W lipowym drewnie te persony wyrzeźbione
Hej Dziewczyny
Takie imprezy jak targi, jarmarki odwiedzam rzadko, nie żebym nie lubiła, wręcz przeciwnie, ciągnie mnie do pstrokacizny i ludyczności.
Pewnie omijam takie miejsca bo wiem, że tego i owego nie będę sobie w stanie odmówić.
W mojej kochanej, beskidzkiej Bystrej ustawiono stragany, zaproszono twórców ludowych i rozesłano wici, że sztuka ludowa czeka na ludziska żeby przychodzić, oglądać, podziwiać i brać jak ciepłe bułeczki.
Nie było wyjścia, nie trzeba było mówić mi dwa razy, ogarnęłam się i poleciałam.
Mój nowy domek w górach aż prosił się, żeby zaprosić w swoje progi jakiegoś Janosika czy Borutę, nie potrafiłam sobie odmówić i oto co zawitało w nasze całkiem gościnne progi:
Hej Dziewczyny
Takie imprezy jak targi, jarmarki odwiedzam rzadko, nie żebym nie lubiła, wręcz przeciwnie, ciągnie mnie do pstrokacizny i ludyczności.
Pewnie omijam takie miejsca bo wiem, że tego i owego nie będę sobie w stanie odmówić.
W mojej kochanej, beskidzkiej Bystrej ustawiono stragany, zaproszono twórców ludowych i rozesłano wici, że sztuka ludowa czeka na ludziska żeby przychodzić, oglądać, podziwiać i brać jak ciepłe bułeczki.
Nie było wyjścia, nie trzeba było mówić mi dwa razy, ogarnęłam się i poleciałam.
W większości na straganach leżały sobie decoupageowe puzderka, koronkowe serwety i serweteczki, lniane chodniczki i bawełniane pacynki, wszystko śliczne, choć sztuka ta ludowa coś mocno i w blogosferze z dziedziny hand made obecna. Pewnie, że były drewniane ptaszki, piszczałki, bez nich nie chcę jarmarków, były drewniane koniki bujane, malowane tak, jak każe klasyka gatunku.
Ucieszyłam się, bo swoje stragany mieli też panowie rzeźbiarze, ze swoimi klimatycznymi, jak najbardziej w ludowej poetyce wyrzeźbionymi świątkami, wojami, góralami. Przyciągnęli mnie jak magnes, byłam już stracona dla świata, stałam tylko i patrzyłam i podziwiałam i liczyłam moje finansowe zasoby.
Mój nowy domek w górach aż prosił się, żeby zaprosić w swoje progi jakiegoś Janosika czy Borutę, nie potrafiłam sobie odmówić i oto co zawitało w nasze całkiem gościnne progi:
Zamyślony, stary Żyd oraz Harnaś, chyba na chwilę przed końcem swojej zbójeckiej kariery
Chrystus Frasobliwy, marzyła mi się taka rzeźba już dawno, wreszcie mam
Ptaszek, wierzę autorowi na słowo honoru, że to czarny bocian, zresztą, bociek czy czapla, wsio rawno, ważne, że ptak, bo ptaki zbieram od dawna. Ten został ptaszyskiem mojego dziecka.
Kot (ten drewniany) dla Taty, bo Tato kolekcjonuje koty i grzechem byłoby nie powiększyć mu jego zbiorów.
No i moja radość, duma, czyli Beskidzki Zbójnik, został przez nas ochrzczony Klimczokiem.
Z okien domu spogląda na nas szczyt Klimczoka, jak łazikowałyście po Beskidzie Śląskim, to pewnie i na Klimczoku też byłyście.
Klimczok to ten szczyt w tle górnego zdjęcia po lewej, po prawej Szyndzielnia.
KLIMCZOK |
Tutaj zatrzymam się na moment i opowiem Wam o zbóju Klimczoku, co w okolicznych lasach, jak to rozbójnik, bogatych grabił, a maluczkim, biednym okolicznym chłopom zrabowane łupy rozdawał.
Lubicie legendy; to posłuchajcie co starzy ludzie bajają:
Był sobie młody szlachcic Klimczok i na Zamek Sułkowskich w Bielsku na wychowanie oddany został. Rósł sobie tam młodzian, ale jak to z pięknymi młodzieńcami bywa, zakochał się w równie pięknej książęcej córce, Klementynie. Kochali się młodzi ogromnie, choć Klementyna obiecana była wiedeńskiemu księciu.
Wyjścia nie było, trzeba było z zamku we dwoje uciekać.
Zwiała piękna para z dworskich komnat i zamieszkała w lasach góry, co teraz imię naszego młodziana nosi.
Tam Klimczok dla swojej ukochanej kamienny dwór wybudował (do dzisiaj służy nam jako schronisko), które i my Klementynówką nazywamy.
Jako fach wybrał sobie Klimczok zbójowanie, niebezpieczne to było i ryzykowne i jak to ze zbójowaniem bywa, całkiem źle się skończyło.
Podstępem ściągnięty do zamku, lub zdradzony przez przekupionego chłopa, złapany został i podobnie jak pieniński Janosik na haku za żebro powieszony skończył.
To już koniec legendy, a u nas w chałupce zbójnik Klimczok jest i po wsze czasy na straży miru domowego stać będzie.
Pozdrawiam
Margaretka
uwielbiam buszować po jarmarkach :)
OdpowiedzUsuńja też, a jeszcze bardziej po targach staroci :)
Usuńlubię takie jarmarki, widzę, że troszkę poszalałaś, pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńoj tak, ale coś nawet nie mam wyrzutów sumienia :)
Usuńja nie przepadam za takimi stoiskami, jednak zawsze podziwiam takie rzeźby robione ręcznie :D
OdpowiedzUsuńw ogóle rękodzieło mam w sobie to coś
Usuńcudne te rzeźby, szczególnie malowany góral mi się podoba, legenda niezła, a byłam kiedyś w schronisku na Klimczoku, nie znałam jej ))
OdpowiedzUsuńbuziaki
ja też do niedawna jej nie znałam, ale zamieszkanie tu zobowiązuje, żartuję; z ciekawością zapoznaję się z historią tych terenów :)
Usuńpiękne figurki wybrałaś, zazdroszczę domu w górach
OdpowiedzUsuńcieszę się, że Ci się podobają :)
UsuńChrystus Frasobliwy strasznie mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam i ja buszować po takich straganach ;)
jest piękny :)
Usuńwcale nie jestem pewna czy choć na chwilę zatrzymałeś się na moim blogu, sorki, ale mam wrażenie, że chodzi Ci tylko o statystyki, wyznaję zasadę, że nic na siłę, nie rozsyłaj wszędzie tego spamu
OdpowiedzUsuńLubię chodzić na takie jarmarki, można tam wyszukać ciekawe rzeczy ;)
OdpowiedzUsuńdużo badziewia, ale i nietuzinkowe przedmioty można na takich jarmarkach albo targach staroci wynaleźć :)
UsuńAż żal, że nie wiedziałam, sama chętnie bym się wybrała, w Beskidy jeżdżę często :)
OdpowiedzUsuńbuziaczki
ja dowiedziałam się o jarmarku rano tego dnia gdy się odbywał, nieomal przeleciałby mi koło nosa :)
UsuńRzeczywiście... kolorowe te jarmarki! :)
OdpowiedzUsuńz mojej bajki też<3
OdpowiedzUsuńo moje klimaty :D Figurek mam dosyćsporo i zawsze się kurzą gdzieś rzucone ;p
OdpowiedzUsuńno, z tym to jest problem i ambaras :)
UsuńaLE WSPANIAŁOŚCI!! GENIALNY KLMIAT!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam z Gdyni :*
Ola z Fashiondoll.pl
♥
prawda?
Usuńwydaje mi się, że wianeczki ostatnimi czasy wracaja do łask w postaci opasek na głowe z duzymi kwiatami:)
OdpowiedzUsuńale to tylko namiastka wianków, ich uroda jest bezkonkurencyjna :)
Usuńpiękne zdjęcia, podobają mi się te drewniane figurki
OdpowiedzUsuńdzięki :)
UsuńRękodzieło ma w sobie coś magicznego :)
OdpowiedzUsuńPiękne widoki - już nie mogę się doczekać swojego wyjazdu w góry :)
góry latem też są piękne, tylko te upały mocno dają się w kość :)
UsuńJa bardzo lubię takie jarmarki, miałam ostatnio okazję uczestniczyć w jarmarku "jedzeniowym" w Augustowie, gdzie można było kupić lokalne potrawy :)
OdpowiedzUsuńŚliczny ten drewniany kotek!
czyli smakowity jarmark, tym bardziej, że kuchnia regionalna z okolic Augustowa jest genialnie pyszna :)
UsuńJakie świetne bibeloty:)
OdpowiedzUsuńBardzo urodziwe te rzeźby!
OdpowiedzUsuń