Hej Dziewczyny!
W czasie deszczu dzieci się nudzą.
Duże dzieci też, zwłaszcza, że pogoda dzisiaj u mnie właśnie taka około deszczowa.
Myślałam co by tu zrobić pożytecznego, ale tak, żeby zbytnio się nie narobić, no i jest;
renowacja albo jak kto woli reanimacja rozsypanego cienia.
Zabieg udany.
Na wskazówki trafiłam na fanpage'u Glossybox, pomysł prosty i szybki a efekt świetny, jak widać na poniższych zdjęciach.
Wypróbowałam, faktycznie można tak odzyskać rozsypane cienie, róże czy bronzery.
Mój cień nie jest akurat zbyt fotogeniczny, czerń niestety w detalach nie wychodzi na zdjęciach zbyt precyzyjnie, ale zależało mi właśnie na tym osobniku po przejściach, więc poszedł na pierwszy ogień.
Do przywracania zdrowia delikwentowi potrzebujemy:
kilku kropli alkoholu
strzykawki lub rozpylacza, tak by czymś dosyć precyzyjnie dodawać alkohol do cienia
monetę lub kapsel lub coś w tym typie
kawałek materiału w który zawijamy monetę
No i do dzieła
Cień miałam w totalnej rozsypce
Najpierw troszkę pokruszyłam większe kawałki cienia
Do strzykawki nalałam odrobinę alkoholu i porcjami dodawałam tak by nie przelać a tylko dobrze rozmoczyć cień
Dobrze zmoczony alkoholem cień ugniatam teraz takim niby stemplem zrobionym z monety i tkaniny. Dobrze żeby ten przycisk był mniej więcej średnicy naszego cienia.
A tak prezentuje się już po zabiegu, teraz trzeba pozostawić go do wyschnięcia i już.
No i jak? Skorzystacie z tego sposobu?
W czasie deszczu dzieci się nudzą.
Duże dzieci też, zwłaszcza, że pogoda dzisiaj u mnie właśnie taka około deszczowa.
Myślałam co by tu zrobić pożytecznego, ale tak, żeby zbytnio się nie narobić, no i jest;
renowacja albo jak kto woli reanimacja rozsypanego cienia.
Zabieg udany.
Na wskazówki trafiłam na fanpage'u Glossybox, pomysł prosty i szybki a efekt świetny, jak widać na poniższych zdjęciach.
Wypróbowałam, faktycznie można tak odzyskać rozsypane cienie, róże czy bronzery.
Mój cień nie jest akurat zbyt fotogeniczny, czerń niestety w detalach nie wychodzi na zdjęciach zbyt precyzyjnie, ale zależało mi właśnie na tym osobniku po przejściach, więc poszedł na pierwszy ogień.
Do przywracania zdrowia delikwentowi potrzebujemy:
kilku kropli alkoholu
strzykawki lub rozpylacza, tak by czymś dosyć precyzyjnie dodawać alkohol do cienia
monetę lub kapsel lub coś w tym typie
kawałek materiału w który zawijamy monetę
No i do dzieła
Cień miałam w totalnej rozsypce
Najpierw troszkę pokruszyłam większe kawałki cienia
Do strzykawki nalałam odrobinę alkoholu i porcjami dodawałam tak by nie przelać a tylko dobrze rozmoczyć cień
Dobrze zmoczony alkoholem cień ugniatam teraz takim niby stemplem zrobionym z monety i tkaniny. Dobrze żeby ten przycisk był mniej więcej średnicy naszego cienia.
A tak prezentuje się już po zabiegu, teraz trzeba pozostawić go do wyschnięcia i już.
No i jak? Skorzystacie z tego sposobu?
Pozdrawiam
Margaretka
Słyszałam o tej metodzie ale przyznam że jeszcze nigdy nie próbowałam.Chyba warto przejżeć połamane cienie.
OdpowiedzUsuńteż muszę zrobić przegląd i może połączyć jakieś resztki. trzeba spróbować :)
UsuńWidziałam tą metodę na youtube ;-)
OdpowiedzUsuńSuper pomysł:))
OdpowiedzUsuńNo i nareszcie naprawie swoje cienie;) Jestem taką niezdarą, że zawsze coś mi spadnie i pokruszy;)
OdpowiedzUsuńdla mnie to też fajna sprawa, czasem żal jak rozsypie się ulubieniec :)
Usuńjeszcze nie miałam okazji stosować tej metody
OdpowiedzUsuńNie lubię naprawiać cieni. Dodany alkohol podrażnia mi oczy.
OdpowiedzUsuńja mam dosyć wrażliwe oczy, ale w tym przypadku nie zdarza mi się łzawienie :)
UsuńCiekawy sposób!
OdpowiedzUsuńAle raczej nie skorzystam, bo wszystkie cienie (poza może 2-3) mam sypkie ;-) Inna sprawa, że one to się dopiero rozsypują.
o kurcze, niedawno rozwaliłam i wyrzuciłam bronzer, teraz będę już mądrzejsza, dzięki :)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńCiekawy sposób
OdpowiedzUsuńKiedyś próbowałam tej metody by uratować mój cień jednak niestety stracił na pigmentacji :-(
OdpowiedzUsuńfaktycznie, w przypadku mojej czerni ten naprawiony jest chyba o pół tonu jaśniejszy niż przedtem ale to dla mnie nie jest jakimś problemem, i tak lubię barwy przydymione, trochę rozmyte :)
Usuńświetny pomysł,muszę wypróbować koniecznie!:)
OdpowiedzUsuńjak trzeba będzie, to skorzystam :)
OdpowiedzUsuńZostałaś przeze mnie wyróżniona, zachęcam do udziału w zabawie:
http://malymiszmasz.blogspot.com/2013/05/versatile-blogger-award-i-2-zapowiedzi.html
Pozdrawiam ciepło! :)
Znam ten patent od dawna lecz z czystego lenistwa nie chce mi się tego robić.
OdpowiedzUsuńciekawa sprawa o tym jeszcze nie słyszałam.
OdpowiedzUsuńdobrze wiedzieć na przyszłość, kilka cieni już wylądowało w koszu :)
OdpowiedzUsuńnie spotkałam się jeszcze z tym sposobem, niezły!
OdpowiedzUsuńNie znałam tego sposobu, dobrze wiedzieć, że jest ratunek na czarną godzinę :)
OdpowiedzUsuńSuper, że trafiłam na tą stronę, właśnie rozwalił mi się mój ukochany róż, mam nadzieję, że ten sposób go uratuje. Jeszcze dzisiaj będę "reanimować".
OdpowiedzUsuń