Obserwatorzy

poniedziałek, 28 lipca 2014

Kolorowe jarmarki zawsze są z mojej bajki; o Klimczoku

W lipowym drewnie te persony wyrzeźbione

Hej Dziewczyny 


Takie imprezy jak targi, jarmarki odwiedzam rzadko, nie żebym nie lubiła, wręcz przeciwnie, ciągnie mnie do pstrokacizny i ludyczności. 
Pewnie omijam takie miejsca bo wiem, że tego i owego nie będę sobie w stanie odmówić.


W mojej kochanej, beskidzkiej Bystrej ustawiono stragany, zaproszono twórców ludowych i rozesłano wici, że sztuka ludowa czeka na ludziska żeby przychodzić, oglądać, podziwiać i brać jak ciepłe bułeczki.
Nie było wyjścia, nie trzeba było mówić mi dwa razy, ogarnęłam się i poleciałam.







W większości na straganach leżały sobie decoupageowe puzderka, koronkowe serwety i serweteczki, lniane chodniczki i bawełniane pacynki, wszystko śliczne, choć sztuka ta ludowa coś mocno i w blogosferze z dziedziny hand made obecna. Pewnie, że były drewniane ptaszki, piszczałki, bez nich nie chcę jarmarków, były drewniane koniki bujane, malowane tak, jak każe klasyka gatunku.
Ucieszyłam się, bo swoje stragany mieli też panowie rzeźbiarze, ze swoimi klimatycznymi, jak najbardziej w ludowej poetyce wyrzeźbionymi świątkami, wojami, góralami. Przyciągnęli mnie jak magnes, byłam już stracona dla świata, stałam tylko i patrzyłam i podziwiałam i liczyłam moje finansowe zasoby.









Mój nowy domek w górach aż prosił się, żeby zaprosić w swoje progi jakiegoś Janosika czy Borutę, nie potrafiłam sobie odmówić i oto co zawitało w nasze całkiem gościnne progi:



Zamyślony, stary Żyd oraz Harnaś, chyba na chwilę przed końcem swojej zbójeckiej kariery


Chrystus Frasobliwy, marzyła mi się taka rzeźba już dawno, wreszcie mam


Ptaszek, wierzę autorowi na słowo honoru, że to czarny bocian, zresztą, bociek czy czapla, wsio rawno, ważne, że ptak, bo ptaki zbieram od dawna. Ten został ptaszyskiem mojego dziecka.


Kot (ten drewniany) dla Taty, bo Tato kolekcjonuje koty i grzechem byłoby nie powiększyć mu jego zbiorów.



No i moja radość, duma, czyli Beskidzki Zbójnik, został przez nas ochrzczony Klimczokiem.
Z okien domu spogląda na nas szczyt Klimczoka, jak łazikowałyście po Beskidzie Śląskim, to pewnie i na Klimczoku też byłyście.


Klimczok to ten szczyt w tle górnego zdjęcia po lewej, po prawej Szyndzielnia.

KLIMCZOK
Tutaj zatrzymam się na moment i opowiem Wam o zbóju Klimczoku, co w okolicznych lasach, jak to rozbójnik, bogatych grabił, a maluczkim, biednym okolicznym chłopom zrabowane łupy rozdawał.

Lubicie legendy; to posłuchajcie co starzy ludzie bajają:

Był sobie młody szlachcic Klimczok i na Zamek Sułkowskich w Bielsku na wychowanie oddany został. Rósł sobie tam młodzian, ale jak to z pięknymi młodzieńcami bywa, zakochał się w równie pięknej książęcej córce, Klementynie. Kochali się młodzi ogromnie, choć Klementyna obiecana była wiedeńskiemu księciu.
Wyjścia nie było, trzeba było z zamku we dwoje uciekać.
Zwiała piękna para z dworskich komnat i zamieszkała w lasach góry, co teraz imię naszego młodziana nosi.
Tam Klimczok dla swojej ukochanej kamienny dwór wybudował (do dzisiaj służy nam jako schronisko), które i my Klementynówką nazywamy.
Jako fach wybrał sobie Klimczok zbójowanie, niebezpieczne to było i ryzykowne i jak to ze zbójowaniem bywa, całkiem źle się skończyło.
Podstępem ściągnięty do zamku, lub zdradzony przez przekupionego chłopa, złapany został i podobnie jak pieniński Janosik na haku za żebro powieszony skończył.

To już koniec legendy, a u nas w chałupce zbójnik Klimczok jest i po wsze czasy na straży miru domowego stać będzie.


Pozdrawiam
Margaretka

33 komentarze:

  1. uwielbiam buszować po jarmarkach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja też, a jeszcze bardziej po targach staroci :)

      Usuń
  2. lubię takie jarmarki, widzę, że troszkę poszalałaś, pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj tak, ale coś nawet nie mam wyrzutów sumienia :)

      Usuń
  3. ja nie przepadam za takimi stoiskami, jednak zawsze podziwiam takie rzeźby robione ręcznie :D

    OdpowiedzUsuń
  4. cudne te rzeźby, szczególnie malowany góral mi się podoba, legenda niezła, a byłam kiedyś w schronisku na Klimczoku, nie znałam jej ))
    buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja też do niedawna jej nie znałam, ale zamieszkanie tu zobowiązuje, żartuję; z ciekawością zapoznaję się z historią tych terenów :)

      Usuń
  5. piękne figurki wybrałaś, zazdroszczę domu w górach

    OdpowiedzUsuń
  6. Chrystus Frasobliwy strasznie mi się podoba :)
    uwielbiam i ja buszować po takich straganach ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. wcale nie jestem pewna czy choć na chwilę zatrzymałeś się na moim blogu, sorki, ale mam wrażenie, że chodzi Ci tylko o statystyki, wyznaję zasadę, że nic na siłę, nie rozsyłaj wszędzie tego spamu

    OdpowiedzUsuń
  8. Lubię chodzić na takie jarmarki, można tam wyszukać ciekawe rzeczy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dużo badziewia, ale i nietuzinkowe przedmioty można na takich jarmarkach albo targach staroci wynaleźć :)

      Usuń
  9. Aż żal, że nie wiedziałam, sama chętnie bym się wybrała, w Beskidy jeżdżę często :)
    buziaczki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja dowiedziałam się o jarmarku rano tego dnia gdy się odbywał, nieomal przeleciałby mi koło nosa :)

      Usuń
  10. Rzeczywiście... kolorowe te jarmarki! :)

    OdpowiedzUsuń
  11. o moje klimaty :D Figurek mam dosyćsporo i zawsze się kurzą gdzieś rzucone ;p

    OdpowiedzUsuń
  12. aLE WSPANIAŁOŚCI!! GENIALNY KLMIAT!!
    Pozdrawiam z Gdyni :*
    Ola z Fashiondoll.pl

    OdpowiedzUsuń
  13. wydaje mi się, że wianeczki ostatnimi czasy wracaja do łask w postaci opasek na głowe z duzymi kwiatami:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ale to tylko namiastka wianków, ich uroda jest bezkonkurencyjna :)

      Usuń
  14. piękne zdjęcia, podobają mi się te drewniane figurki

    OdpowiedzUsuń
  15. Rękodzieło ma w sobie coś magicznego :)
    Piękne widoki - już nie mogę się doczekać swojego wyjazdu w góry :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. góry latem też są piękne, tylko te upały mocno dają się w kość :)

      Usuń
  16. Ja bardzo lubię takie jarmarki, miałam ostatnio okazję uczestniczyć w jarmarku "jedzeniowym" w Augustowie, gdzie można było kupić lokalne potrawy :)
    Śliczny ten drewniany kotek!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czyli smakowity jarmark, tym bardziej, że kuchnia regionalna z okolic Augustowa jest genialnie pyszna :)

      Usuń

Każdy Twój komentarz to dla mnie miły prezent, dziękuję i do zobaczenia znowu.