Obserwatorzy

piątek, 31 maja 2013

Extasia Goldy, perfumy za grosik (oczywiście przysłowiowy) też mogą być wielkie


WIT Dystrybutor Kosmetyków – Łódź, Poland

Hej Dziewczyny!

Taki trochę ten dzisiejszy dzień nietuzinkowy, niby zwyczajny, piątkowy koniec tygodnia, a jednak klimat wypoczynkowy, spowolniony, nie wiadomo; weekend (długi) to czy co.  
Ja w każdym razie działam na lekko zwolnionych obrotach, a plany przysmurczenia na brąz mojej skórki nikną coraz bardziej, zupełnie jak to słońce znikające co rusz za chmurami.




Czy u Was, Dziewczyny też taka huśtawka pogodowa? 

Postanowiłam dzisiejszy post poświęcić zapachowi, to zawsze nastraja pozytywnie. Perfumy kochamy wszystkie, wszak kobieta ubrana w dobry zapach czuje się od razu bardziej atrakcyjna.

Tę perfumowaną wodę EXTASIA GOLDY otrzymałam do testowania i podzielenia się z Wami moją oceną od firmy DIT, Dystrybutora Kosmetyków - najmilsze testy jakie można sobie wymarzyć; pachnieć cudnie i cudnie (ale szczerze) o tym napisać.




Producentem tej i, jak sprawdziłam w sieci, wielu innych, całkiem ciekawych wód toaletowych i perfumowanych (niektóre flakoniki po prostu cudne) jest belgijska marka New Brand Perfumes. Mamy w tym wypadku spore pole do zakupowego popisu, bo ceny są iście przyjazne i pozwalające nawet przy najmniejszym budżecie zrobić sobie małą zapachową frajdę.
To moje pierwsze tete a tete z tą marką, zresztą to też moje pierwsze spotkanie z tak niedrogimi perfumami, flakonik 100 ml Extasia Goldy kosztuje 20 zł z maleńkim okładem, więc warto mu się przyjrzeć bliżej.

Już kartonowe opakowanie jest mocną stroną tej wody. Bardzo estetyczne, zresztą zupełnie w niczym nie ustępujące i jakością i urodą swoim dziesięciokrotnie droższym, topowym braciom, cieszy oko i obiecuje miłą zawartość.



Sam flakonik też jest niczego sobie, na pewno nietuzinkowy, oryginalny, bardzo fajnie wygląda na półeczce z perfumami. Co prawda złote "ubranko" flakonu to tylko metalizowany plastik, trochę w dotyku się to czuje, ale muszę przyznać, że wykonany jest ten flakon bardzo dokładnie i bardzo estetycznie.



Teraz o zapachu, w końcu to sedno sprawy. 
Przez producenta zapach określany jest jako kwiatowy, z lekką orientalną nutą. Może i ciut orientu tu znajdziemy, ja jednak nazwałabym go raczej jako właśnie kwiatowy, delikatnie słodki, przy tym lekki, jak najbardziej letni, taki niezobowiązujący, bardzo przyjemny do codziennego używania. 
Zresztą przyznam się bez bicia, że zapachem jestem bardzo mile zaskoczona, ze względu na cenę bałam się, że spotkam się tu z jakimś zapachowym kiczem, tymczasem nic z tych rzeczy, zapach jest naprawdę bardzo subtelny i elegancki.
Trochę gorzej z trwałością, tę oceniam na czwórkę, skóra pachnie jakieś trzy - cztery godziny, ale taka zapachowa poświata czy aura wokół człowieka znika jeszcze wcześniej. Ja po prostu wrzucam Extasię do torebki, na szczęście flakon jest bezpieczny (plastik) i łagodnie obły w kształtach więc czeka sobie ten mój złoty przyjaciel na kolejne psikanko w ciągu dnia.

Dla uściślenia informacji o tym zapachu jeszcze piramida zapachowa, żebyście wiedziały co i gdzie w nich gra i pachnie:
- Nuta głowy: mandarynka i różowy pieprz
- Nuta serca: geranium, brzoskwinia i lilak
- Nuta podstawowa: paczula i ambra

Prawda, że brzmi ciekawie, a wierzcie mi, że pachnie też całkiem, całkiem, ja w każdym razie polecam Wam przyjrzeć mu się z bliska, bo warto.
cena około 25 zł,    poj. 100 ml

W mojej Bardzo Kobiecej Galerii jeszcze raz obrazy włoskiej malarki, Mirelli Bitetti. Piękne, zmysłowe i pełne tajemnicy, 
zapraszam, popatrzcie.





Pozdrawiam
Margaretka

piątek, 24 maja 2013

DECUBAL, Ujędrniający i rewitalizujący krem do twarzy oraz Ujędrniający i regenerujący krem pod oczy,

Hej Dziewczyny!      


 Gdzie ta wiosna? Gdzie to lato?

Wiem, że nie można od pogody wymagać wiecznej lampy, ale na taki ponuracki dzień ja się nie zgadam, protestuję, domagam się S Ł O Ń C Ą !!!


Nawet dzisiaj włączyli kaloryfery, w chałupce ciepło, tylko letnie ciuchy poszły w kąt, mam nadzieję, że na moment.





Dzisiejszym postem chciałabym zamknąć cykl poświęcony kosmetykom DECUBAL. 

Na koniec zostawiłam sobie dwa, wyjątkowo doceniane przeze mnie produkty i choć to już jest prawie nudne, znowu będą ochy i achy.



Wiecie, że dla mnie kremy do twarzy to creme de la creme wszelkich mazidełek, do nich mam największą słabość, jeśli pokusiłabym się o wyszukanie u siebie jakiegoś zafiksowania, to właśnie "twarzomaniactwo" jest u mnie bardzo okazałe.
Ostatnimi czasy udało mi się używać kilku bardzo dobrych, fajnie działających kremów, więc poprzeczkę Decubal miał zawieszoną dosyć wysoko. 
No i znowu się Decubalowi udało, kolejny raz przekonałam się, że produkty tej marki są warte grzechu, pieniędzy, uwagi i polecenia.

Zacznę od wypełniającego i rewitalizującego kremu do twarzy, zresztą przeznaczonego do skóry dojrzałej.




Po raz kolejny muszę najpierw zaznaczyć, że jak wszystkie decubalki, ten krem nie ma konserwantów, parabenów, nie zawiera dodatków zapachowych ani barwników, to bardzo cenne.
Ma natomiast składniki ciekawe, korzystne dla suchej skóry:
  • Ceramidy 3 i 6 II
  • Witamina B3
  • Olejek Jojoba
  • Cholesterol  / pomaga odbudowywać warstwę lipidową skóry
  • Masło Shea
  • Witamina E
  • Galactoarabinian /  pomaga rekonstruować ścianki komórek 
  • Zawartość substancji tłuszczowych 21%
Bardzo wygodne opakowanie, taki jak lubię sposób podawania porcji kremu (atomizer), czerwony, elegancki pojemniczek cieszy oko na łazienkowej półeczce.

Konsystencja niezbyt ciężka, zupełnie nietłusta, wyczuwa się w niej sporą dawkę nawilżania jaką ma nam dać.



I faktycznie krem nawilża świetnie, uwielbiam skórę po nałożeniu kremu, jest taka jakbym wróciła z długiego spaceru w chłodnej i gęstej mgle.

Krem dobrze się wchłania, choć jeśli nałożymy mocniejszą warstewkę, film utrzymuje się dosyć długo. Ja tak robię wieczorem, wtedy nie przeszkadza mi wilgotna "powłoczka", natomiast rano, pod makijaż stosuję go w minimalnej ilości, świetnie współpracuje z podkładem.

Krem bardzo ładnie napina mi skórę, wygładza, znacznie poprawia stan zmarszkowienia (oczywiściew tę dobrą stronę), po prostu służy skórze i już.

poj.50 ml  cena  około 30 zł


Teraz drugi osobnik, mały ciałem, ale wielki duchem bo to Ujędrniający i regenerujący krem pod oczy.




Podobne opakowanie, zasada aplikacji taka jak u jego większego brata do twarzy, a więc pompka, tym razem opakowanie jest białe (krem pod oczy należy do linii Basic) i ma jeszcze coś, co ja lubię w tego typu opakowaniach; widoczną ilość kremu, bo pojemniczek precyzyjnie mówiąc jest przeźroczysty.

Konsystencja tego kremu jest bardzo delikatna, taka nazwałabym ją mokra, nie wyczuwa się w niej w ogóle tłustych klimatów. 



Bardzo dobrze służy mojej skórze wokół oczu i co bardzo ważne, zupełnie nie podrażnia mi spojówek, co niestety dosyć często się mi zdarza w tego typu kremach.

Po nałożeniu skóra jest dosyć mocno mokra, wchłanianie trwa jakiś czas, ale działanie jest bardzo dobre, widzę poprawę w napięciu skóry, a o komforcie tylko wspomnę, jest rzeczywiście nie do przecenienia. Niestety krem nie rozjaśnia cieni pod oczami (zresztą producent tego wcale nie obiecuje), szkoda, bo przez brak tej funkcji nie mogę kremu pod oczy Decubal nazwać moim  ideałem.
A składniki i pielęgnowanie skóry są w przypadku tego kremiu przednie:

  • Masło Shea
  • Kreatyna
  • Kwas hialuronowy
  • Kolagen
  • Witamina E
  • Ceramid 3
  • Olej migdałowy

Ten kremik pod oczy jest bardzo wydajny, używam go i używam, a ilość zmniejsza się tak wolniutko, że aż miło, posłuży mi jeszcze to maleństwo dosyć długo.

poj. 15 ml,   cena  około 30 zł

Wszystkie dermokosmetyki DECUBAL sprzedawane są tylko w aptekach, więc jeśli jesteście zainteresowane, to właśnie w tych stacjonarnych lub internetowych musicie ich szukać, ja polecam bez dwóch zdań, świetna jakość i skuteczność, a ceny bardzo przyzwoite.

Wśród etykiet na pasku bocznym jest DECUBAL, tam znajdziecie wszystkie moje recenzje tej marki kosmetyków.


Dzisiaj w mojej Bardzo Kobiecej Galerii twarz i oczy grają główne role. Piękne grafiki włoskiej malarki, Mirelli Bitetti, myślę, że będziecie tak jak ja zauroczone.





Pozdrawiam
Margaretka

poniedziałek, 20 maja 2013

My Beauty System, Skin Moisturizer, kuracja - żadna rewelacja

Hej Dziewczyny!   

 Dzisiaj chciałabym Wam przedstawić suplement diety z cyklu tych do poprawy stanu naszej skóry.
 Nutrikosmetyki, czyli kosmetyki w tabletkach, w tym wypadku w kapsułkach, robią teraz sporą karierę, ale znaleźć takie, które faktycznie działają to niezła sztuka i filozofia.


Dzięki portalowi Prekursorki.pl, dostałam do przetestowania produkt MY Beauty System.

Wybrałam wariant z,  jak reklamuje się producent, unikalną formułą nawilżającą oraz przywracającą jędrność i gęstość skórze.

 Kuracja trwała miesiąc, codziennie łykałam jedną kapsułkę, tak jak zaleca producent. To był jedyny suplement, jaki w tym okresie stosowałam, więc efekty lub ich brak mogę przypisać tylko tej kuracji.



Nie chcę bardzo kategorycznie stwierdzać, że w tym wypadku moja kuracja była zupełnie bezowocna, bo przecież dostarczyłam organizmowi trochę całkiem sensownych składników, na przykład naturalny kolagen z ryb morskich czy olej z kiełków pszenicy, fakt jest jednak taki, że poprawy stanu mojej skóry zupełnie w tym czasie nie zauważyłam.

Biorąc pod uwagę cenę takiej kuracji - około 38 zł, więc wcale nie takiej niskiej, chciało by się mieć produkt lepiej się sprawdzający.

Wklejam zdjęcie z informacjami producenta, trzeba przyznać, że wszystko brzmi bardzo obiecująco, szkoda, że w moim przypadku działanie nie jest tak spektakularne jak by się chciało, choć równocześnie wiem, że suplement diety nie jest lekiem na całe zło, to tylko jeden ze sposobów na dbanie o stan zdrowia (w tym wypadku dbanie o swoją skórę).


Może skład preparatu dla mnie, kobitki już mocno dorosłej, żeby nie napisać dojrzałej, jest za słaby, może moja skóra wymaga już silniejszych i bardziej zdecydowanych działań, fakt jest jednak faktem, z tego suplementu ja nie jestem zadowolona. 
Po ten suplement na pewno już nie sięgnę.

Mam zresztą skalę porównawczą, pod koniec zimy stosowałam Wyciąg ze skrzypu polnego z drożdżami i witaminami z Vitamex-Farm pisałam o nim tutaj, ta kuracja przyniosła mi sporo dobrego, widziałam konkretne efekty, do niej wrócę na pewno.


Teraz zapraszam Was do mojej Bardzo Kobiecej Galerii.
W leniwy i nielubiany przeze mnie poniedziałek proponuję pomarzyć o takim, lekko rozchełstanym relaksie, przyznacie, że klimat obrazów amerykańskiej malarki impresjonistki, C.M. Cooper jest bardzo zmysłowy.






Pozdrawiam
Margaretka

środa, 15 maja 2013

Q-Connect, w krainie teczek, karteczek i innych cudeczek


                     
Hej Dziewczyny!   

Dzisiaj będzie post mocno odległy od tematyki kosmetycznej. 
Ponieważ kilka dni temu dostałam do przetestowania produkty iście papierniczo - biurowe, nawiasem mówiąc, marki, która niedawno zagościła na naszym rynku.
Opowiem Wam co nieco o rzeczach, które dostałam.

Hasło marki Q-Connect to
 "more for less - więcej za mniej", a więc możemy spodziewać się artykułów dobrej jakości za rozsądną cenę. 
Mam nadzieję, że tak będzie zawsze, w każdym razie, ja odtąd podczas buszowania po półkach z artykułami papierniczymi (a lubię to bardzo, została mi ta miłość jeszcze z czasów dzieciństwa) na pewno będę  szukała tych z logiem
   bo jakość jest rzeczywiście przednia.

Krótka fotkowo - tekstowa opowieść o kilku artykułach, które już polubiłam:




Te zakreślacze mają świetne, intensywnie neonkowe barwy, szeroką, ściętą końcówkę, jedne z lepszych jakie używałam. 
O kolorowych, samoprzylepnych karteczkach nie będę się rozpisywała, to chyba takie obowiązkowe niezbędniki w każdym domu, przynajmniej u mnie bardzo często piszemy sobie wszyscy takie przypominajki. Cena tych mniejszych, żółtych to około 1 zł, większe, kolorowe opakowanie to 3,50 zł.



Mój faworyt, genialnie wygodny i prosty w użyciu korektor, przeciąga się końcówką, moment i po kłopocie. Cena około 5 zł.




To jest antyrama, szybka jest z idealnie gładkiej i błyszczącej pleksi, zapakowana w dobrze chroniącym ją pudełku, dodatkowo zabezpieczona folią. Ja mogłabym mieć takich ustrojstw nieograniczoną ilość, cudna na grafiki przywiezione z wakacji, nie mówiąc już o dyplomach wiszących na ścianie.
Moja antyrama na razie zaopiekuje się czaplą, którą dostałam od zaprzyjaźnionej studentki Akademii Sztuk Pięknych





Koszulki na dokumenty, bez nich już nie wyobrażam sobie życia, te są wyjątkowo udane, bardzo gładziutki, ładnie błyszczące, folia nie za cienka, absolutnie się nie elektryzują, a więc i nie sklejają, słowem jakość na piątkę z plusem.
Pakowane w bardzo wygodnym do wyjmowania poszczególnych koszulek kartonowym pudełku, mamy do dyspozycji 100 szt, widziałam cenę, około 13 zł.

Zobaczcie jeszcze cudny słoiczek z pinezkami-beczułkami.



Mam w planie zrobić sobie taką wiszącą, otwartą szafeczkę na biżuterię i te kolorowe maleństwa potraktuję jako wieszaczki, powinno się sprawdzić w praniu.
cena 6 zł

Tak więc widzicie, że Q-connect jest marką wartą polecenia,  czynię to więc z prawdziwą przyjemnością, tym bardziej, że oferta jest bardzo imponująca, a ceny bardzo przyzwoite. 


Jeśli jeszcze pozwoliicie, zapraszam teraz, wpadnijcie jak zawsze do mojej Bardzo Kobiecej Galerii.
Ponieważ pogoda jest tak cudna, że bez przerwy marzę o wakacjach i lecie, zachciało mi się pożeglować, przynajmniej w marzeniach. Obrazy portugalskiego malarza, Antonia Duarte.











Pozdrawiam
Margaretka