Hej Dziewczyny!
Dzisiaj będzie post lekko ogrodniczo-kulinarny.
Wszystko to za sprawą miechunki, która całkiem ładnie rośnie sobie u mnie w ogródku.
Zdarzyło mi się nie raz, jedząc sałatki w knajpkach na południu Europy, szczególnie we Francji, w owych sałatkach napotkać dziwne, nieznane mi okrągłe kulki w kolorze okołopomarańczowym.
Zapomniałam o nich, ale jakiś czas temu, u znajomych, na desce z serami podane zostały bladopomarańczowe lampiony, a gospodarze zachwalali ten owoc jako niezwykle smaczny.
Rozłupałam sztywną błonkę, a w środku zobaczyłam, że to właśnie ten mój nieznajomy z knajpkowych sałatek we Francji.
Okazało się, że w ogródku u mnie rośnie sobie też takie coś, a ja nigdy nie zajrzałam do wnętrza osłonki-lampionu.
Poszperałam trochę w internecie i teraz już jestem prawie, że obeznana w temacie miechunki, a jest to trochę zawiłe, więc dobrze wiedzieć co się ma w ogródku.
Ta moja, która rośnie tak dzielnie to miechunka rozdęta,
osłonki mocno pomarańczowe, owoce też w tym kolorze.
Owoce są jadalne, ale nie mają wartości kulinarnej, są smaczne, trochę kwaśne, ale bez przykrej cierpkości, można sobie po prostu skubnąć jako coś innego, nowego.
Miechunka pomidorowa, zwana też skórzastą, roślina ma coś jakby włoski,
ma owoce najpierw zielone, potem żółte w zielonych lub żółtych osłonkach, owoce są wielkości pomidorków koktajlowych, większe od dwóch pozostałych odmian.
Jest doskonała do salatek,na surowo, sals typu verde, do marynat, leczo, dżemów.
To właśnie tę miechunkę jadłam wcześniej.
Miechunka peruwiańska,
zwana też rodzynkiem brazylijskim, ma pomarańczowe owoce w osłonkach zielonkawych lub żółtawych, można jeść na surowo, nadaje się na dżemy, konfitury, galaretki, nawet na wino.
Mam nadzieję, że nie zanudziłam Was tym postem, ale pomyślałam, że może też u którejś z Was rośnie sobie ta roślinka i jest tak, jak dotąd u mnie, późną jesienią ląduje ona na kompoście, no w najlepszym przypadku w wazonie jako dekoracja.
Dzisiaj znowu zapraszam do mojej Bardzo Kobiecej Galerii.
Popatrzcie na obrazy pochodzącego z Wietnamu,mieszkającego na stałe w USA malarza Triana Nguyen'a
Pozdrawiam
Margaretka
Fantastyczne obrazy!
OdpowiedzUsuńNie miałam pojęcia, że można to jeść! A ogródek pełny lampionów :)
OdpowiedzUsuńja tez nie wiedzialam :)))
UsuńI strasznie sie jesiennie zrobilo! ;) Buziaki, zapraszam do mnie w wolnej chwili :)
OdpowiedzUsuńSuper ciekawy post! Jestem fanką wizualnych wartości miechunki i cały czas podejrzewałam, że te, które czasem jadłam w deserach to jakiejś jej kuzynki. A tak - wszystko jasne. Obrazy w galerii niesamowite, zwłaszcza ostatni - jak moja kochana "Alicja". Pozdrawiam i czekam, czekam... ;*
OdpowiedzUsuńwiem, będą ptaszki, obiecuję :)
UsuńCiekawe rzeczy:))A obrazy piękne:))Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńgdzies tego miechunka widziałam i nie pamietam gdzie ;( a obrazy jak zwykle zjawiskowe Kochana ;)
OdpowiedzUsuńwidziałam tą roślinkę, ale nie wiedziałam, że jest jadalna ;D
OdpowiedzUsuńMiechunka jest niesamowita. A jakie marmoladki z niej robią!
OdpowiedzUsuńA obraz dziewczyna z dmuchawcem - coś uroczego...
nigdy nie próbowałam :)
Usuńmiałam coś takiego w domu kiedyś i nawet nie wiedziałam, że to tak się nazywa ;)
OdpowiedzUsuńNigdy bym nie przypuszczała, że ta roślina (a raczej wnętrze jej "lampionow") nadaje się do jedzenia! Ile to człowiek się nowych rzeczy uczy:)
OdpowiedzUsuńJak kiedyś na nią natrafię to na pewno spróbuję jej owoców:)
ja też do niedawna traktowałam te lampiony czysto dekoracyjnie :)
UsuńTeż miałam ja w ogródku i przez dłuugi czas nie wiedziałam, że jest jadalna, ba, nawet że tam wśrodku jeszcze coś jest :D Tyle rzeczy traci sie z niewiedzy :)
OdpowiedzUsuńdokładnie, zawsze lepiej wiedzieć co w trawie piszczy :)
UsuńOo, jak dawno nie widziałam tej rośliny ;D Pamiętam, że dzieciństwie lubiłam 'pstrykać' te kwiatki i nawet nie zdawałam sobie sprawy, że w ten sposób je niszczę ;p A tak w ogóle, to świetne obrazy ;]
OdpowiedzUsuńO, moja babcia ma to w wazonie i ogrodzie :) nigdy nie wiedziałam, jak ta ładna ozdoba się nazywa ;)
OdpowiedzUsuńPiękne dekoracje:) Jesień na całego, miłego popołudnia, pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńpieknie to wyglada;)
OdpowiedzUsuńDziękuję za życzenia urodzinowe:)
OdpowiedzUsuńwcale nie zanudzasz !! dzięki tego typu postom można się sporo nowych rzeczy dowiedzieć ... po zdjęciach wnioskuję,że jadłam tylko miechunkę peruwiańską,jest bardzo smaczna,ale i bardzo droga, traktowana jako owoc ekskluzywny.
OdpowiedzUsuńwszystkie obrazy cudowne,ale numerem 5 ozdobiłabym chętnie salon :)
Po pierwsze, nawet nie wiedziałam, że to się nazywa miechunka. Po drugie, nawet nie wiedziałam, że to można jeść. A po trzecie... cóż, kupiłam dynię :) i spróbuję zrobić tę zupę... :)
OdpowiedzUsuńPewnie to co napiszę poświadczy, że jestem sto lat za murzynami, ale pierwszy raz widzę taką roślinę!:)
OdpowiedzUsuńNigdy o tym nie slyszalam, ale wygląda ciekawie ;)
OdpowiedzUsuńale sliczne.:)
OdpowiedzUsuń