Hej Dziewczyny!
Dzisiaj chciałabym Wam zaproponować garść moich wrażeń o kremie do twarzy, którego ostatnio używam. Dostałam go od apteki internetowej i-apteka.pl, nawiasem mówiąc, jednej z największych i najpokaźniej zaopatrzonych we wszystko co nam się tylko zamarzy w temacie pielęgnacja.
Czas tej wczesnej choć spóźnionej wiosny odczuwam wyraźnie, brak słońca i świeżego powietrza zrobiły swoje, wyraźnie dotąd funkcjonuję na zwolnionych obrotach, skóra i włosy dopiero zaczynają powracać do zdrowej normy. Jak to dobrze, że świat znowu zrobił się ciepły, słoneczny i znowu znacznie bardziej chce mi się żyć.
Kremów do twarzy używam na okrągło, przez cały rok, z tym że na przykład zimą staram się stosować takie bardziej treściwe, mocniejsze (to ze względu na suche powietrze od kaloryferów i niespecjalnie dużą ilość czasu spędzaną przeze mnie na świeżym powietrzu), wiosną natomiast szukam kremów lżejszych i delikatniejszych.
Krem NUXE Nirvanesque jest teraz, na czas tej najpiękniejszej pory roku dla mnie po prostu idealny.
Właśnie takiego opiekuna potrzebuje moja dosyć sucha skóra teraz, krem jest lekki, bardzo delikatny i jedwabisty, zresztą Nuxe jest moim zdaniem mistrzem w komponowaniu przemiłej konsystencji swoich kremów.
W tym temacie jestem już starą wyjadaczką i z ręką na sercu za gładkość i rewelacyjne uczucie czegoś na kształt relaksu dla skóry daję Nuxe palmę zwycięstwa.
To mój drugi krem tej marki, wcześniej bardzo zaprzyjaźniłam się z wersją stricte do skóry suchej, Creme Nirvanesque Enrichie, post o nim tutaj i tylko utwierdzam się w przekonaniu, że odkrycie przeze mnie tej firmy to niezły fart.
Wersja Creme Nirvanesque, przeznaczona jest dla każdego typu skóry, ale takiej, która już wie co to pierwsze, mimiczne na razie zmarszczki.
Podobnie jak jej wersja Enrichie, ta też zapakowana jest w ciężki, szklany słoiczek dający miłe poczucie posiadania kosmetyku luksusowego, oczywiście dobrze zabezpieczonego fabrycznie przed niepożądanymi zaglądaczami, oraz w kartonik, moim zdaniem, o dosyć skromnym designie, choć na pewno chodziło tu o podkreślenie, że kosmetyk ten jest jak najbardziej naturalny i ekologiczny, więc nie będę się czepiała.
Zapach, dla mnie śliczny, troszkę przypomina mi takie delikatne nuty Be Delicious, w pierwszej, zielonej wersji.
Konsystencja, jak już wcześniej pisałam, przesympatyczna, bardzo gładka, aksamitna, ciut lżejsza niż u jego braciszka do cery suchej, używanie tego kremu daje niesamowicie miłe uczucie ukojenia i komfortu.
Od razu po użyciu, skóra u mnie staje się wygładzona, bardzo milutka w dotyku, na skórze jakiś czas pozostaje minimalny, sympatycznie wilgotny film, czuje się, że porcja nawilżenia jest tu odpowiednia.
Rano skóra jest taka jakby dotleniona, wypoczęta, "wyspana", mam wrażenie, że i koloryt jest jakby zdrowszy, w każdym razie nie widzę takiej zmęczonej szarości na buzi.
Zmarszczki oczywiście nie zniknęły, ale widzę, że są spłycone i na pewno mniejsze, po prostu poprawa jest u mnie widoczna.
Stosuję go też rano, pod podkład, wtedy nakładam niewielką ilość, tak by tylko leciuteńko nawilżyć skórę, bo krem pięknie gra z każdym podkładem, lepiej go rozprowadza, a i jakościowo podkład wraz z tym kremem wygląda zdecydowanie ładniej bo znacznie lepiej wtapia się w skórę.
O tym, że krem Nirvanesque nie spowodował u mnie żadnych, podkreślam żadnych niechcianych "ozdobników" na twarzy donoszę Wam tylko dla porządku, bo przecież producent daje nam krem bez parabenów, bez olejów mineralnych, sztucznych barwników, obiecując że nie powstaną nam zaskórniki, ani nie zapchają nam się pory. U mnie tak faktycznie jest.
Jeszcze chciałabym wkleić tu informację producenta oraz I-Apteki o tym kremie:
Krem o innowacyjnej formule roślinnej, opracowanej przez firmę NUXE, znacząco redukuje powierzchnię, długość i liczbę pierwszych zmarszczek. Ma natychmiastowe działanie wygładzające (nasiona lotosu błękitnego i maku, korzeń prawoślazu, acmella, Calmosensine®). Preparat wzbogacony szarłatem i olejkiem różanym z róży.
To nowatorska pielęgnacja redukuje pierwsze zmarszczki działając precyzyjnie w miejscu ich powstawania. Spektakularny efekt wygładzenia i rozkurczenia uzyskuje się dzięki zmniejszeniu mikronaprężeń tkanek skórnych. Kompleks Calmosensinea intensywnie odpręża, jednocześnie stymulując syntezę endorfin (hormony szczęścia). Niewiarygodnie aksamitna (dzięki szarłatowi - roślinie pokrytej puchem) konsystencja sprawia, że posmarowana skóra staje się ekstremalnie delikatna i natychmiast wygładzona. Twarz jest olśniewająca i rozpromieniona szczęściem "Nirvanesquea". Małe i duże zmarszczki znikają na długo.
Najważniejsze składniki aktywne:
DEHYDROACETIC ACID, TETRASODIUM EDTA, ZEA MAYS (CORN) KERNEL EXTRACT, HYDROXYETHYLCELLULOSE, 10-HYDROXYDECANOIC ACID, SEBACIC ACID, ACETYLATED GLYCOL STEARATE, ACMELLA OLERACEA EXTRACT, 1,10-DECANEDIOL, ALTHAEA OFFICINALIS ROOT EXTRACT, CAPRYLYL GLYCOL, LAURETH-3, NYMPHAEA COERULEA SEED EXTRACT, XANTHAN GUM, POLYSORBATE 20, SODIUM CITRATE, SORBITAN ISOSTEARATE, ACETYL DIPEPTIDE-1 CETYL ESTER, AMARANTHUS CAUDATUS SEED EXTRACT, SODIUM BENZOATE, POTASSIUM SORBATE, ACRYLATES/C10-30 ALKYL ACRYLATE CROSSPOLYMER, PAPAVER RHOEAS SEED EXTRACT, BENZYL BENZOATE, BENZYL SALICYLATE, BUTYLPHENYL METHYLPROPIONAL, EUGENOL, HEXYL CINNAMAL, HYDROXYCITRONELLAL, COUMARIN, CITRAL, HYDROXYISOHEXYL 3-CYCLOHEXENE CARBOXALDEHYDE, LIMONENE, LINALOOL [N0601/H].
Z czystym sumieniem polecam Wam ten krem, bo pomimo dosyć wysokiej ceny mamy tu bardzo dobrą jakość i bardzo przyzwoite efekty na buzi. Taki krem po prostu się lubi i sięga się po niego z przyjemnością.
W i-aptece kupicie go za 102,50, zresztą widzę na stronie tej apteki masę fajnych kosmetyków, które chciałoby się mieć, zapraszam Was tu:
Teraz już pora na moją Bardzo Kobiecą Galerię.
Dzisiaj jeszcze kilka obrazów chińskiego malarza Zhang Daluna bo musicie przyznać, że są przepiękne.
Dzisiaj chciałabym Wam zaproponować garść moich wrażeń o kremie do twarzy, którego ostatnio używam. Dostałam go od apteki internetowej i-apteka.pl, nawiasem mówiąc, jednej z największych i najpokaźniej zaopatrzonych we wszystko co nam się tylko zamarzy w temacie pielęgnacja.
Czas tej wczesnej choć spóźnionej wiosny odczuwam wyraźnie, brak słońca i świeżego powietrza zrobiły swoje, wyraźnie dotąd funkcjonuję na zwolnionych obrotach, skóra i włosy dopiero zaczynają powracać do zdrowej normy. Jak to dobrze, że świat znowu zrobił się ciepły, słoneczny i znowu znacznie bardziej chce mi się żyć.
Kremów do twarzy używam na okrągło, przez cały rok, z tym że na przykład zimą staram się stosować takie bardziej treściwe, mocniejsze (to ze względu na suche powietrze od kaloryferów i niespecjalnie dużą ilość czasu spędzaną przeze mnie na świeżym powietrzu), wiosną natomiast szukam kremów lżejszych i delikatniejszych.
Krem NUXE Nirvanesque jest teraz, na czas tej najpiękniejszej pory roku dla mnie po prostu idealny.
Właśnie takiego opiekuna potrzebuje moja dosyć sucha skóra teraz, krem jest lekki, bardzo delikatny i jedwabisty, zresztą Nuxe jest moim zdaniem mistrzem w komponowaniu przemiłej konsystencji swoich kremów.
W tym temacie jestem już starą wyjadaczką i z ręką na sercu za gładkość i rewelacyjne uczucie czegoś na kształt relaksu dla skóry daję Nuxe palmę zwycięstwa.
To mój drugi krem tej marki, wcześniej bardzo zaprzyjaźniłam się z wersją stricte do skóry suchej, Creme Nirvanesque Enrichie, post o nim tutaj i tylko utwierdzam się w przekonaniu, że odkrycie przeze mnie tej firmy to niezły fart.
Creme Nirvanesque dla wszystkich typów skóry i Creme Nirvanesque Enrichie dla skóry suchej |
Podobnie jak jej wersja Enrichie, ta też zapakowana jest w ciężki, szklany słoiczek dający miłe poczucie posiadania kosmetyku luksusowego, oczywiście dobrze zabezpieczonego fabrycznie przed niepożądanymi zaglądaczami, oraz w kartonik, moim zdaniem, o dosyć skromnym designie, choć na pewno chodziło tu o podkreślenie, że kosmetyk ten jest jak najbardziej naturalny i ekologiczny, więc nie będę się czepiała.
Zapach, dla mnie śliczny, troszkę przypomina mi takie delikatne nuty Be Delicious, w pierwszej, zielonej wersji.
Konsystencja, jak już wcześniej pisałam, przesympatyczna, bardzo gładka, aksamitna, ciut lżejsza niż u jego braciszka do cery suchej, używanie tego kremu daje niesamowicie miłe uczucie ukojenia i komfortu.
Od razu po użyciu, skóra u mnie staje się wygładzona, bardzo milutka w dotyku, na skórze jakiś czas pozostaje minimalny, sympatycznie wilgotny film, czuje się, że porcja nawilżenia jest tu odpowiednia.
Rano skóra jest taka jakby dotleniona, wypoczęta, "wyspana", mam wrażenie, że i koloryt jest jakby zdrowszy, w każdym razie nie widzę takiej zmęczonej szarości na buzi.
Zmarszczki oczywiście nie zniknęły, ale widzę, że są spłycone i na pewno mniejsze, po prostu poprawa jest u mnie widoczna.
Stosuję go też rano, pod podkład, wtedy nakładam niewielką ilość, tak by tylko leciuteńko nawilżyć skórę, bo krem pięknie gra z każdym podkładem, lepiej go rozprowadza, a i jakościowo podkład wraz z tym kremem wygląda zdecydowanie ładniej bo znacznie lepiej wtapia się w skórę.
O tym, że krem Nirvanesque nie spowodował u mnie żadnych, podkreślam żadnych niechcianych "ozdobników" na twarzy donoszę Wam tylko dla porządku, bo przecież producent daje nam krem bez parabenów, bez olejów mineralnych, sztucznych barwników, obiecując że nie powstaną nam zaskórniki, ani nie zapchają nam się pory. U mnie tak faktycznie jest.
Jeszcze chciałabym wkleić tu informację producenta oraz I-Apteki o tym kremie:
Krem o innowacyjnej formule roślinnej, opracowanej przez firmę NUXE, znacząco redukuje powierzchnię, długość i liczbę pierwszych zmarszczek. Ma natychmiastowe działanie wygładzające (nasiona lotosu błękitnego i maku, korzeń prawoślazu, acmella, Calmosensine®). Preparat wzbogacony szarłatem i olejkiem różanym z róży.
To nowatorska pielęgnacja redukuje pierwsze zmarszczki działając precyzyjnie w miejscu ich powstawania. Spektakularny efekt wygładzenia i rozkurczenia uzyskuje się dzięki zmniejszeniu mikronaprężeń tkanek skórnych. Kompleks Calmosensinea intensywnie odpręża, jednocześnie stymulując syntezę endorfin (hormony szczęścia). Niewiarygodnie aksamitna (dzięki szarłatowi - roślinie pokrytej puchem) konsystencja sprawia, że posmarowana skóra staje się ekstremalnie delikatna i natychmiast wygładzona. Twarz jest olśniewająca i rozpromieniona szczęściem "Nirvanesquea". Małe i duże zmarszczki znikają na długo.
Najważniejsze składniki aktywne:
DEHYDROACETIC ACID, TETRASODIUM EDTA, ZEA MAYS (CORN) KERNEL EXTRACT, HYDROXYETHYLCELLULOSE, 10-HYDROXYDECANOIC ACID, SEBACIC ACID, ACETYLATED GLYCOL STEARATE, ACMELLA OLERACEA EXTRACT, 1,10-DECANEDIOL, ALTHAEA OFFICINALIS ROOT EXTRACT, CAPRYLYL GLYCOL, LAURETH-3, NYMPHAEA COERULEA SEED EXTRACT, XANTHAN GUM, POLYSORBATE 20, SODIUM CITRATE, SORBITAN ISOSTEARATE, ACETYL DIPEPTIDE-1 CETYL ESTER, AMARANTHUS CAUDATUS SEED EXTRACT, SODIUM BENZOATE, POTASSIUM SORBATE, ACRYLATES/C10-30 ALKYL ACRYLATE CROSSPOLYMER, PAPAVER RHOEAS SEED EXTRACT, BENZYL BENZOATE, BENZYL SALICYLATE, BUTYLPHENYL METHYLPROPIONAL, EUGENOL, HEXYL CINNAMAL, HYDROXYCITRONELLAL, COUMARIN, CITRAL, HYDROXYISOHEXYL 3-CYCLOHEXENE CARBOXALDEHYDE, LIMONENE, LINALOOL [N0601/H].
Z czystym sumieniem polecam Wam ten krem, bo pomimo dosyć wysokiej ceny mamy tu bardzo dobrą jakość i bardzo przyzwoite efekty na buzi. Taki krem po prostu się lubi i sięga się po niego z przyjemnością.
W i-aptece kupicie go za 102,50, zresztą widzę na stronie tej apteki masę fajnych kosmetyków, które chciałoby się mieć, zapraszam Was tu:
Teraz już pora na moją Bardzo Kobiecą Galerię.
Dzisiaj jeszcze kilka obrazów chińskiego malarza Zhang Daluna bo musicie przyznać, że są przepiękne.
Pozdrawiam
Margaretka
Lubię tą markę, ale ceny mają niestety zaporowe.
OdpowiedzUsuńczasem zdarzają się promocje, więc warto trzymać rękę na pulsie :)
UsuńDługo zastanawiam się już nad zakupem tego kremu, chciałabym zapewnić mojej twarzy coś bardziej luksusowego :)) Pozdrawiam i obserwuję
OdpowiedzUsuńja Ci go w każdym razie polecam, bo cena wcale nie jest tak bardzo wysoka biorąc pod uwagę jego jakość :)
Usuńrównież pozdrawiam i zaraz do Ciebie się wybiorę :)
UsuńTaki luksus i ja bym chciała mieć ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
piekne obrazy, a u mnie na blogu tez nuxe, jeden z lepszych kremow na cieple miesiace moim zdaniem
OdpowiedzUsuńzaraz do Ciebie zaglądam :)
UsuńBardzo mnie ten krem ciekawi. No ale ten luksus to chyba nie dla mnie
OdpowiedzUsuńcena trochę wysoka, ale krem fajnie wygląda:)pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńNuxe to genialna marka! Uwielbiam
OdpowiedzUsuń:)
UsuńNie miałam nic z tej firmy, dotychczas jedynie czytałam o tych kosmetykach. Buziaki! :)
OdpowiedzUsuńja do niedawna też tej marki nie znałam, teraz stwierdzam, że jest naprawdę warta zwrócenia na nią uwagi :)
UsuńKiedyś go sobie kupie :)
OdpowiedzUsuńwłaśnie myślę o kupieniu sobie tego kremu, więc przeczytałam z ciekawością, dzięki ))
OdpowiedzUsuńAch ta cena, dla mnie trochę wysoka, ale kusisz mnie bardzo, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńprzeczytałam oba twoje posty o tych kremach bo nie wiem na który się zdecydować
OdpowiedzUsuńmam suchą skórę więc oba powinny pasować też masz taką skórę który byś wybrała?
wiesz Anielico, oba są mocno podobne, ten dla skóry suchej jest ciut bardziej bogaty, chyba troszkę bardziej tłusty, wydaje mi się, że tu jest duży nacisk na odżywianie skóry, w tym o którym jest ten post ja wyczuwam większy komfort nawilżania, ten krem sprawia wrażenie bardziej mokrego, ale te różnice są bardzo minimalne, chyba gdybym miała wybrać jeden teraz przed latem kupiłabym ten lżejszy, z kolei patrząc długofalowo dla naszej suchej skóry taka bardziej kompleksowa pielęgnacja jest dobra, więc nie wiem czy pomogłam Ci za bardzo :)
UsuńBardzo lubię kremy Nuxe. Ostatnio kupiłam nawilżający Creme Fraiche de Beaute enriche, polecam. Następny ten wypróbuję. :) Obrazy rzeczywiście piękne. :)
OdpowiedzUsuńMi się one też bardzo podobają.:) To są szpilki Laboutina ale chociaż popatrzę sobie a co! ;)
OdpowiedzUsuńNieźle ta marka się prezentuje.
OdpowiedzUsuńDwa ostatnie obrazy z Galerii są świetne! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńObrazy skradły me serce ;)
OdpowiedzUsuńTe korale idealnie nadają szyk tym kremom ;)
Nigdy nie miałam styczności z tym kremem...
OdpowiedzUsuńJakoś specjalnie nie interesują mnie produkty tej firmy i jest,to myślę kwestia finansowa.
może kiedyś wypróbuję, do tej pory zawsze używałam nivea
OdpowiedzUsuńmiałam kilka jego próbek i juz na tej podstawie można było wyczuć że to świetny produkt :)
OdpowiedzUsuńjak wydenkuje moje zapasy zamierzam go kupic:)
OdpowiedzUsuńpiekna galeria - jak zawsze u Ciebie:))
Piękne obrazy.
OdpowiedzUsuńNajczęściej właśnie tak jest - wysoka cena , ale i wysoka jakość.
OdpowiedzUsuń