Dzisiaj będzie kwaśno jak diabli.
Grzechów głównych całkiem sporo
O tym, że mam zakwaszony organizm jestem w 100% pewna. Dzielnie na to pracuję, bo popełniam sporo grzechów dietetycznych. Nie potrafię odmówić sobie słodyczy, za tortowe ciacho z kremem sprzedam własnego Ślubnego, no teraz to trochę przesadzam, jego zostawmy w spokoju.
Nie raz, nie dwa kusi mnie świeża, chrupiąca bułeczka z bielusieńkiej, pszennej mąki, czekolada to moja bardzo bliska przyjaciółka, i to wcale nie ta gorzka, teoretycznie jeszcze o tyle, o ile zdrowa.
Kawy może nie spijam hektolitrów, ale dwie, trzy filiżanki dziennie koniecznie zaliczam.
Znalazłoby się jeszcze sporo na sumieniu, wliczając w to fajeczki. W dziedzinie stresowania się czym bądź też jestem sporym fachowcem, więc zakwaszam sobie ten mój biedny organizm systematycznie i bardzo efektywnie.
Przyznajcie się Moje Drogie; też nie jesteście aniołami w tym temacie? Mam nadzieję, że tak, bo zaraz człowiekowi raźniej w tej doli, niedoli.
Objawy się objawiają
Kapusta mi się kisi
Ten post nie ma być w założeniu żadnym poradnikiem co jeść, aby z zakwaszeniem walczyć.
Chcę tylko zwrócić Wam uwagę na jeden aspekt diety odkwaszającej, mianowicie na wszelkie produkty kwaśne, w szczególności na te kiszone.
To, że cytryny czy limonki są na głównej liście produktów odkwaszających to pewnie wiecie.
Produkty kiszone też są jak lekarstwo na walkę z zakwaszeniem organizmu.
Jeśli tak to trzeba działać.
Nie kupujemy w sklepach! Tam najczęściej kupujemy produkty zakwaszone nie kiszone, a przecież tego nie chcemy.
I tu jest sedno mojego dzisiejszego z Wami spotkania.
Proponuję, co więcej, gorąco Was namawiam do własnoręcznego kiszenia tego i owego.
Ja tak się już wciągnęłam, że pół kuchni mam zastawione bonclokami (tak wdzięcznie i nietuzinkowo u mnie w Beskidach nazywa się kamionkowa beczułka do kiszenia np kapusty, ogórków).
Poza właśnie ogórkami, które w słoikach kiszę latem, wszystko inne na bieżąco, przez cały rok.
Wcale to nie jest pracochłonne, a smakuje bosko.
Kapusta kiszona
Ćwiartki główek wrzucam do malaksera i szatkuję. Potem zatrudniam Męża lub Młodą do gniecenia dłońmi z solą (tuptanie stopami to nie ta ilość i nie te czasy), dodaję lub nie startą marchewkę, kminek i ugniatam w beczułce. Trzy, cztery dni i można szamać.
Barszcz z kiszonych, czerwonych buraków, a dokładniej
zakwas na barszcz
Samo zdrowie, uwielbiam go pić prawie że prosto z beczułki, ale też barszcz przygotowany na takim zakwasie to mistrzostwo nad mistrzostwami.
Do beczułki wrzucam pokrojone w kawałki buraki, marchewkę, pietruszkę, kawałek selera, kilka (ja dużo) ząbków czosnku, przyprawy (kminek, biała gorczyca, ziele ang. i liść laurowy), zalewam posoloną, przegotowaną, gorącą wodą i gotowe.
Tu na efekt czekamy z 10 - 14 dni.
Zakwas na żurek, biały barszcz, zalewajkę z żytniej mąki
Do kamionkowego dzbanka - kufla wlewam lekko osoloną, przegotowaną, ale zimną wodę, dodaję 3-4 łyżki mąki na żurek, łyżkę otrębów żytnich, ząbek czosnku, mieszam trzepaczką i gotowe do odstawienia w kącik. Można gotować żurek/zalewajkę już po 5-7 dniach.
Ocet jabłkowy
i ocet jabłkowy zlany do butelki
Równie genialnym odkwaszaczem jest ocet jabłkowy.
To już nie kiszonka, ale ocet. Proces fermentacji uzyskujemy dzięki obecności cukru.
Internet jest pełen przepisów na niego, więc ja tylko wrzucam zdjęcia.
Na koniec zdjęcie zrobione przed momentem. To mój dzisiejszy obiad - talerz zalewajki, oczywiście na moim zakwasie,
znacie ten smak?
Grzechów głównych całkiem sporo
O tym, że mam zakwaszony organizm jestem w 100% pewna. Dzielnie na to pracuję, bo popełniam sporo grzechów dietetycznych. Nie potrafię odmówić sobie słodyczy, za tortowe ciacho z kremem sprzedam własnego Ślubnego, no teraz to trochę przesadzam, jego zostawmy w spokoju.
Nie raz, nie dwa kusi mnie świeża, chrupiąca bułeczka z bielusieńkiej, pszennej mąki, czekolada to moja bardzo bliska przyjaciółka, i to wcale nie ta gorzka, teoretycznie jeszcze o tyle, o ile zdrowa.
Kawy może nie spijam hektolitrów, ale dwie, trzy filiżanki dziennie koniecznie zaliczam.
Znalazłoby się jeszcze sporo na sumieniu, wliczając w to fajeczki. W dziedzinie stresowania się czym bądź też jestem sporym fachowcem, więc zakwaszam sobie ten mój biedny organizm systematycznie i bardzo efektywnie.
Przyznajcie się Moje Drogie; też nie jesteście aniołami w tym temacie? Mam nadzieję, że tak, bo zaraz człowiekowi raźniej w tej doli, niedoli.
Objawy się objawiają
A
wiecie jakie są pierwsze objawy zakwaszenia? To wzdęcia, zgaga, bóle stawów,
ciągłe zmęczenie, wyczerpanie, bóle głowy, wysypki
skórne, trądzik, świąd, wypadanie włosów, ogólna nerwowość,
ociężałość.
Bywa też, że występują
migreny oraz bóle stawów i mięśni. Ponieważ nadmiar kwasu w organizmie spowalnia
trawienie i wydalanie szkodliwych substancji trudniej
schudnąć.
Ja
tu sporo objawów już dostrzegam, więc za bardzo nie mam na co
czekać.
Kapusta mi się kisi
Ten post nie ma być w założeniu żadnym poradnikiem co jeść, aby z zakwaszeniem walczyć.
Chcę tylko zwrócić Wam uwagę na jeden aspekt diety odkwaszającej, mianowicie na wszelkie produkty kwaśne, w szczególności na te kiszone.
To, że cytryny czy limonki są na głównej liście produktów odkwaszających to pewnie wiecie.
Produkty kiszone też są jak lekarstwo na walkę z zakwaszeniem organizmu.
Jeśli tak to trzeba działać.
Nie kupujemy w sklepach! Tam najczęściej kupujemy produkty zakwaszone nie kiszone, a przecież tego nie chcemy.
I tu jest sedno mojego dzisiejszego z Wami spotkania.
Proponuję, co więcej, gorąco Was namawiam do własnoręcznego kiszenia tego i owego.
Ja tak się już wciągnęłam, że pół kuchni mam zastawione bonclokami (tak wdzięcznie i nietuzinkowo u mnie w Beskidach nazywa się kamionkowa beczułka do kiszenia np kapusty, ogórków).
Poza właśnie ogórkami, które w słoikach kiszę latem, wszystko inne na bieżąco, przez cały rok.
Wcale to nie jest pracochłonne, a smakuje bosko.
Kapusta kiszona
Ćwiartki główek wrzucam do malaksera i szatkuję. Potem zatrudniam Męża lub Młodą do gniecenia dłońmi z solą (tuptanie stopami to nie ta ilość i nie te czasy), dodaję lub nie startą marchewkę, kminek i ugniatam w beczułce. Trzy, cztery dni i można szamać.
Barszcz z kiszonych, czerwonych buraków, a dokładniej
zakwas na barszcz
Samo zdrowie, uwielbiam go pić prawie że prosto z beczułki, ale też barszcz przygotowany na takim zakwasie to mistrzostwo nad mistrzostwami.
Do beczułki wrzucam pokrojone w kawałki buraki, marchewkę, pietruszkę, kawałek selera, kilka (ja dużo) ząbków czosnku, przyprawy (kminek, biała gorczyca, ziele ang. i liść laurowy), zalewam posoloną, przegotowaną, gorącą wodą i gotowe.
Tu na efekt czekamy z 10 - 14 dni.
Zakwas na żurek, biały barszcz, zalewajkę z żytniej mąki
Do kamionkowego dzbanka - kufla wlewam lekko osoloną, przegotowaną, ale zimną wodę, dodaję 3-4 łyżki mąki na żurek, łyżkę otrębów żytnich, ząbek czosnku, mieszam trzepaczką i gotowe do odstawienia w kącik. Można gotować żurek/zalewajkę już po 5-7 dniach.
Ocet jabłkowy
i ocet jabłkowy zlany do butelki
Równie genialnym odkwaszaczem jest ocet jabłkowy.
To już nie kiszonka, ale ocet. Proces fermentacji uzyskujemy dzięki obecności cukru.
Internet jest pełen przepisów na niego, więc ja tylko wrzucam zdjęcia.
Na koniec zdjęcie zrobione przed momentem. To mój dzisiejszy obiad - talerz zalewajki, oczywiście na moim zakwasie,
znacie ten smak?
Pozdrawiam
Margaretka
śliczny blog ♥♥
OdpowiedzUsuńBoże zalewajka na zakwasie. Kocham <3 Barszcz z torebki jest obrzydliwy. Kiszone ogórki i kapustę mogłabym jeść kilogramami :)
OdpowiedzUsuńja w ogóle lubię kwaśne zupy, a barszcz na zakwasie z uszkami z grzybami - cudo :)
UsuńWłaśnie szukam w necie informacji o zakwaszeniu organizmu. Poruszyłaś fajny aspekt diety, dzięki ))
OdpowiedzUsuńzakwaszona
też teraz sporo czytam na ten temat, z wielu źródeł wiem, że kasza jaglana jest też bardzo wskazana :)
UsuńDobry post, bardzo pożyteczny. Zaraziłaś mnie tą produkcją. Masz rację, w sklepach ciężko o naturalnie kiszoną kapustę lub ogórki, z reguły w składzie jest jakiś ocet.
OdpowiedzUsuńA barszcz kiszony - pierwsza klasa, uwielbiam, ale robię tylko na Wigilię :)
buziaczki
ostatnio widziałam w sklepie prawdziwe, tak jak trzeba kiszone ogórki, chyba z Milówki, cena szok :)
UsuńDziękuję :)
OdpowiedzUsuńAniu, widzisz, że też się biorę za tę zmorę jedną :)
Usuńnarobiłaś mi apetytu , z Wielkim postem wielkie postanowienie- rzucać znów słodycze, trochę się z nimi za bardzo zaprzyjaźniłam, ale kapusty nie chce mi się kisić w domu, poszukam w sklepie ze zdrową żywnością - niepasteryzowaną
OdpowiedzUsuńale taka ukiszona samej w na przykład kilku słoikach, wierz mi to też niesamowita wygoda, sięgam po prawie że gotową surówkę kiedy chcę :)
UsuńNiedawno robiłam taką surówkę z czerwonej kapusty tylko z octem jabłkowy bio. Wiem co to za wygoda wyciągnąć z lodówki kiedy się chce. Tyle że kroić mi się nie chce. Sprzętu nie ma odpowiedniego.
Usuńteż robię taką surówkę z cczerwonej kapusty + cytryna + ocet jabłkowy+ cebula
Usuńa co do sprzętu, koniecznie trzeba w to zainwestować, strasznie ułatwia życie :)
Jak tak czytam objawy to pewnie i u mnie nie jest dobrze, zresztą też nie odżywiam się zbyt dobrze. Nie wiedziałam, że takie kwaśne produkty mają właściwości odkwaszające :)
OdpowiedzUsuńwłaśnie tak jest, powinno się takich produktów jeść jak najwięcej, a ponieważ dosyć łatwo to wprowadzić w życie, właśnie tak robię :)
UsuńOj tak, zakwaszenie organizmu łatwo nam przychodzi :) Na szczęście są pod ręką kiszone " odkwaszacze " i cytryny :)
OdpowiedzUsuńNarobiłaś mi ochoty na ogórki :)
dokładnie, robiłam też sałatę lodową kiszoną, super smakuje, choć wizualnie to nie jest dzieło sztuki :)
Usuńtaka domowa kapusta mi się marzy :)
OdpowiedzUsuńzapraszam, jeszcze pół beczułki z kminkiem i marchewką, zetrę tylko jabłko, cebulę, odrobinę oleju i zrobimy sobie małe co nieci :)
UsuńOjoj, a tak lubię żurek... :) Szkoda, że trzeba go ograniczyć :(
OdpowiedzUsuńżurku nie trzeba ograniczać :)
Usuńchyba nie doczytałaś, wręcz przeciwnie, można go jeść do oporu :)
OdpowiedzUsuńKapustę i ogóraski zawsze sama sobie robię.Nie znałam przepisu na żur,Na pewno wypróbuję
OdpowiedzUsuńkoniecznie, uważam że warto :)
UsuńCo jak co,ale OGÓRKI KISZONE to ja lubię najbardziej :)
OdpowiedzUsuńa zupa ogórkowa :)
UsuńJa nie kiszę, nie mam na to miejsca. Ale poszukam co z tym octem jabłkowym.
OdpowiedzUsuńna słoik kapusty czy ogórków można wszędzie znaleźć miejsce :)
UsuńNie przepadam za kiszonkami ale w sumie czasami jakaś tam ochota na nie jest
OdpowiedzUsuńponoć w ciąży największa, ha, ha :)
UsuńMoja mam robi super ocet jabłkowy :) ogóra kisimy, ale kapusty już nie , a bardzo lubię :/
OdpowiedzUsuńja kapustę kiszę na bieżąco w niedużych porcjach :)
Usuńkiszenie mniami do obiadku ooo tak :D
OdpowiedzUsuńAch, zjadłabym taką domową zalewajkę. Jednak ja zup nie robię, nie umiem i szkoda mi czasu, a może to i dobry sposób na schudnięcie i właśnie odkwaszenie organizmu... Jednak za leniwa jestem na własne kiszonki...
OdpowiedzUsuńa to wcale, wbrew temu co się człowiekowi wydaje, nie jest zbyt czasochłonne :)
UsuńHa spadłaś mio z nieba, bo ja się ostatnio dowiedziałam, że te mam zakwaszony organizm. Dowiedziałam się o tym od kolezanki, która powiedziała mi, że to przyczyna zostawiania czarnych śladów na uchu przez złote kolczyki ;) Dzisiaj już ogórasy pochłonęłam ;)
OdpowiedzUsuńcieszę się, że trochę podpowiedziałam jak działać :)
UsuńKiszone ogórki i kapusta to coś, co stawiam na równi z czekoladą. Niestety, ale wszyscy mamy w jakimś stopniu zakwaszony organizm, na co pracuje się latami. Żywność z własnej ręki to jedyne pewne źródło zdrowia.
OdpowiedzUsuńmasz w 100% rację, wszyscy mamy organizmy zakwaszone, od nas zależy czy z tego zdajemy sobie sprawę i czy coś w tym temacie robimy :)
Usuń