteczek kulturalno-szołbiznesowych z ostatniego ćwierćwiecza

Hej moje Drogie
fajeczki bardzo brzydkie, ale ładnie pokazują wielkość prawdziwków

W Beskidach pogoda ostatnio nie rozpieszcza. Niby półmetek lata, a ja wciąż czekam na porządne, bezchmurne niebo od świtu do nocy, a nie jakiś tam skrawek błękitu między burzową chmurą, a mglistym, chmurzastym kożuchem.
Dzisiaj coś tak jakby lepiej, od rana słońce pełną gębą. 
Nie mam wyjścia, biorę kosz i gnam do lasu na grzybobranie. I to w podskokach, bo zbierać grzyby to ja uwielbiam. Łazikowanie po lesie, po miękkim igliwiu jest boskie, co prawda w moim lesie wiecznie pod górkę albo z górki, bo góry to mają do siebie, że płaskich powierzchni jak na lekarstwo, za to mięśnie po takim “spacerze” jak po niezłym fitnessie.
Zamrażarka już pełna paczuszek z borowikami, w słoikach smakowicie zerkają na nas marynowane prawdziwki, maślaki, zajączki i inne grzybowe gadziny, suszenie też trwa w najlepsze.



Grzybowych zapasów przybywa, kilogramów u mnie ubywa o tyle, o ile, choć biegam po lesie często i gęsto.



W ramach popołudniowej sjesty popijamy ostatnio herbatę rooibos. 



Dostałam ją do testów od firmy Astra i bardzo się z tego cieszę. 







Muszę się przyznać bez bicia, że o istnieniu na rynku tego gatunku herbaty, a właściwie nie herbaty, bo rooibos nie jest robiony z krzewu herbacianego, lecz z liści czerwonokrzewu, zupełnie nie miałam pojęcia.
Teraz już jestem mądrzejsza, poczytałam trochę o świetnych właściwościach zdrowotnych tej "herbatki", a ponieważ i smak jest bardzo, bardzo sympatyczny, dodaję ją do obowiązkowych napitoków w moim domu.


Rooibos właściwości:

  • Napój nie zawiera kofeiny, dlatego nie ma żadnych przeszkód, żeby pić go przed snem lub podawać go dzieciom.
  • Polecany jest dorastającej młodzieży, ponieważ zawiera dużo żelaza, wapnia, cynku i magnezu.
  • Ze względu na niską zawartość kalorii i dużą ilość mikro i makroelementów coraz częściej staje się składnikiem diet odchudzających.
  • Duża zawartość żelaza i działanie przeciwwymiotne sprawiają, że rooibos zalecany jest kobietom w ciąży.
  • Obfitość w przeciwutleniacze pozytywnie stymuluje układ odpornościowy, spowalnia proces starzenia i przeciwdziała niektórym odmianom raka.
  • „Fusy” czasami się stosuje jako okład na trudno-gojące, swędzące rany.
  • Reguluje ciśnienie krwi i poziom kwasów żołądkowych.
  •  Żródło: http://www.naturaherbaty.pl/rooibos-yerba-mate.html
  • Nie będę się rozpisywała, kto ciekawy można zaglądnąć na stronę Natura herbaty.pl.


Książka, którą mam właśnie na tapecie to tomiszcze godne polecenia tym z Was, które lubią czytać o popkulturze, szołbiznesie. To prawie 800 stron wydarzeń medialnych z naszego, polskiego, swojskiego rynku filmu, muzyki, reklamy, telewizji i życia towarzyskiego w ciągu ostatnich 25 lat. Ponieważ autorką jest Karolina Korwin Piotrowska, musiałam to mieć. Cięty język i nietuzinkowe obserwacje gwarantowane.

A Wy, moje Drogie, co teraz czytacie? Co polecacie na wakacyjny, urlopowy czas?


Pozdrawiam
Margaretka


poniedziałek, 4 sierpnia 2014

For Your Beauty, maseczka do rąk w rękawiczce tym razem wygładza mi dłonie

Hej Dziewczyny  


"Całuję Twoją dłoń madame, śniąc, że to usta Twe...."

Była kiedyś taka piosenka, czasy to archaiczne. 
Co prawda w dłonie całowane jesteśmy już z rzadka, jedne z nas się z tego cieszą, innym żal, że ten zwyczaj odchodzi do lamusa, ale coś w tym jest, że mężczyzn nasze dłonie rajcują i pociągają
Do mnie wróciły słowa tej piosenki, kiedy zastanawiałam się jak nietuzinkowo zacząć post o pielęgnacji dłoni. Pewnie oryginalności w tym jak kot napłakał, to żeby jeszcze mocniej pójść w wyświechtane frazesy przytaczam ten: "Zadbane dłonie są wizytówką kobiety".

Fakt jest jednak faktem, że możemy mieć cuda wianki na sobie, makijaż najstaranniejszy i zjawiskowy, jeśli dłonie wyglądają tak, że najchętniej cały czas chowałybyśmy je za siebie, czas z tym coś zrobić.

A przecież mają te nasze biedne dłonie wrogów zatwardziałych i bezwzględnych, którzy tylko czyhają, żeby zrobić im krzywdę i a kuku.
 Po pierwsze upływający czas, bezwzględny i okrutny, mogę coś o tym powiedzieć, skóra już nie taka elastyczna, a i o gładkość muszę walczyć codziennie, niezmiennie.
Wszelkie domowe "rozrywki" typu zmywanie garów czy inne zajęcia własne ze ścierą w roli głównej, nie mówiąc już o jakiejś bardzo malutkiej przepierce z bardzo dużymi dawkami detergentów sieją zniszczenie na skórze, że aż strach.
W chłodne i zimowe dni skóra naszych dłoni też nie ma lekko, szczególnie wtedy, kiedy o braku rękawiczek przypomniałyśmy sobie już po wyjściu z domu, a można już wtedy tylko zakląć, że takie z nas gapy.
Słońce, opalanie też przynosi więcej szkody niż pożytku. Sama tak mam, że uwielbiam mieć opalone dłonie, choć zdaję sobie sprawę jakie spustoszenie przynosi to skórze w dalszej perspektywie.



W Rossmannie pod koniec lata mają się pojawić w sprzedaży takie oto maseczki - rękawiczki.
Ja, jako recenzentka nowości Rossmanna dostałam je do przetestowania już teraz, więc spieszę z informacją dla Was, Moje Drogie, co w trawie (rękawiczkach) piszczy.



W opakowaniu jest jedna para rękawiczek, więc teoretycznie to jednorazowy zabieg pielęgnujący. Ja nie byłabym sobą gdybym nie wprowadziła tu drobnej, acz znaczącej korekty. Przemianowałam je na rękawiczki trzykrotnego użytku, bo spokojnie na tyle wystarcza nasączenie rękawiczek kremowym żelem, po prostu po użyciu składam rękawiczki w kostkę i do saszetki, szczelnie ją zamykając.
Właśnie taki trzydniowy cykl po 15 minut mam za sobą i muszę szczerze przyznać, że z efektów jestem zadowolona. 





Substancja, którą nasączone są te rękawiczki zawiera między innymi masło Shea i olejek migdałowy, producent zapewnia, że nie mamy tu żadnych parabenów.
Są dobrze nasączone, ale nic tu nie kapie, nie ścieka, więc niczego sobie nie pobrudzimy. 
Rękawiczki są duże, nawet większe dłonie spokojnie się w nie zmieszczą, wygodne, choć wolałabym by lepiej przylegały do skóry.
Siedzimy sobie przez kwadrans i delektujemy się uczuciem, że właśnie nasze dłonie intensywnie chłoną wszystko, co jest im do szczęścia potrzebne.
Po zabiegu faktycznie jest nieźle. Widzę sporą poprawę skóry. Jest milsza, bardziej gładka, znacznie bardziej miękka.
Zapach też niczego sobie, przyjemny, ciekawy, a na dłoniach wyczuwam go jeszcze przez dwie, trzy godziny.




Co do ceny to sama nie wiem, czy jest atrakcyjna. Opakowanie tych maseczkowych rękawiczek będzie kosztowało 7zł, więc pewnie nawet najdroższy, najbardziej wypasiony krem do rąk wychodzi taniej, ale z kolei forma pielęgnacji ma tu też swoje plusy. Na pewno taki rękawiczkowy okład działa mocniej, a i poczucie, że dla dłoni robimy więcej też nie jest bez znaczenia. 

A co Wy, Moje Drogie, myślicie o takiej formie pielęgnacji dłoni? A może miałyście już podobne maseczki do dłoni? Wracacie do nich?


Pozdrawiam
Margaretka