Obserwatorzy

piątek, 30 listopada 2012

MIYO, OMG Eyeshadows Cień do powiek i Cheeky Blush Róż, lepsze od wielu innych, a tanie

Hej Dziewczyny!  

Te dwa maleństwa nieźle mnie zaskoczyły.
 I paletka trzech cieni i róż należą do kosmetyków niedrogich, ich zakup nie stanowi żadnego finansowego wysiłku, a przecież tak prawdę powiedziawszy, o dobry kosmetyk za kilka złotych wcale nie jest tak łatwo. 
Oba, i cienie i róż są właśnie z tych niedrogich a całkiem udanych, z czystym sumieniem mogę Was namawiać na zakup - jak na nie traficie, nie zastanawiajcie się i bierzcie.

Paletka z trzema matowymi cieniami, czarnym, szaroniebieskawym i białym ma według mnie same plusy. 



Dosyć trwałe, przesadziłabym pisząc, że w nienagannym stanie wytrzymują na powiekach od rana do wieczora, ale 6 - 8 godzin na pewno. W moim przypadku cienie nakładam tylko na podkład, podejrzewam, że baza spowoduje jeszcze większą trwałość makijażu.
Są bardzo dobrze napigmentowane, można łatwo osiągnąć mocniejsze lub delikatniejsze nasycenie koloru, świetnie się mieszają, dobrze przechodzą jeden w drugi.
Nie ma żadnego osypywania, nie zdarzyło mi się aby zbiły się w taki paskudny paseczek w załamaniu powieki, nie rolują się.




Ten czarny i szaroniebieski stosuję też jako kreskę u nasady rzęs w dolnej powiece, świetnie się do tego nadają. Biel jest bardzo ładna, doskonale kryje, dobrze cieniuje pozostałe kolory, słowem w tej paletce każdy kolor jest moim zdaniem bardzo udany.
Kuszą mnie jeszcze inne kolory, na pewno na tych trzech się u mnie nie skończy.

Cena paletki około 9 zł, niestety minusem jest dostępność, chyba tylko w mniejszych drogeriach, podobno można Miyo dostać w sieci drogerii Jasmin

Teraz o różu:






To kolejny całkiem smaczny, kosmetykowy kąsek i też za niewielkie pieniądze. 

Wybrałam ten odcień bo brakowało mi właśnie takiego klasycznego pinka, w brzoskwinie, pudrowe i beżowe róże, jestem zaopatrzona.
Bardzo ładny odcień, pomimo, że w pierwszej chwili bałam się czy nie będę w tym kolorze wyglądała jak ruska matrioszka. 
Nic z tych rzeczy, delikatne pacnięcie pędzlem daje zdumiewająco ładny efekt, nie jest to co prawda mój ukochany efekt rozświetlenia, bo ten róż to typowy mat, ale i tak mogę mu dać spokojnie piątkę za moje dobre w nim samopoczucie.
Trwałość przyzwoita, ale w ciągu dnia dobrze jest lekko poprawić pędzlem "rumieńce".
Jest wydajny, dobrze trzyma się pędzla, nie osypuje się nie robi żadnych smug, jest taki mięciutki i przyjemny.

Cena około 8 zł, podobnie jak w przypadku cieni, sporym minusem jest dostępność, jak go spotkacie, nie zastanawiajcie się, warto go kupić.


Dzisiaj w mojej Bardzo Kobiecej Galerii piękne portrety malarza z Wielkiej Brytanii , Marka Demsteadera, zapraszam






Pozdrawiam
Margaretka



środa, 28 listopada 2012

Lubię takie zdobycze - torebka, koło której wąż z aligatorem się tylko prześlizgnął



Hej Dziewczyny!  

Trochę mi znowu wstyd, ale muszę się i tym razem pochwalić moją zdobyczą.
 Pamiętacie jak nie tak dawno pisałam o moich torebkach i o tym, że żadna nowa inwestycja w tym temacie mi nie grozi? 
No i faktycznie finanse wyglądają u mnie ciut kryzysowo (a swoją drogą, dlaczego mam być lepsza niż cała Europa, bez przesady, przeżyję), więc torebki w sklepach omijam dużym łukiem.


Na szczęście są jeszcze moje ukochane SH, na nie zawsze mogę liczyć. 
No i nie przeliczyłam się.  Moja nowa zdobycz, a faktycznie poza tym, że brak jej metek, wygląda na kompletną nóweczkę, w dodatku firma, którą lubię; River Island, a cena.....  boska, całe 20 zł.

Jest świetna, choć rozmiar mógłby być jeszcze większy, za dużo mi się w niej nie mieści, a lubię mieć w torebce to i owo, a zwłaszcza owo.
Najcudniejszy jest odgłos zamykania torebki, te dwa metalowe bolce - zatrzaski brzmią jak genialna muzyka.







Ciekawa jestem, co o niej sądzicie, podoba się Wam?

Pozdrawiam
Margaretka

wtorek, 27 listopada 2012

Bingo Spa Balsam palmowy do dłoni z zieloną herbatą , a zima tuż, tuż

Hej Dziewczyny!  

Czas na recenzję kolejnego kosmetyku otrzymanego do testowania os BingoSpa.
Po dłuższym zaprzyjaźnieniu się z balsamem, mogę już sporo o nim napisać. 
Jesień i zima to u mnie okres większego nacisku na pielęgnację dłoni, wiadomo, chłód, zimny wiatr nie służą dobrze dłoniom, i choć o rękawiczkach staram się z reguły pamiętać, to ręce i skóra na nich i tak czasami mi trochę zarzną.
Ten balsam z racji opakowania jest wybitnie kosmetykiem domowym, noszenie go w torebce byłoby co nieco uciążliwe, więc najczęściej używam go rano, dla poprawy "urody" skóry i wieczorem, wtedy nakładam grubszą warstwę, tak by dobrze nawilżyć i zregenerować skórę.



Jestem z niego zadowolona, swoją rolę spełnia bardzo fajnie, używanie go sprawia mi przyjemność, a skóra po takim zabiegu jest mile gładka i sympatyczna w dotyku. Ponieważ o skórę dłoni dbam systematycznie, nie zdarzyło mi się doprowadzić jej do stanu spierzchnięcia, nie wiem więc jak ten balsam zachowa się kiedy musiałby ratować podrażnioną, szorstką i zaczerwienioną od zimna skórę.




Zapach ma przyjemny, delikatny, nie wyczuwam w nim jakiś nut chemicznych, nie jest to zapach zbyt trwały, ale w wypadku balsamu pielęgnacyjnego do dłoni, nie zapach jest najważniejszy.
Ma bardzo miłą konsystencję, porównałabym ją do takiego lekkiego budyniu, dobrze się rozprowadza, bardzo fajnie się wchłania, po chwili od aplikacji skóra jest wyraźnie wygładzona, ale nie pozostaje na niej żadna przykra, lepka warstewka.
 Balsam jest wydajny, niewielka ilość wystarcza mi na dobre nawilżenie.

Podsumowując, mogę go Wam spokojnie polecić, biorąc pod uwagę dobrą cenę, 
100 ml balsamu kosztuje około 10 zł. 
Uważam, że warto wziąć go pod uwagę, zastanawiając się nad wyborem kosmetyku do pielęgnacji dłoni, zwłaszcza teraz, kiedy bez takich kremów dobry stan naszych dłoni będzie zagrożony.

notka producenta:
Olej palmowy wyciskany jest z pestek owocu drzewa Elaeis Guineensis, czyli olejowca gwinejskiego, ma barwę pomarańczową, z powodu wysokiej zawartości karotenu. Doskonale natłuszcza i uelastycznia skórę.  Zawiera dużo witaminy E, witaminy A oraz nienasycone i nasycone kwasy tłuszczowe.
Ten cudowny składnik  połączony w Balsamiie palmowym BingoSpa z ekstraktem z zielonej herbaty chroni skórę dłoni przed wolnymi rodnikami, zapobiegając procesom starzenia. Ożywia, nawilża, zmiękcza, uelastycznia skórę dłoni i wzmacnia paznokcie.


Dla zainteresowanych podaję link do e-sklepu BingoSpa:
http://www.bingosklep.com/balsam-palmowy-dloni-zielona-herbata-bingospa-p-308.html



Dzisiaj w mojej Bardzo Kobiecej Galerii jeszcze kilka obrazów rosyjskiego malarza, Wladimira Ryabchikova, zapraszam.













Pozdrawiam
Margaretka

piątek, 23 listopada 2012

Vanitas Versace, subtelny zapach luksusu, EDT




Hej Dziewczyny!  

Moje pierwsze wrażenie po wyjęciu flakonu z kartonika to cudowne odczucie posiadania rzeczy luksusowej.

Od tego momentu uległam urokowi wyrafinowanej elegancji, którą dom mody Versace w jakiś niezwykły sposób zaklął w prostych liniach, delikatnych łukach, szkle i dającym lustrzany efekt metalu.

Nie wyobrażacie sobie jak bardzo chciałam, jak bardzo liczyłam, że zawartość flakonu będzie równie wykwintna i zmysłowa.

No i macie przed sobą szczęśliwą posiadaczkę jednego z najsubtelniejszych, jednocześnie i kobiecych i bardzo młodzieńczych zapachów, jakie dotąd miałam. 



Finanse pozwoliły mi tylko na flakonik 30 ml, za to uroda jego proporcji, milutkie doznania w momencie brania go do ręki, wynagradzają mi żal z posiadania najmniejszej z dostępnych w perfumeriach pojemności tej wody.

Bardzo jasny, można by rzec, że nieomal niewinny, pomyślałam nawet, że tak powinna pachnieć dziewczyna w bieli, stając na ślubnym kobiercu. 
Ja co prawda mam to już za sobą, ale trochę niewinności, przynajmniej w temacie zapach, jak najbardziej wyjdzie mi na zdrowie.
Zapach jest z tych czystych, świeżych, lekko słodki, ale bez landrynkowych nut, tak często spotykanych od jakiegoś czasu w perfumach.
Na pewno kwiatowy, z elementami słodkiego kwiatu tiare i frezji, delikatnie podbity zapachem limonki, bardzo pogodny i optymistyczny, każący myślom biec gdzieś w stronę zapachu porannej rosy na mokrych płatkach.
Po chwili docierają do nas lekko ostre nuty drzewa cedrowego i bobu tonka, wszystko wykwintne i nienachalne, faktycznie zapach oczarowuje i łatwo daje się pokochać.



W swojej mocy i trwałości jest raczej subtelny, długo wyczuwalny, ale nie przytłaczający, raczej tworzy zapachową aurę, niż feerię zapachów. 

Dla mnie tak pachnie luksus, dyskretnie i z klasą.

Eau de toilette, 30ml, cena około 270 zł

Dzisiaj w Bardzo Kobiecej Galerii, dla kontrastu z delikatnie - subtelnym klimatem postu, obrazy będą pełne energii i gorących barw. Zapraszam, popatrzcie na malarstwo rosyjskiego artysty Vladimira Ryabchikova.













Pozdrawiam, życzę Wam kolorowego weekendu
Margaretka

środa, 21 listopada 2012

Tapenade, szybki sposób na pyszną przystawkę


Hej Dziewczyny!  

Dawno już nie było u mnie kulinarnego posta, czas to nadrobić.
Dzisiejszy przepis przywiozłam z Nowego Jorku.
 Dostałam go od Amerykanki o włoskich korzeniach, w jej domu jadłam kilka razy tapenade, za każdym razem smak był minimalnie różny, bo to potrawa o wielu obliczach i lekkie modyfikowanie składników jest tu jak najbardziej dozwolone.

Teraz robię tę pastę w domu często, świetnie sprawdza się latem do mięs z grilla, teraz natomiast, kiedy o grillu możemy zapomnieć, polecam Wam ją do zrobienia na jakieś małe przyjątka; grzanki z bułki, krakersy czy bagietka z tapenade smakują genialnie.


Generalnie składniki tapenade w tej wersji to:
- papryka (najlepiej czerwona, ja miałam dzisiaj tylko pomarańczową, też spokojnie możecie taką mieć)
- pomidory suszone
- oliwki, zielone a jeszcze lepiej czarne
- cebula, ja miałam taką młodą, jeszcze delikatną i lekko słodką, polecam też cebulę czerwoną, najlepsza do tapenade
- 1-2 ząbki czosnku
- łyżeczka musztardy dijon lub rosyjskiej
- łyżka oleju lub oliwy



Mniej więcej równe części warzyw kroimy w małe kawałki, dodajemy musztardę i olej i wszystko miksujemy blenderem na nie do końca gładką  masę, ważne, żeby cząstki składników były jednak trochę wyczuwalne i widoczne.



Ciekawa jestem czy znacie ten przepis, jeśli nie, koniecznie zróbcie, oczywiście pod warunkiem, że lubicie ostre, konkretne smaki.



Pozdrawiam
Margaretka

wtorek, 20 listopada 2012

Ptaszek tu, ptaszek tam, czyli cała jestem w skowronkach

Hej Dziewczyny!

Dzisiaj na blogu rządzą moje ptaszki.
Malowane, robione z masy solnej i takie gdzieś wypatrzone i kupione.
Zastanawiałam się dlaczego mam taką słabość właśnie do tych pierzastych bestyjek.
Czy to  to sprawka ich niezwykłej urody, niesamowitych kolorów, czy przysłowiowych ptasich móżdżków w rzeczywistości całkiem  cwanych i na swój sposób genialnych; chyba wszystkiego po trochu.







i malowane 


a te to już nie mojego autorstwa, tak sobie do mnie przyfrunęły 





Będziecie pamiętać o dokarmianiu ptaków zimą, bo ja tak.


Pozdrawiam
Margaretka