Do tego postu zabierałam się długo. Nie miałam pomysłu jak ugryźć temat tuszy, bo wszystkie przedniej jakości. Jak tu zrobić, żeby chcąc nie chcąc, ale chwaląc (po kilku miesiącach przyjaźni inaczej się nie da), zaprezentować tusze tak, żeby nie wyszła mi laurka pełna superlatyw.
Bo to GAMA l'orealowych znakomitości, która w godle ma złoto, czerń, milion i objętość.
Tę piękną kasetkę ze złotą kolekcją maskar L'Oreal dostałam od firmy żeby używać, tuszować, próbować, porównywać i cieszyć się.
Dla mnie L'Oreal był od zawsze w kwestii tuszów na jednym z czołowych miejsc. Jak za długo w drogerii zastanawiałam się niezdecydowana nad tym co wybrać, jak w banku miałam, że sięgnę po coś z oferty tej firmy. Bo też dla mnie tusze L'Oreal są taką gwarancją, że na pewno nie będę narzekała, co ja piszę narzekała, na pewno będę zadowolona.
Moje rzęsy nie są niestety spektakularnie długie ani gęste, w dodatku z natury jasne, więc tusz do rzęs jest u mnie prawie jak pasta do zębów - o b o w i ą z k o w y.
Skoro świt, po przebudzeniu (nawet niech ten świt niekoniecznie dla mnie zawsze jest o świcie), makijaż to jedna z pierwszych u mnie czynności.
Wiadomo że w makijażu tusz to właściwie clou programu.
Mogę sobie w ostateczności odpuścić cienie, mogę odpuścić szminkę czy błyszczyk, ale nie ma takiej opcji, żebym odpuściła wytuszowanie rzęs.
Jak się możecie domyślić, taka kasetka z czterema maskarami to niezła frajda, uśmiech z pyszczyska długo mi nie schodził. Trochę mi zszedł dopiero jak Młoda oświadczyła, że dwa tusze są jej.
W dodatku to ona zamierzała rozdzielić której co ma przypaść w udziale.
Nie poddałam się bez walki, rozdzieliłyśmy maskary zgodnie, tym bardziej, że fioletową, So Couture już wcześniej miałam i znałam, opisałam ją tutaj, a zielona, Feline z opcją podkręcania rzęs najmniej mnie korciła. Młodą za to bardzo.
Zielona, Feline, ma w składzie olejki, które rzeczywiście podczas nakładania się wyczuwa. Tusz i szczoteczka zachowują się ciut inaczej niż w pozostałych. Cały proces tuszowania jest taki bardziej "z poślizgiem", a efekt na rzęsach jest odrobinę bardziej delikatny. Tutaj wyraźnie jakość tuszu przekłada się nie tak na ich objętość jak na długość. Czerń jest ładna, a dodatkowo ma się wrażenie, że lekko błyszczy. Czy podkręca? Tak, ale bez przesady, rzęsy są ładnie rozłożyste i łukowato, wachlarzowato otulają oko.
Sprawdzałam wszystkie cztery maskary pod kątem zmywania i najwięcej zachodu miałam z Feline. Podejrzewam, że to sprawka tych olejków. Ale jest coś za coś. Takie olejki są za to korzystne dla kondycji naszych rzęs.
Moimi faworytami są złota Volume Million Lashes i czerwona Excess
Oba, i złoty i czerwony bez problemów wytrzymują cały dzień nie krusząc się, nie osypując. Nie ma tu też takiego znikania tuszu nie wiadomo gdzie w miarę upływu czasu.
Zmywanie, w moim przypadku piankami lub żelami z użyciem wody jest właściwie bezproblemowe.
Wydaje mi się, że ten czerwony tusz jest ciut bardziej taki masny niż ten złoty, szybciej można osiągnąć większe pogrubienie.
Na koniec zestawienie, na którym widać różnicę w kształtach szczoteczek, bo to poza jakością i konsystencją jest w krainie tuszy najbardziej znaczące.
Ja jestem fanką szczoteczek niespecjalnie grubych. Jeśli szczoteczka bywa pękata, mam problem w tuszowaniu rzęs tak, żeby nie wytuszować sobie przy okazji powieki górnej bądź dolnej.
Tu we wszystkich odsłonach tuszy są stosunkowo pociągłe i dosyć długie.
Nad opakowaniami nie będę się rozwodziła. Widać ze zdjęć, że są ciekawe i miłe dla oka. Napisy i grafika są trwałe, dłuższe używanie (trzymanie, obracanie w dłoniach) nie przeciera i nie wyciera ich.
Podoba mi się w tych maskarach, że podczas zakręcania, trzeba w ostatnim momencie pokonać lekki opór, wyczuwamy wtedy takie delikatne klik, wtedy dopiero maskara jest zakręcona dokładnie. Podejrzewam że to na pewno wydłuża okres używania, bo żadne przedwczesne wyschnięcie tuszu nam nie grozi.
Ciekawa jestem czy znacie te tusze? Jakie są Wasze opinie, bo przecież wiadomo, że co kobitka, to coś innego sobie ukocha i docenia. A L'Oreal daje nam spory wybór.
Pozdrawiam
Margaretka
Jestem ciekawa jakby się u mnie sprawdziły :)
OdpowiedzUsuńmasz dwa wyjścia: sprawdzić, albo i nie sprawdzić:)
UsuńChyba lepiej jednak sprawdzić ;)
Usuńmamy zawsze wolny wybór :)
Usuńdla mnie szczoteczka to też właściwie kluczowa sprawa, czasem miałam taką, że nawet długie "ćwiczenia" w tuszowaniu nie były w stanie pozwolić mi opanować dłoń, żeby nie wyjechać gdzieś na powiekę :)
OdpowiedzUsuńMam tę zieloną maskarę, faktycznie trochę podkręca rzęsy i jest ogólnie fajna jak ktoś nie lubi mieć zbyt mocno zrobionych rzęs. Mocnego makijażu oka ja nie potrafię nią zrobić.
OdpowiedzUsuńja właściwie najbardziej lubię taki delikatniejszy, naturalny makijaż, nie lubię mieć zbyt grubo wytuszowanych rzęs :)
UsuńJa z reguły minimalistyczny, ale lubię też zaszaleć od czasu do czasu i mieć mega rzęsy. Zastanawiam się nad czerwoną wersją, chyba najbardziej zwiększa objętość?
Usuńtakie mam wrażenie, że czerwona jest ciut mocniejsza, to znaczy albo szybciej osiągamy pożądaną objętość i długość, ale też jesteśmy w stanie chyba najmocniej z tych czterech maskar wytuszować rzęsy :)
Usuńnie znam, ale szczoteczki mi się podobają:))
OdpowiedzUsuńtak, szczoteczki są udane, właściwie łatwo każdą z nich szybko polubić i przyzwyczaić się do niej :)
UsuńNie przepadam za tuszami Loreal, ale tu widzę, że efekt dają fajny.
OdpowiedzUsuńjednak coś w tym jest, na pewno spotkamy się z mnogością różnych opinii :)
UsuńMiałam tę maskarę w złotym kolorze i myślę, że powinnam do niej wrócić, bo odpowiadała mi. Ciekawa też jestem czerwonej, podoba mi się jej szczoteczka ))
OdpowiedzUsuńja proponuję zaczekać na te promocje w Rossku, mam nadzieję, że i w tym roku zrobią znowu te tygodniowe (dwu?) fajne 50% obniżki, wtedy bez wyrzutów sumienia można trochę poszaleć :)
UsuńBardzo lubię TUSZE,które mają silikonowe szczoteczki :)
OdpowiedzUsuńdla mnie to nie jest priorytet, ale masz rację, te silikonowe maja dużo plusów :)
UsuńJa mam dość długie rzęsy więc nie wymagam za dużo od maskar i tuszów :p
OdpowiedzUsuńszczerze zazdroszczę, długie rzęsy to naprawdę piękna ozdoba twarzy, a jak przyciągają wzrok...
UsuńJa na szczescie moge uzywac kazdej szczoteczki :) nie mam z dana problemu!
OdpowiedzUsuńja też nie jestem jakaś bardzo kategoryczna, ale te w typie grubasków nieraz dają mi popalić. Wtedy przepraszam się z patyczkami do uszu i działam :)
Usuńja uwielbiam miss manga z loreal. Wydaje mi sie, ze szczoteczka w czerwonym tuszu bylaby idealna dla mnie, musze wyprobowac! :)
OdpowiedzUsuńczy to ten z łamaną szczoteczką? Chyba go kiedyś miałam, masz rację, bardzo fajny :)
Usuńhmm a ja z loreala tuszów jeszcze nie maiłam ale w zielonej podoba mi się szczoteczka ;)
OdpowiedzUsuńjest najwęższa, najbardziej wysmukła, wygodnie się nią maluje :)
UsuńMiałam ze dwa tusze L'Oreala z serii False Lash Wings, ale nie skradły mojego serca. Moim ulubieńcem nadal pozostaje Wolderlash Mascara z Oriflame.
OdpowiedzUsuńteż miałam, na pewno taki w srebrno - brązowych kolorach, byłam zadowolona :)
UsuńJeszcze nigdy nie miałam tuszu z loreala :)
OdpowiedzUsuńczyli wszystko przed Tobą :)
UsuńNiedawno kupiłam sobie tusz So Couture i póki co zaskoczył mnie bardzo pozytywnie :)
OdpowiedzUsuńbo on moim zdaniem jest bardzo fajny, nie można cię przyczepić :)
UsuńUwielbiam tusze L`Oreala, każdy z tej kolekcji jest świetny, ale to So Couture u mnie gra pierwsze skrzypce, Feline jak najbardziej delikatnie podkręca i ładnie wydłuża rzęsy, lecz jest trocha mokra - pewnie przez te olejki :)
OdpowiedzUsuńjak najbardziej zgadzam się z Tobą, zielony dobrze sprawdza się w makijażu trochę delikatniejszym, takim bardziej naturalnym z podkreślonymi rzęsami :)
Usuńpamiętam jak na początku bardzo nie polubiłam się z tym złotym, jakoś nie robił szału ani nic, a potem się w nim zakochałam i chociaż zielony pięknie pachnie, to ten po prostu uwielbiam, precyzyjnie rozdziela mi rzęsy i wyglądają cudownie, żadnego sklejania ani nic ;)
OdpowiedzUsuńu mnie w ogóle nie było problemów z polubieniem się,szczególnie że podoba mi się efekt "mocniejszy", a w dalszym ciągu bez grudek czy zakitowanych rzęs :)
UsuńAch.. też bym je chętnie przetestowała !
OdpowiedzUsuńŚwietny wpis. Zapraszam
dla mnie to prawdziwa przyjemność, bo dobre kosmetyki dobrze się testuje i z czystym sumieniem to i owo potem można skrobnąć :)
Usuńależ piękny prezent firma Ci sprezentowała :)
OdpowiedzUsuńfajnie że tak się zakumplowaliście :)
Co prawda żadnej nie miałam ale całe pudeleczko wygląda cudownie
OdpowiedzUsuńEfekty również piekne
oj tak, pudełeczko śliczne i takie namawiające: użyj nas :)
UsuńTakie pudełko sam bym przygarnęła :)
OdpowiedzUsuńNiebieską mam i lubię, a zielona kusi mnie.
w pierwszej chwili nie załapałam, ale faktycznie ten kolor maskary to fiolet łamany przez niebieski :)
Usuńthanks, napaka kawili-wiling impormasyon, maaaring maging kapaki-pakinabang para sa amin lahat
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa, ozdrawiam Ciebie, pozdrawiam Filipiny :)
UsuńO proszę jakie cudowności ;)
OdpowiedzUsuńWow, zazdroszczę, też bym chętnie potestowała :D
OdpowiedzUsuńMasz wszystkie te maskary i tak naprawdę lubię każdą z nich, ale chyba moim faworytem jest klasyczna, złota wersja :)
OdpowiedzUsuńMuszę w końcu wypróbować jakiś tusz z Loreala bo jeszcze nigdy nie miałam ;)
OdpowiedzUsuńTaka skrzyneczka to rzeczywiście skrzyneczka pełna złota :)! Ja mam z natury ciemne rzęsy, więc nie powiem, zdarza mi się czasami pominąć czynność tuszowania jak sen jakiś wyjątkowo smaczny, ale doceniam urodę wytuszowanych rzęs. Z takim od razu czuję w sobie +10 do seksapilu ;)
OdpowiedzUsuń